aosporcieaosporcieaosporcie

17 lutego 2014

aos pomaga: Mają Haka Na Raka!

Jeżeli myślicie, że to jakaś podła reklama, to się mylicie! a o sporcie bowiem wkracza w nową fazę swojego rozwoju! Postanowiłem bowiem wesprzeć bardzo szlachetną akcję moich kolegów z gdańska. Właśnie mój blog został patronem medialnym Katolik Angels, grupy biorącej udział w ogólnopolskiej akcji Mam Haka Na Raka. Ekipa ze Słupska szerzy wiadomości na temat walki z chłoniakiem oraz zachęca do profilaktyki.

W tym roku ruszyła siódma już edycja ogólnopolskiej akcji Mam Haka Na Raka. Tym razem dotyczy ona chłoniaka czyli nowotworu układu chłonnego, o którym niewiele mówi się na codzień.

Grupa Katolik Angels ze Słupska do akcji włączyła się w grudniu ubiegłego roku. Uczniowie Szkoły Katolickiej wchodzący w jej skład szybko zaczęli działać. W ciągu kilku miesięcy byli w stanie przeprowadzić lekcje na temat chłoniaka w wielu słupskich szkołach, zorganizować prelekcję z lekarzem onkologiem, namówić do współpracy (oraz do wywiadu) wiele znanych w regionie osobistości czy zorganizować koncert.

Wszystkie działania grupy mają na celu szerzenie w społeczeństwie wiadomości na temat tej osobliwej choroby, namawianie do zdrowego trybu życia oraz do profilaktyki. Pod hasłem Nie daj się rakowi, powiedz STOP chłoniakowi uczniowie ze Słupska chcą edukować społeczeństwo na temat tej choroby, licząc na to iż dzięki temu liczba zachorowań i zgonów znacznie spadnie.

Wbijajcie już teraz na fanpage Katolik Angels na FB, na którym znajdziecie aktualne newsy związane z działaniem grupy!

15 lutego 2014

Ta sobota przejdzie do historii (nie tylko) polskiego sportu

Nie będę pisał tego, co już doskonale wiecie. A wiecie co? Jednak będę! Polacy zdobyli dzisiaj dwa złote medale na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Soczi! Dokonali tego: najpierw Zbigniew Bródka w wyścigu na 1500 m w panczenach, a potem Kamil Stoch w konkursie na normalnej skoczni!

To już chyba doskonale wiemy wszyscy. Warto jednak powiedzieć, że cały ten dzień był absolutnie niesamowity. Przejdzie nie tylko do historii polskiego sportu, ale i światowego, ale o tym za chwile!

Dobry team nie jest zły
Sam dzień rozpoczął się dla polskich kibiców już nieco wcześniej. Nasza kobieca drużyna w biegach narciarskich zaprezentowała się w sztafecie 4x5 km (dwie zmiany klasykiem, dwie łyżwą) naprawdę dobrze, zajmując 7. miejsce. Celem była lokata wyżej, ale powiedzmy sobie, że przy tych wszystkich perturbacjach, które działy się ostatnio wokół chociażby Justyny Kowalczyk, to i tak jest wielki sukces!

Największą sensacją wspomnianego biegu nie był jednak wcale wyczyn Polek, ale brak medalu dla Norweżek! Murowane faworytki do zdobycia wszystkiego zajęły dopiero 5. pozycję, co chyba wszyscy uznali za porażkę, norweskie media za porażkę narodową, a bukmacherzy łapali się za głowę.

Najbardziej wściekła była rzecz jasna Marit Bjoergen, która po zawodach przyznała, że narty jej nie jechały. Od razu zaczęły się domysły i spekulacje, a po tyłku najbardziej oberwał szef norweskich serwismenów - Knut Nystad.

Co ciekawe, wicemistrzyniami olimpijskimi zostały Niemki, które przed samym startem stawiane były jako kandydatki... do walki z Polkami o wspomniane szóste miejsce (albo raczej na odwrót). Złoto zdobyłaCharlotte Kalla Szwedki.

Tak kończąc temat biegów narciarskich, to trzeba przyznać, że Norweżki wyszły na frajerki. Podczas letnich zgrupowań zaproponowały one bowiem współtowarzyszenie... Kalli.

Była Wenta, jest Bródka!
Trzeba też oddać to, że Polacy specjalizują się w tworzeniu nowych jednostek czasu. Kiedyś była Wenta (a co tam - przypomnijmy to sobie), a dzisiaj utworzona została Bródka, czyli... 0,003 sekundy. O tyle strażak z Głowna wyprzedził faworyzowanego Koena Verweija, który nie ukrywał po końcowych wynikach swojej opinii na ten temat. Ten screen jest przecież genialny:

A ten jeszcze lepszy:

No normalnie radość Holendra osiągnęła niesamowity pułap. Już Denny Morrison cieszy się bardziej z brązowego medalu. Jeżeli oczywiście minę łyżwiarza Oranje można nazwać uśmiechem.

Cieszę się też strasznie z powodu złota dla Zbyszka z zupełnie innego powodu. Może bowiem teraz polskie władze zrozumieją, że KRYTY tor do łyżwiarstwa szybkiego to nie jest jakieś widzimisię lub rarytas, a STANDARD. I może nie będą już potrzebne takie filmy (notabene naprawdę piękne):


Kamil już nie musi pożyczać od Justyny
No cóż. Co mogę tutaj dodać do wyczynu Kamila Stocha, który jako pierwszy Polak w historii zdobył dwa złote medale na ZIO i jako pierwszy skoczek w historii zdobył dwa złota w indywidualnych konkursach na ZIO? Nie dużo można tu dodać, bo właściwie opisać się tego nie da. To po prostu coś niesamowitego (to słowo powtarza się przez cały artykuł).


Najpierw nadmienię, że żałuję Piotrka Żyły. Naszemu wesołkowi od początku imprezy w Soczi nie wiedzie się najlepiej, a dzisiaj nie zdołał się zakwalifikować nawet do drugiej rundy. Na szczęście nasz skoczek nie załamuje się, co świetnie potwierdza jego motto:

Wracając do Kamila, to nasz mistrz z Zębu nie będzie już musiał pożyczać na Przegląd Sportowy. Ten zacny suchar, a właściwie świetny kawał znają już chyba wszyscy... Dziennikarze, moi rodzice, prezydent, premier. No ale teraz jeszcze przez moment był nowy, mówiący o tym, że Kamil w sobotę Justynie będzie mógł oddać. No i może!

Jak jeszcze jesteśmy przy żartach i żarcikach, to czas na cytat Igrzysk... no ok, może dnia (chociaż w tej zakładce wybrałem inny, mniej szałowy, ale równie cenny), czyli fragment wypowiedzi Kamila po zawodach, dotyczący tego, że jego żona zawitała do Soczi: - Żona wyskoczyła może nie jak Filip z Konopi, ale Ewa ze skrzyni. Pełna konspiracja!

No i jeszcze podsumowanie tego, co zrobił Kamil. Istny majstersztyk:

Tylko proszę bez animozji politycznych!

Mój mistrz Kasai
Dla mnie mistrzem jest jednak jeszcze ktoś. Noriaki Kasai to człowiek, który mnie fascynuje. Niektórzy uważają go za tego, który tworzył świat, inni za dziadka, a ja za mistrza. Japończyk zdobył swój drugi medal olimpijski, znowu srebrny. Ten pierwszy wywalczony został przez niego... 20 lat temu w Lillehammer. Trochę czasu od tego wydarzenia minęło, a skoczek z Shimokawy wciąż czynnie bierze udział w zawodach. I to z jakimi efektami!

Gdyby dzisiaj rozegrany został konkurs drużynowy, to wcale nie Polacy byliby na pierwszy miejscu, a właśnie Japończycy, co byłoby jednak niespodzianką. Austriacy, podobnie jak Norweżki, zostali dzisiaj znowu wy**jani.

Jeszcze w ramach ciekawostek: hashtag #Kasai był dzisiaj jednym z najpopularniejszych na Twitterze, a wpisując imię i nazwisko tego zawodnika w Google wyskakuje nam... artykuł z Senior.pl (no naprawdę?!). Sam Japończyk zapowiedział, że na kolejnych Igrzyskach też wystartuje!

Hokejowe Gran Derbi
Na koniec (trochę niechronologicznie) zostawiłem sobie najważniejsze (teoretycznie) wydarzenie globalne podczas sobotnich zmagań w Soczi. Tym wydarzeniem był oczywiście mecz Stany Zjednoczone - Rosja w hokejowym turnieju mężczyzn.

Miałem przyjemność komentować ten mecz i przyznam szczerze, że szczęka mi opadła. Takiej gry już naprawdę dawno nie widziałem, aż żałuję, że ani NHL, ani chociaż KHL nie są nadawane w żadnej polskiej stacji. Bo właśnie zawodników tylko z tych dwóch lig (w przypadku ekipy Jankesów to tylko z tej pierwszej) mogliśmy dzisiaj na tafli oglądać.

Fenomenalne spotkanie rozgrywał Pawieł Daciuk, który trafił dla swojej reprezentacji oba gole, ale bohaterem został ktoś inny. To młodziutki T. J. Oshie, który w serii rzutów karnych niemal w pojedynkę zapewnił swojej drużynie zwycięstwo... w ósmej serii.

Notabene chyba tylko w hokeju takie rzeczy jak ta z końcówki spotkania są możliwe. Fiodor Tiutin niedługo po drugim golu Daciuka strzelił trzeciego gola, ale gol ostatecznie uznany nie został. Sędziowie zdecydowali się na wideoweryfikację, bowiem na chwilę Jonathan Quick, bramkarz Amerykanów, podczas interwencji minimalnie ruszył bramkę. Jeden ze słupków wyskoczył z lodu, ale bramka stała niemal w identycznej pozycji. Gol uznany nie został, a Rosjanie mówią, że Amerykanie okradli ich ze zwycięstwa.

Dzień, który już się nie zdarzy
To była nieprawdopodobna sobota. Takiego dnia chyba dawno nie przeżyliśmy i długo pewnie nie przeżyjemy. Chociaż... do końca Igrzysk w Soczi zostało jeszcze trochę czasu. Teraz jedynie chcę się wyspać, przeczytać do końca Quo Vadis i przeczytać Wasze komentarze!

PS: Czeskie Soczi się trochę opóźniło, ale będzie! A Norwedzy to ostatnio coś pechowo. Petter Northug przegrał ostatnio w pokera 20 tysięcy euro.

7 lutego 2014

Flaki w wersji rosyjskiej

Jesteśmy już po ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Soczi. Ceremonia ta, w nie tylko moim mniemaniu, przejdzie do historii... jako najnudniejsza. Dziwię się więc komentarzom tych, którzy uznają, że te złe są pisane tylko przez pryzmat tego, że IO odbywają się w tej złej Rosji. Tak jednak nie jest.

Nowe logo?
Igrzyska w Soczi już dwa swoje znaki posiadały. Najpierw bowiem logo tegorocznej imprezy wyglądało znacznie różnie niż to obecne, a wszystko ostatecznie rozeszło się o to, że w starej wersji była gwiazda, która podobnie jak w identyfikacji Poznania, od razu zaczęła denerwować. Tu jednak, w przeciwieństwie do sytuacji z Wielkopolski, chodziło o to, że sam symbol gwiazdy w przypadku Rosji mógł się nieco źle kojarzyć. Potem pojawiła się opcja kolejna, taka z listkami (?) w kolorach olimpijskich.

Ostatecznie jednak postawiono na zabieg dotąd niespotykany. Zwykły napis Soczi 2014 (oczywiście pisany ciekawą czcionką, ale jednak) został wzbogacony o napis .ru, będący domeną oficjalnej strony Igrzysk. Zabieg ciekawy, jednak trzeba przyznać, że ostateczna wersja jest nieco biedna. Niemniej jednak mi się tam podoba, jest nawet interesujące.

To logo znają już wszyscy, ale nie o tym miała być pierwsza część tego wpisu. Otóż dzisiaj gospodarze zaprezentowali nam nową wersję symbolu IO, czyli pięciu kół olimpijskich. Oczywiście chodzi o to, że jeden z płatków podczas otwarcia się nie otworzył, a to sprawiło, że efekt był, jaki był:

Nie chcę poniżej usłyszeć jakichś złych opinii i nie miejcie mnie za debila, ale naprawdę przez moment wydawało mi się, że to taki celowy zabieg, a samo piąte kółko odegra jeszcze jakąś ważną rolę w całym tym widowisku. Chwilę potem komentatorzy TVP mnie jednak niestety zawiedli, mówiąc, że to po prostu wpadka.

Biało i pusto
Kolejną wpadką gospodarzy może być fakt kadrowania podczas przemarszu kolejnych reprezentacji i w ogóle sam pomysł na to by kolejne ekipy przechodziły przez sam środek stadionu. Najśmieszniejszym faktem pozostaje tu jednak ten, że trochę śmiesznie w tle za delegacjami narodowymi wyglądały puste trybuny. Z początku bardzo się zdziwiłem, dopiero potem zrozumiałem, że tam to właśnie sportowcy będą siedzieć. Niemniej jednak wszystko wyszło nieco słabo.

Wspomniane słabe kadrowanie świetnie widać na przykładzie ubranej w oczojebne bardzo jaskrawe i ładne stroje reprezentacji Niemiec. Swoją drogą naprawdę nasi zachodni sąsiedzi potrafią zaszaleć.

Co do naszej drużyny, to nie mogę się niestety zgodzić z tym, że wyszli fajnie. Oczywiście, 4F wykonało dobrą robotę, ale na białym tle Polacy prezentowali się nieco blado. Szkoda, że w strojach nie zastosowano większej ilości czerwieni. Nie można tutaj winić nikogo z naszej strony, bo któż się mógł spodziewać takiej posadzki. Na szczęście to nie ten fakt zadecyduje (przynajmniej mam taką nadzieję) o tym, ile medali uda się naszym sportowcom zdobyć.

Same jednak przemarsze mi się bardzo podobały, a szczególnie pokazywanie krajów z mapami (o czym jeszcze będzie), a także podkład muzyczny. A już tATu podczas wejścia reprezentacji Rosji to już w ogóle miodzio.

Mamy to!
Tą wpadkę wychwycili m.in. dziennikarze Sport.pl. Obwód kaliningradzki trafił bowiem na wspomnianych mapkach w granicę naszego państwa. I tu pojawiły się komentarze, że w sumie to bardzo dobrze by było, gdyby ten fakt okazał się być prawdą. Warto też wspomnieć, że nie tylko Rosjanie nie znają się na geografii świata.


Trzy godziny z życia wzięte?
Sama ceremonia niestety ciekawa nie była. I może ciężko ją porównywać do tej z Londynu, bo ta była chyba najlepszą w historii obok tej z Pekinu, ale nawet rozpoczęcie Igrzysk w Vancouver (jak już tak bardziej patrząc na imprezy zimowe) bardziej do mnie przemówiło. Było barwne, narodowe, widowiskowe... ciekawe.

W przypadku rosyjskiej ceremonii, muszę zgodzić się z ekspertami w studiu TVP, którzy notabene wypowiadali się w tym roku bardzo ciekawie. Nie ma się jednak czemu dziwić, bo zaproszeni zostali fachowcy, choćby Krzesimir Dębski. Wszyscy w każdym razie w Warszawie doszli do wniosku, że całe to rozpoczęcie było po prostu nudne, a jedną z ciekawszych części... była ta bardziej czerwona (zamiast dygresji mem).

Zapalenie znicza
Chyba najlepszym podsumowaniem całej tej nużącej ceremonii było zapalenie znicza, które wydłużało się w nieskończoność i przy tym, co zrobiono w Vancouver, po prostu było mało efektowne.

Dziwię się tylko, bo całym widowiskiem zajmował się dość ceniony nie tylko w Rosji Konstatnin Ernst. Ta praca mu jednak nie wyszła. Miejmy tylko nadzieję, że samo zakończenie Igrzysk powali nas na kolana, a może przede wszystkim, że na arenach sportowych będzie ciekawie. No i jeszcze pytanie do Was: jakie jest Wasze zdanie na ten temat?

PS: Tak jeszcze do tego znicza wracając: