aosporcieaosporcieaosporcie

25 sierpnia 2013

Mali, a potrafią!

W poszukiwaniu małych mieścin, które mają swoje kluby w najwyższej klasie rozgrywkowej czołowych lig europejskich przyjąłem zasadę, że dane miasto musi mieć poniżej 100 tysięcy mieszkańców. Minimalnie w skali nie zmieściło się Udine, w którym mieszka 100 514 ludzi. Są za to inne miejscowości, w których jest wielki futbol.

Sassuolo
Plik:PIAZZA GARIBALDI.jpg
Sassuolo (41 573)
Zacznijmy może od miejscowości, w której piłka nożna na najwyższym poziomie zadebiutował dopiero w tym sezonie. Miejscowy klub Unione Sportiva zadebiutuje w Serie A (po raz pierwszy w historii) w tą niedzielę, grając przeciwko Torino. Mecz nie zostanie jednak rozegrany na Stadio Enzo Ricci (domowy obiekt klubu), bowiem stadion ten mieści zaledwie 4 tysiące widzów i w ostatnich latach służy tylko jako boiska treningowe. Gospodarze nie zagrają również na Stadio Alberto Braglia (obiekt Modeny), na której zespół prowadzony przez Eusebio Di Francesco (notabene w przeszłości świetnego pomocnika m.in.: Romy) grał od 2008 roku. Dzisiejszy mecz rozegrany zostanie na zmodernizowanym Stadio Città del Tricolore, które mieści się w odległej o 25 kilometrów Reggio Emilia.

Villarreal
File:Campanar vila-real.jpg
Villarreal (51 367)
Kolejną ładną miejscowością, a zarazem malutką jest Villarreal, w którym jeszcze nie tak dawno temu gościła Liga Mistrzów. Piłkarze Żółtej łodzi podwodnej co prawda rok temu spadli z Primera División, ale ich banicja w drugiej lidze trwało zaledwie sezon. Teraz drużyna raczej Marcelino García Torala nie będzie walczyć o najwyższe cele, ale raczej o spokojne utrzymanie, ale kto ich tam wie, skoro ten sezon rozpoczęli od dwóch wygranych. Zespół swoje mecze rozgrywa na  Estadio El Madrigal. Stadion ten może pomieścić 22 tysiące widzów, czyli mniej więcej połowę całego miasteczka! Najciekawsze jest jednak to, że wpisując frazę Villarreal w wyszukiwarkę grafik Google, to pierwsze propozycje to tylko zdjęcia piłkarzy i stadionu klubu, a wpisując Villarreal city wyszukują się... foty z meczu zespołu z Manchesterem City.

West Bromwich
File:The Public Building.jpg
The Public / fot.: commons.wikipedia.org
Były klub Tomasza Kuszczka, czyli West Bromwich Albion, też pochodzi z małej miejscowości. Najmniejszej w całej Premier League i jedynej takiej, która ma poniżej 100 tys. mieszkańców, a dokładniej 75 405. Samo miasteczko znane jest z produkcji stali. WBA swoje mecze rozgrywa na The Hawthorns (stadion wybudowany w... 1900 roku! Gruntowną renowację od tamtego czasu przeszła tylko trybuna południowa!), obiekt ten pomieścić może 26 272 kibiców.

Francja
File:Ajaccio Port JPG2.jpg
Ajaccio
Nie, nie uważam ani Francji za małą, ani za jakąś wiochmeńską, ale opisywanie każdej francuskiej miejscowości, która ma przedstawiciela w Ligue 1 z osobna zajęłoby z kilka stron, bowiem niemal połowa (8 na 20 klubów) jest z miast, które mają poniżej 100 tysięcy mieszkańców, a ponad połowa z tej 8 (bo aż 5) to miejscowości, której nie mają nawet 50 tysięcy ludzi.

Oto taka mała tabelka, która przedstawi sytuacje tych zespołów:

Klub
Miasto (liczba mieszkańców)
Stadion (liczba siedzeń)
AC Ajaccio
Ajaccio (65 542)
Stade François Coty (12 000)
SC Bastia
Bastia (43 477)
Stade Armand Cesari (16 480)
Evian TG
Annecy (52 890)
Parc des Sports (15 600)
EA Guingamp
Guingamp (7 477)
Stade de Roudourou (18 126)
FC Lorient
Lorient (58 135)
Stede de Moustoir (18 500)
AS Monaco
Monako (36 371)
Stade Louis II (18 523)
FC Sochaux
Montbéliard (26 207)
Stade Auguste Bonal (20 025)
Valenciennes FC
Valenciennes (41 278)
Stade de Hainaut (25 000)

Najciekawszą miejscowością z pośród tych wszystkich jest Guingamp. W tym miasteczku mieszczącym się w północnej Francji mieszka zaledwie 7 477 osób, a Stade de Roudourou, na którym swoje mecze gra lokalny klub i beniaminek Ligue 1 EA Guingamp, mieści 18 126 widzów, czyli po raz dwa razy więcej niż ilość mieszkańców!

Holandia
Jako że kraj tulipanów jest znacznie mniejszy niż te trzy wyżej wymienione, to tutaj granicą było 50 tysięcy mieszkańców. To i tak pozwoliło mi na wyróżnienie trzech miasteczek.

File:Kerkrade-Kerk.JPG
Kerkrade
Jest Heerenveen (42 754), gdzie na miejscowy Sportklub co jakiś czas łapie się do europejskich pucharów. W zeszłym roku w play-off'ach LE klub przegrał dwumecz ze... znanym nam dobrze Molde FK! Serduszka swoje mecze rozgrywają na mieszczącym 26 800 widzów Abe Lenstra Stadion.


Idąc na południe jest Waalwijk (38 920). Stamtąd pochodzi RKC Waalwijk, którego obiekt to, mieszczący 7 500 kibiców, kameralny Mandemakers Stadion. Notabene miastem partnerskim tego miasta są polskie Chojnice.

I jeszcze dalej jadąc na południe, mamy Kerkrade (48 721), gdzie swoją siedzibę ma chyba najbardziej polski klub z pośród wszystkich wyżej wymienionych. Chodzi o miejscową Rodę, w barwach której gra dwóch bramkarzy z naszego kraju: Filip Kurto i Mateusz Prus. Duma Południa swoje mecze gra na Parkstad Limburg Stadion, na który może wejść 19 979 fanów.

Podsumowanie
Tak więc, w całej Europie piłka nożna to nie tylko stolYce i okolYce, ale także małe miasteczka. I jak pokazują historie tych klubów, nie zawsze są to typowi chłopcy do bicia, ale często silne ekipy, które często grają w europejskich pucharach.

źr. danych: wikipedia.org; fot.: commons.wikipedia.org

20 sierpnia 2013

Klub niepokornych polskich ligowców. Czyli witamy w Gaziantepsporze!

Już sama nazwa tego zespołu sprawia mi trudności w wymówieniu. Drużyna z miasta Gaziantep, leżącego na południu Turcji, największe sukcesy święciła na przełomie wieków, kiedy to zarówno w sezonie 99/00, jak i 00/01 zajmowała miejsce trzecie na podium. Do tych sukcesów powróciła dopiero dwa lata temu, kiedy to zajęła czwarte miejsce (przegrała też półfinał krajowego pucharu), a to dało tej drużynie możliwość gry w eliminacjach Ligi Europy, a mogło być jeszcze lepiej

Sokoły w Polsce są właśnie najbardziej znane dzięki udziałowi tej drużyny w europejskich pucharach. Po sukcesie w 2011, latem tego samego roku Gaziantepspor rywalizował w III rundzie eliminacji LE z Legią Warszawa, która cudem okazała się być lepsza. Od tamtego czasu Turkom nie idzie już tak dobrze w ich lidze - w ostatnich dwóch sezonach dwukrotnie zajęli oni 10. miejsce.

Semir Štilić
Przechodzę już jednak do tematu. Oto bowiem dziś na światło dzienne wyszła informacja, iż jeden z lepszych techników w naszej lidze w historii (a może tylko w Lechu?), został nowym zawodnikiem drużyny z Kamil Ocak Stadyumu. Ostatni sezon pomocnik spędził bez sukcesów w Karpatach Lwów, które wystawiły go na listę transferową. Jeszcze kilka dni temu mówiono o tym, że on i paru innych synów marnotrawnych Lecha chcą do Kolejorza wrócić. Wrócił jednak tylko Dimitrje Injac. Reszta została na lodzie, ale to głównie ich własna wina. Kibice w Poznaniu nadal go lubią, założyli nawet stronę na Facebook-u, mającą na celu przywrócenie go na Bułgarską. Prezes klubu z Wielkopolski, Karol Klimczak stanowczo jednak transfer wykluczył

Bośniak dziś trafił jednak do tureckiej Süper Lig! Nie wydaje się to krok w tył w jego karierze (w stosunku do Karpat oczywiście), ale kiedy był jednym z najlepszych piłkarzy w Ekstraklasie, to mówiono o takich firmach, jak: Borussia Mönchengladbach (dwukrotnie, nawet po rozstaniu się z wicemistrzem Polski), Schalke 04 Gelsenkirchen. Ostatnio mówiono jeszcze o tym, że najlepszy polski trener piłkarski Franciszek Smuda chce go do swojej Wisły Kraków.

Wydaje się więc, że talent bośniackiego pomocnika został jednak zmarnowany. Ale czy to nie on jest sobie poniekąd winny? Gdyby przedłużył kontrakt z Lechem, obniżyłby nawet swoje zarobki nieco, to teraz mógłby śmigać na boiskach takiej Bundesligi. Gdybanie...

Abdou Razack Traoré
W drużynie prowadzone przez byłego gracza Fenerbahçe Bülenta Uyguna jest również inny znakomity pomocnik, który jednak w Polsce grał bardziej pod bramką rywali. Urodzony w Abidżanie (WKS) reprezentant Burkina Faso w Lechii Gdańsk był zdecydowanie wyróżniającym się piłkarzem.

Wiadome było, że klub grający na przepięknej PGE Arenie nie sprosta warunkom finansowym stawianym przez byłego zawodnika Rosenborga. Zdecydowano jednak o gracza walczyć. Nie udało się, Traoré kontraktu nie przedłużył i z dniem 31 grudnia 2012 roku stał się wolnym zawodnikiem.

24-latek był już podobno dogadany z prowadzonym wówczas przez Macieja Skorżę Al-Ittifaq. Ostatecznie do Arabii Saudyjskiej nie trafił i wylądował w Turcji.

Wiele jednak wskazuje, że z Semirem w jednej drużynie nie zagra. Na dniach ma rozwiązać kontrakt i chętnie... wróciłby do Polski. Menadżerowie piłkarza zgłosili się już wcześniej do Lecha, jednak Kolejorza nie stać jest na płacenie pomocnikowi 300 tysięcy euro rocznie. Stać jest na taki wydatek za to Legię, w której i sam Traoré chętnie by zagrał. Ciekawe, czy będzie mu dany powrót do kraju nad Wisłą?

Darvydas Šernas
Ostatnim piłkarzem w moim zestawieniu jest jeden z najlepszych strzelców Widzewa Łódź w ostatnich latach (a może nawet w całym XXI wieku). Litwin był rewelacją drużyny z al. Piłsudskiego, w latach 2009-2011 zaliczył dla łodzian 25 goli we wszystkich rozgrywkach. Jako że w drużynie czterokrotnych mistrzów Polski pieniędzy już wtedy nie było, napastnik latem 2011 odszedł do Zagłębia Lubin za marne 400 tysięcy euro (marne, bowiem jeszcze pół roku wcześniej Lech proponował za niego 800 tysięcy euro, ale Widzew chciał wówczas okrągły milion).

W Lubinie Šernas kariery nie zrobił. W ciągu półtora roku dla Miedziowych zaliczył we wszystkich rozgrywkach zaledwie 7 goli (w tym 2 z rzutów karnych). Nic więc dziwnego, że Zagłębie chciało się dobrze zarabiającego (100 tysięcy złotych miesięcznie) snajpera pozbyć. Udało się go wypożyczyć na początku tego roku do Gaziantesporu właśnie. Podobnie jak Traoré w Turcji spisywał się całkiem nieźle. W 16 meczach rundy wiosennej trafił 6 razy do siatki rywali. Działacze tamtejszego klubu zdecydowali się teraz napastnika wykupić za około 200-300 tysięcy euro.

Litwin z całej historii wyszedł pozytywnie, ale szkoda, że i jemu nie dano szans grać w jakimś jeszcze lepszym klubie. Jeszcze taka ciekawostka: słowo šernas w języku litewskim to dzik...

Podsumowanie
Mieliśmy już swoją kolonię w Trabzonsporze, mamy w Borussii, mamy też (chociażby połowicznie) w Gaziantepsporze. Szkoda jednak, że piłkarze ci nie grają nadal w Polsce, bo nasza liga mogłaby być znacznie ciekawsza, a i oni sami wylądowaliby może w jakiejś dobrej lidze na zachodzie. Co wy myślicie o karierach tych trzech zawodników? Piszcie! A... i jeszcze jedno: czy tylko mi się zdaje, że gdyby wszystko dobrze poszło, to cała trójka mogła razem grać w Lechu?!

12 sierpnia 2013

Wakacyjne historie: Corralejo

Tak oto prezentują się kasy i brama główna obiektu
Otwieram nowy cykl. Wiem, że lekko spóźniony, bo trwa już druga połówka wakacji, ale zawsze jakieś urozmaicenie. Mam nadzieje, że nie będzie on jednorazowy, bo choć mam coś w zanadrzu, to życzę sobie, żebym miał czas, aby coś tu podesłać.

Murawa lepsza niż na Narodowym
Pod koniec ubiegłego miesiąca udałem się na wakacje do Hiszpanii, a dokładniej na Fuertaventurę, jedną z wysp na tzw. kanarach. Oprócz błogiego lenistwa, nie omieszkałem sobie pozwiedzać. Okazało się bowiem, że wbrew pozorom, tamte rejony są bardzo sportowe, a ku mojemu zdziwieniu nawet piłkarskie.

Klubowy autobus...
Odwiedziłem chociażby Lanzarotę - wyspę, na której został odkryty talent Franka Bagnacka. To ten krnąbrny młodzian z FC Barcelony, który przeżył w swoim życiu wiele ciekawych historii i od zawsze wiedział, że zagra w Europie.

Zacne trybuny
Źle to nieco zacząłem, gdyż nie wspomniałem, że na popularnej Fuercie mieszkałem w Corralejo - chyba najbardziej piłkarskiej miejscowości na całej wyspie. Oczywiście, w innych jej rejonach też się w piłkę gra, ale kluby z powodów czysto finansowych odeszły gdzie indziej w niepamięć. UD Pájara Playas de Jandía, UD Fuerteventura - tych klubów już nie ma, jak to jest napisane na angielskiej Wikipedii: due to the lack of funds (z powodu braku funduszy). Zostało już tylko CD Corralejo - zespół grający w Tercera División.

Logo Socios - kibiców CD Corralejo
Kiedy dowiedziałem się, że takowy klub tam istnieje (a było to jeszcze w Polsce), szybko sprawdziłem sobie terminarz trzeciej ligi. Niestety, ku braku mojego zaskoczenia (gdyż tego się niestety spodziewałem), rozgrywki te rozpoczynają się, podobnie jak Primera Divisón, dopiero w sierpniu.

Wspomniane pomidory
Nie poddałem się jednak. Mój hotel znajdował się bowiem zaledwie ok. 350 metrów od obiektu drużyny prowadzonej przez Miguela Santanę - Estadio Vicente Carreño Alonso. Udałem się tam (notabene z babcią), obszedłem go wzdłuż i wszerz. Dzięki swojej ciekawej poniekąd konstrukcji, płyta boiska jest kompletnie niewidoczna, bowiem trybuny są kamienne, tym samym będąc murem. Udało mi się jednak wejść na kamień, na którym to dało się co nieco zauważyć. Nagle zauważyłem pewnego pana w niebieskiej koszulce Adidasa. Spojrzał on na nas. Wsiadł na swój rower, gdzieś pojechał. Kiedy udawaliśmy się już w drogę powrotną, postanowiłem spojrzeć jeszcze przez dziurkę w metalowych drzwiach. Te nagle się otworzyły i ujrzeliśmy w nich tego miłego pana Hiszpana. Spytał się skąd jesteśmy, powiedzieliśmy, że z Polski. Zaprosił nas do zwiedzenia obiektu. Tak więc, przy odrobinie szczęścia, udało mi się wykonać kilka ciekawych zdjęć. Po raz pierwszy w życiu widziałem pomidory rosnące na stadionie piłkarskim. 
Trzeba przyznać, że jak na czwarty poziom rozgrywkowy, to klub ma zacny obiekt. Wiele polskich zespołów (nawet tych z I ligi) mogłoby zazdrościć takiego stadionu. A taki obiekt Ruchu Chorzów też wcale ładniejszy też nie jest.

Tamtejsza pogoda jest cudowna - cały rok pogoda nie spada poniżej dwudziestu-kilku stopni. Czemu by więc nie zbudować tam piłkarskiej potęgi? Choćby dlatego, że na całej wyspie żyje zaledwie 100 tysięcy osób, a i sytuacja finansowa w Hiszpanii za różowa nie jest.

Tak na koniec - dla dociekliwych: Vicente Carreño, którego obiekt w Corralejo nosi imię, to (z tego, co udało mi się odnaleźć w sieci) doktor sportowy specjalizujący się w hepatologii.

A wy - co porabiacie w te wakacje? Coś na sportowo? Czy może jednak lenistwo? Piszcie!