aosporcieaosporcieaosporcie

18 kwietnia 2014

Mundialowo: Czemu Argentyna wygra Mistrzostwa Świata? (cz. 1)


Przed tym sezonem napisałem co nieco o Atlético Madryt. Póki co to proroctwo w sumie się sprawdza, więc czemu nie miałbym tego samego zrobić teraz odnośnie MŚ w Brazylii. Czy Argentyna ma szanse na triumf na ziemi największego wroga? Według mnie: i owszem.

Messi kluczem do sukcesu
Leo Messi nigdy nie był w dla swojej reprezentacji tym samym zawodnikiem co dla Barcelony. W Dumie Katalonii błyszczał, przyjeżdżał na zgrupowanie Albicelestes i... kicha. Oczywiście zdarzały mu się przebłyski, lepsze spotkania, nawet hat-tricki, ale wielki talent z Rosario nigdy nie dominował w błękitno-białej koszulce jak w trykocie Blaugrany.

Dotychczas czterokrotny zdobywca Złotej Piłki grał na dwóch Mundialach. W 2006 występował na nich jako nadzieja argentyńskiego futbolu. Był po całkiem udanym sezonie 05/06, w którym w 17 ligowych spotkaniach strzelił 6 goli, zaliczając przy tym też 3 asysty.

Wtedy jeszcze zarówno w Barcelonie jak i w reprezentacji grał z 19. na plecach. Dycha należała do Juana Romána Riquelme, który notabene gra jeszcze do dzisiaj i dorabia na sportową emeryturę w swoim domu - gra bowiem dla Boca Juniors, zresztą reprezentuję barwy ekipy z Buenos Aires od 2008 roku.

Wracając do Messiego - ten w Niemczech po raz pierwszy zagrał wówczas w drugim meczu swojej reprezentacji. Jego ekipa była już wtedy po wygranym 2:1 meczu z Wybrzeżem Kości Słoniowej i walczyła o awans. W spotkaniu z Serbią i Czarnogórą wszedł na boisko na kwadrans przed końcem spotkania, w 88' minucie strzelił gola. Dzięki temu trafieniu atomowa pchła została najmłodszym strzelcem w turnieju oraz szóstym najmłodszym zdobywcą gola w historii Mistrzostw Świata. Alibcelestes wygrali ten mecz 6:0.



Spotkanie z Holandią rozpoczął już od pierwszej minuty. W tym starciu żadnej z drużyn nie udało się jednak strzelić gola, co ostatecznie dało obu ekipom po siedem punktów. Argentyna wyszła z grupy C z miejsca pierwszego dzięki lepszemu bilansowi bramek.

W fazie pucharowej na boisku spędził znacznie mniej minut. Wystąpił jedynie w 1/8 finału z Meksykiem, gdzie pojawił się pod koniec spotkania. Zdobył nawet gola, sędzia dopatrzył się jednak w tej sytuacji spalonego. Argentyna awansowała dopiero po dogrywce.

Słowak o twarzy faszysty
Do Messiego wrócimy jeszcze za chwilę. Spotkaniu ćwierćfinałowemu z Niemcami muszę jednak poświęcić osobny paragraf. Nigdy bowiem nie zapomnę reakcji mojego taty i niektórych internautów po właśnie starciu Argentyny z gospodarzami turnieju.

Słowacki arbiter tego spotkania, pan Ľuboš Micheľ, pozwalał tego dnia na nieco bardziej otwartą grę. Nie popełnił aż tylu błędów, ale nie gwizdał w południowym, tylko bardziej angielskim stylu.

Zawisłość do naszych zachodnich sąsiadów jest podkreślana szczególnie podczas wydarzeń sportowych. Komentarze wielu kibiców po tym spotkaniu były jednoznaczne: Ten faszysta ze Słowacji pomógł im awansować.

Czy rzeczywiście się tak stało? Śmiem wątpić, ale powiedzmy sobie szczerze: odpadnięcie z tamtego turnieju Argentyny i Brazylii już w ćwierćfinale to jedne z dwóch największych zaskoczeń całych MŚ w 2006 roku.

Zresztą - piłkarze obu ekip tego dnia też nie zatrzymali, co widać na zdjęciu powyżej. Co ciekawe, wideo z tej kłótni w Internecie nie znajdziemy. Cenzura FIFA trwa w najlepsze.

Messi faworyt
O ile w 2006 roku Messi był jeszcze młodziutkim i dobrze zapowiadającym się piłkarzem, o tyle cztery lata temu traktowany był już jako gwiazda pełną gębą. Przystępował do turnieju w RPA jako zdobywca Złotej Piłki France Football za rok 2009, najlepszy strzelec sezonu 09/10 w LM oraz Primera División. Jednym słowem - piłkarz (niemal) totalny. Brakowało sukcesu reprezentacyjnego, nie licząc złotego medalu IO w Pekinie.


Messi już z dziesiątką na plecach wystąpił we wszystkich trzech grupowych spotkaniach Albicelestes w pełnym wymiarze czasowym. W ostatnim pojedynku z Grecją wystąpił nawet z opaską kapitańską. Gola w fazie grupowej jednak nie trafił, co było dość sporym zaskoczeniem. Argentyna wyszła jednak dość pewnie z pierwszego miejsca.

Przyszła 1/8 finału i znowu spotkanie z Meksykiem. Messi znowu bez gola, ale pewna wygrana 3:1 daje awans dalej. Historię ćwierćfinałowego spotkania z Niemcami znacie już pewnie wszyscy. Późniejsi zdobywcy brązowego medalu przejechali się niczym walec po Argentynie, wygrywając 4:0.

To było chyba jedyne spotkanie tamtej imprezy, którego na żywo w telewizji nie widziałem, gdyż płynąłem statkiem z greckiej wyspy Samos w kierunku Turcji. Do dzisiaj nie uważam, że wycieczka tego dnia była strzałem w dziesiątkę i ominął mnie dzięki niej jeden z najsmutniejszych dni w historii Argentyny.


Podczas tamtych mistrzostw Diego Maradona ustawiał Messiego jednak na dziesiątce i to nie on był w sumie odpowiedzialny za strzelanie goli. Niemniej jednak, geniusz z Rosario podczas tamtej imprezy zawiódł. Najlepszym jego spotkaniem, zdaniem większości ekspertów, było grupowe starcie z Grecją, za które zawodnik Barcelony dostał tytuł zawodnika meczu.

Tym razem będzie victoria
Kluczem do zwycięstwa Argentyny na brazylijskiej ziemi będzie niewątpliwie dobra forma Leo Messiego. Bez atomowej pchły na poziomie Alejandro Sabella będzie miał ciężki orzech do zgryzienia.


W tym roku powinno być Messiemu paradoksalnie łatwiej. Niby musi coś udowodnić wszystkim, sezon ma bowiem słaby, tak samo jak słaby sezon ma jego Barcelona. Z drugiej jednak strony jest w wieku idealnym dla piłkarza - ma 26 lat, jest kapitanem swojej drużyny. Kiedy, jak nie teraz, ma zdobyć najważniejszy puchar na świecie? W dodatku na ziemi największego reprezentacyjnego wroga.

Argentyna trafiła do grupy F. Zagra tam m.in. znowu z Nigerią. Na dzień przed właśnie spotkaniem z afrykańską ekipą, notabene kończącym rywalizację w tej grupie, Messi skończy 27 lat. Za kolejne cztery lata będzie już bliżej końca niż początku. Mistrzostwa w Brazylii mogą należeć właśnie do niego.

Więcej o argentyńskim futbolu na Albicelestes.pl


Dzisiaj było o Messim, a już wkrótce przyjrzę się bardziej całej reprezentacji Argentyny. Do samego napastnika jeszcze wrócę przy okazji artykułu na temat wielkiej reklamowej bitwy przed piłkarskimi imprezami. A tymczasem mam pytanie do Was: czy Albicelestes w tym roku będą faworytem, a może raczej czarnym koniem turnieju? Piszcie!

8 kwietnia 2014

Mundialowo: Hity i kity, czyli muzyczne mistrzostwa


Mundial zbliża się wielkimi krokami. Od lat to już nie tylko impreza sportowa, ale i wielkie pole marketingowe dla FIFA. Międzynarodowa federacja i jej sponsorzy chcą jak zwykle zarobić. Nie obyło się więc bez oficjalnej piosenki MŚ w Brazylii, która wczoraj znalazła się na YT.

We Are One
W tym roku padło na Pitbulla. Federacja od dawien dawna nie przejmuje się tym, że dany artysta nie pochodzi z kraju gospodarza. Ale o tym może nieco za chwilę. No - kto nie słyszał, to niech sobie posłucha...



To jest mój blog, więc będę oceniał tak, jak mi się to żywnie podoba. Każda nowa piosenka nie ma tego czegoś, co się w końcu potem pojawia. No może prawie każda (o tym też za chwilę). Może jak ujrzę teledysk, to moje wrażenia będą inne. Na razie są takie, jakie są. Powodem mojego lekkiego zmartwienia może być sam Pitbull, którego wielkim fanem nie jestem i podobnie jak część internautów uważam, że każda jego piosenka jest podobna.

Premiera utworu miała co prawda miejsce w nocy polskiego czasu, ale już wcześniej znany był tytuł i wykonawcy... więc kochana sieć nie dała na siebie długo czekać i od razu wyczarowała nam pełno nie do końca oryginalnych utworów (przynajmniej pod względem nazwy). Zresztą ten należy do moich ulubionych.

Waka Waka
Ktoś trafnie napisał: Nie oszukujmy się. Każda piosenka, która byłaby tą oficjalną tegorocznego Mundialu byłaby gorsza, bo będzie tą po Waka Waka. Powiedzmy sobie szczerze - trudno nie zgodzić się z tą opinią. Utwór zaśpiewany przez Shakirę przeszedł do historii muzyki, a to jest, przynajmniej w przypadku sportowych kawałków, niezwykłą rzadkością.



W przypadku tej piosenki nie miałem żadnych wątpliwości. Od razu przypadała mi do gustu i jeszcze tego samego dnia, kiedy po raz pierwszy ją usłyszałem, nuciliśmy ją wraz z kolegami na boisku.

Swoją drogą Shakira, bardzo ciekawa postać nie tylko pod względem muzycznym, też nie jest Afrykanką (chociaż ma co nieco wspólnego z arabską częścią tego kontynentu), ale w klimaty RPA wkomponowała się kapitalnie. W związku z tym liczę na Jennifer Lopez, która w We Are One od siebie też coś dodała.

Piosenka to nie hymn
Mało kto wie, ale od pewnego czasu każde MŚ posiadają dwa oficjalne utwory. Jeden z nich to oficjalna piosenka, a druga to hymn. I o ile Waka Waka jest znana w sumie na całym świecie, to już hymn imprezy, czyli Sign of a Victory (wykonany przez R. Kelly oraz tradycyjny afrykański chór a'la gospel) sprzed niemal czterech lat już niekoniecznie, co pokazuje nam wskaźnik wyświetleń na YT: ponad 640 mln do nieco ponad 9 mln.


A przyznajcie szczerze - ten hymn też jest całkiem miły dla ucha. I również iście afrykański. Oj - co to były za mistrzostwa (przynajmniej pod względem muzycznym).

O Brazylię się nie martwię - kultura tamtego kraju daje nam naprawdę nadzieję na świetną imprezę. A dodajmy jeszcze, że hymn brazylijskiego Mundialu po finale wykona sam Santana! Towarzyszyć mu będą raper z Haiti Wyclef Jean, zdobywca nagrody Latin Grammy Brazylijczyk Alexandre Pires i Szwed Avicii, a więc też twarze znane w świecie muzycznym.

W tym roku więc i hymn może być naprawdę bardzo popularny. Na razie jeszcze go opinia publiczna nie poznała. Wiemy jedynie, że jego tytuł to We Will Find A Way (co w wolnym tłumaczeniu znaczy Damy sobie radę), a jego premiera będzie mieć miejsce pod koniec kwietnia.

Nie zawsze znane
Piosenki mistrzowskie nie zawsze były takie znane jak obecnie. Czy ktoś z Was pamięta może The Time Of Our Lives, czyli oficjalny hit MŚ w Niemczech?



Utwór może i ambitny, dla mnie osobiście ciekawy i dobry. Niemniej jednak pod względem marketingowym nie tak chwytliwy jak choćby Waka Waka - czyli po prostu zapomniany.

Walka duopolistów
Duopol Coca-Coli i Pepsi trwa w najlepsze. Co prawda, to ta pierwsza z firm jest partnerem FIFA, ale ta druga ze względu na gwiazdy, jakie ma w swoim portfolio (z Messim jako wisienką na torcie), też nie odpuszcza. Tak swoją drogą - już nie mogę się doczekać kolejnej reklamy Pepsi z gwiazdami futbolu.

Chyba każdy pamięta zarówno Wavin' Flag (piosenka do dzisiaj jest puszczana w polskich stacjach radiowych!) oraz tę reklamę z niesamowicie nastrojowym utworem Akona - Oh Africa (obejrzyjcie też ten teledysk, bo to świetny dowód na to, że Gotye nie był pierwszym człowiekiem-ścianą w historii muzyki).

W tym roku Pepsi jeszcze śpi, chociaż wydała już swoje puszki z Messim w roli głównej (będę miał zdjęcie, to wstawię tutaj). Coca-Cola swój utwór już ma, w kilku wersjach. To The World Is Ours.


Kończę już o tych reklamach, bo o nich jeszcze będzie. Już niedługo przyjrzę się bowiem najciekawszym mundialowym reklamom w historii. A na koniec jeszcze pytanie do Was: która z piłkarskich piosenek jest Waszą ulubioną? Piszcie!

30 marca 2014

Weekend, który pozbawił Poznań dwóch awansów

To się nazywa pech. W ten weekend niemal wszystkie poznańskie ekipy, które jako tako liczą się w swoich ligach, przegrały swoje spotkania. Pewnie nie pisałbym o tym, gdyby nie okazało się, że te wyniki z tego właśnie końca tygodnia sprawią, że praca z całego sezonu poszła się...

Będzie medal?
Zacznijmy jednak od pozytywów (tak - takowe też były!). Wczoraj futsalistki AZS UAM Poznań pokonały AZS UJ Kraków 6:4 i zachowały szanse na brązowy medal Mistrzostw Polski. Poznanianki są teraz na czwartym miejscu w ligowej tabeli, mając tyle samo punktów, co trzecia ekipa - LKS RB Kocur Głogówek (ta drużyna w tej kolejce jednak jeszcze nie grała, a swój mecze rozegra dzisiaj o 15).


Cieszy mnie jednak, że akademiczki są bliskie podium. Po waterpolistach z DSW Waterpolo Poznań (o nich jeszcze będzie, nie tylko dzisiaj) to kolejny poznański klub, który ma szanse na medal Mistrzostw Polski! A to niestety w przypadku naszych drużyn w ostatnich latach zdarza się niezwykle rzadko (nie licząc hokeja na trawie).

Będzie utrzymanie?
Nie tylko to jest radosna nowina. W mieście, w którym od lat sporty halowe są traktowane po macoszemu udaje je się jednak utrzymać przy życiu. Szczypiorniści MKS Poznań pokonali w sobotni wieczór Kar-Do Spójnia Gdynia 26:25 i są już pewni utrzymania w I lidze.

Jak na beniaminka jest to wynik godny. Jak na kilkusettysięczne miasto - już nie. Poznań ma naprawdę wielu utalentowanych piłkarzy ręcznych, jednak polityka miasta wobec nie tylko nich w ostatnich latach nie jest najlepsza. Dobrze jednak, że w kolejnym sezonie będziemy mieli mieć ekipę na drugim poziomie rozgrywkowym w tym niewątpliwie popularnym (również pod względem marketingowym) w Polsce sporcie.

Będzie spadek?
Jeśli mówimy, że sporty halowe są przez nasze miasto olewane, to co możemy powiedzieć o rugby, który na poziomie krajowym jest niestety przez Ministerstwo Sportu w głębokim poważaniu? Wracając jednak do naszego miasta - Posnania przegrała na starcie rundy wiosennej Ekstraligi 26:25 Kar-Do Spójnia Gdynia i nadal zajmuje ostatnie miejsce w ligowej tabeli...

Nie zamknę tego paragrafu bez napisania o innej ekipie, której jednak plany były znacznie inne. Warta również w sobotę przegrała z Ruchem Zdzieszowice 3:1 i teraz jest bliżej strefy spadkowej niż tej, która będzie premiować awansem do I ligi. Jeżeli jesteście kibicami o mocnych nerwach (albo dużym poczuciu humoru), to możecie nawet obejrzeć skrót z tego spotkania:



Cóż można rzec - plany były zupełnie inne. Czy to wina trenera? Znaniem władz klubu - nie. Problem tkwi w piłkarza. Zdaniem kibiców i owszem. Chcą zwolnienia Marka Kamińskiego właściwie już od początku tej rundy (jak nie wcześniej). Zamiast jednak wzajemnego przerzucania winy, może by tak warto wziąć się wreszcie do gry?

Plany pani prezes były duże - awans do I ligi, gra na Stadionie Miejskim. Coś się jednak obawiam, że przy takiej grze niedługo nawet Ogródka nie uda się zapełnić. A setne urodziny klubu z Drogi Dębińskiej (które miałby miejsce dwa lata temu) mogą być ostatnimi, które były tak hucznie obchodzone.

Będzie BLK?
Ano nie będzie. Koszykarski Poznań City Center AZS (naprawdę śmieszna nazwa) przegrały we własnej hali z MKK Siedlce 46:68. Była to druga porażka naszego zespołu w rywalizacji do dwóch zwycięstw, toteż poznanianki straciły szanse na awans do Basket Ligi Kobiet.

Naprawdę szkoda pracy na przestrzeni całego sezonu, ale akurat o koszykarki jestem jakoś dziwnie spokojny. Awansują za rok (jeśli TriGranit nie rozmyśli się ze sponsorowania poznańskiego zespołu), a wówczas mogą być naprawdę silną ekipą jak na polskie standardy. Warto powalczyć o trzecie miejsce w rozgrywkach I ligi (rywalem AZS-u będzie przegrany z pary Dekorex Pabianice - Ślęza Wrocław), bo przy dobrych wiatrach (a właściwie złej sytuacji finansowej w innych miastach) awans może przyjść nawet najbliższego lata. Z drugiej strony naprawdę szkoda braku porządnej hali w naszym mieście, na której godnie byłoby grać mecze Ekstraklasy (chociaż małych obiektów mamy bez liku).

Będzie majster?
Nie mogłem zapomnieć o Lechu. Mecz w Warszawie niby był o 1,5 pkt., niby o pietruszkę, a jednak przegrana z Legią zawsze będzie boleć. I naprawdę szkoda, bo Kolejorz prezentował się we wczorajszym meczu naprawdę dobrze na tle słabych mistrzów Polski.

Oceniając wczorajszy mecz (który notabene komentowałem na antenie TakSięGraTV) nie sposób nie wspomnieć o Szymonie Pawłowskim, który jest w ostatnim czasie zdecydowanie najlepszym piłkarzem Lecha. Dwa gole strzelone Piastowi Gliwice w niedawnym meczu odblokowały byłego gracza Zagłębia Lubin. Wicemistrz może i wczoraj przegrał, ale przynajmniej w dobrym stylu.

Są też pozytywy
Na szczęście nie tylko futsalistkom się w ten weekend powiodło. Teraz żużel! Początkowo ten wpis miał nosić tytuł czarny weekend dla poznańskiego sportu (co świetnie nawiązywałoby do żużlu), ale ostatecznie zrezygnowałem z tej wersji. Z czarnego sportu nie rezygnują natomiast w Gnieźnie! Nowym sponsorem Startu została firma Carbon. Dodatkowo, zespół prowadzony przez Dariusza Śledzia pokonała w sparingowym meczu GKM Grudziądz i jest na dobrej drodze do tego, by już wkrótce powrócić na żużlowe salony.

Nie mogłem też zapomnieć o sporcie, który sam uprawiam. Piłkarze wodni DSW Waterpolo Poznań wygrali swoje oba mecze z WTS-em Bytom i są wiceliderami tabeli Mistrzostw Polski! Już za niecały miesiąc na Termach Maltańskich odbędą się dwa arcyważne pojedynki z UKPW Legią Warszawa. W związku z tym dwumeczem również a o sporcie planuje coś ciekawego, o czym z pewnością będziecie informowani.

Najważniejsze będą jednak spotkania z Arkonią Szczecin, która ma teraz tyle samo punktów, co poznaniacy. Te spotkania czekać nas będą dopiero w maju.

Może i był to trochę smutny weekend dla poznańskiego sportu, ale mimo wszystko cieszy to, że w Poznaniu rozwijają się te mniej popularne dyscypliny. Już za tydzień odbędzie się np. Puchar Polski w Lacrosse! Tam też postaram się być!