aosporcieaosporcieaosporcie

31 maja 2013

Koniec wielkiego napastnika? Czy może początek?


Mówiło się o tym od tygodni, jednak dopiero dzisiaj przyszła do mnie ta smutna informacja. Smutna z wielu powodów. Radamel Falcao przechodzi do AS Monaco. Dla El Tigre może to być transfer życia, bądź wręcz przeciwnie, przekleństwo.

Kupa kasy. Przez wielkie K.
Napastnik urodzony w Santa Maria rozpoczął karierę młodzieżową od gry w Lanceros Boyacá. W tej dorosłej zaliczył River Plate, FC Porto i Atletico Madryt. Smoki argentyńskiemu klubowi zapłacił w 2009 roku zaledwie 3,93 milionów euro. Do drużyny z Hiszpanii Kolumbijczyk przeszedł już za 40 milionów euro, jednakże Los Colchoneros dopłacili jeszcze maksymalnie 10 baksów za ewentualne wyniki ekipy z Vicente Calderon. Teraz Księciem Monako zostanie za około 60 milionów euro, co czyni go najdroższym zawodnikiem w historii Ligue 1. Król Ligi Europejskiej zarabiać będzie w Monako około 12 milionów euro w przeciągu sezonu.

Czy to do końca jego decyzja?
Czytając komentarze niemal w całej sieci (może oprócz francuskich portali), niemal wszystkie koncentrują się na tym, że gracz zamiast Ligi Mistrzów, wybrał pieniądze. Te na pewno były mocną kartą przetargową, ale nie jedyną. Wszystkim ciekawym polecam ten oto artykuł, w którym dowiadujemy się, że El Tigre błąd popełnił nieco wcześniej. Otóż kariera piłkarza należącego do młodzieżowej grupy Szaleni dla Jezusa zależy w dużym stopniu od firmy Doyen Sports, która zafundowała Kolumbijczykowi podróż do Europy. Toteż firma ta musi przecież na czymś zarobić. Z tego to też najprawdopodobniej powodu, napastnik nie zasilił żadnej z angielskich ekip, bowiem na Wyspach Brytyjskich niezbyt toleruje się negocjacje z tzw. osobami trzecimi.
Król będzie grał w Królewskich?
Powstała też teoria spiskowa, która mówiła, że Falcao teraz przejdzie do Monaco, a później wróci do Madrytu, tyle że do ekipy z Santiago Bernabeu, która miałaby go wykupić, wykorzystując klauzulę odstępnego, która nie miała być bardzo wysoka. Wszystkie te jednak spekulacje poszły się p... okazały się jednak chybionymi, bowiem okazało się, że Kolumbijczyk w swojej 5-letniej umowie nie zapewnił sobie żadnej klauzuli, toteż klub z Stade Louis II będzie mógł sobie za niego życzyć, ile tylko będzie chciało. Wracając do stadionu...

Lepiej grać w 5. lidze angielskiej?
Daily Mail wskazuje na coś śmieszniejszego. Otóż, na domowym obiekcie Czerwono-Białym frekwencja w ostatnim sezonie wyniosła... 5086 widzów. Warto dodać, że był to siódmy najgorszy wynik w Ligue 2. W 5. lidze angielskiej (Blue Square Bet Premier) frekwencja na obiekcie Luton Town była wyższa i wyniosła 5671 widzów. Angielscy redaktorzy szydzą więc, że napastnik mógł lepiej się przenieść nawet do Luton. Co prawda można się kłócić i uważać, że w przyszłym sezonie wynik będzie znacznie lepszy, ale zamienić 54-tysięczne Vicente Calderon na 18-tysięczny Stade Louis II to wręcz głupota.

Podsumowując, o ile taki Ricardo Carvalho mógł sobie przejść do Monaco, aby dorobić, to uważam, że transfer Falcao do drużyny z 36-tysięcznego kraju jest jednym z głupszych od dawien dawna. Pewnie za sezon będziemy podziwiali Kolumbijczyka w Lidze Mistrzów (jeżeli Dmitrij Rybołowlew, posiadacz 66% akcji klubu z Monako, nadal będzie tyle inwestował), ale jaki sens ma cofanie się niejako w rozwoju? Piszcie, co myślicie o przeprowadzce Radamela do Monaco w komentarzach!

26 maja 2013

Bayern Monachium drużyną na lata? Nie wydaje mi się...


Bayern Monachium wygrał Ligę Mistrzów. To już pewnie większość z Was wie. Bawarczycy pokonali w finale Borussię Dortmund 2:1. To już pewnie też wiecie. Już przed tym meczem część mądrych i mądrzejszych prorokowali, że drużyna z Allianz Areny będzie wielką drużyną na lata. Bo po pierwsze mają młodych i perspektywicznych graczy, po drugie są blisko wygrania wszystkiego, co się da wygrać, a po trzecie od nowego sezonu będą mieli jednego z najlepszych trenerów na świecie - Pepa Guardiolę. Ale czy naprawdę Bawarczycy mogą czuć się taką ekipą? Przedstawię Wam kilka faktów, że tak nie będzie.

Jeżeli chodzi o ten cały wiek ekipy jeszcze Juppa Heynckesa to wcale nie prezentuje się to całkiem nieźle. Co prawda średnia wczorajszego finału, jeżeli chodzi o wiek pierwszej jedenastki, wynosiła nieco ponad 26,3. Niby to mało, ale jak spojrzymy w dowód większości zawodników, to widzimy, że większość z nich podchodzi już pod trzydziestkę, a we wczorajszym finale zawodników poniżej 25. roku życia było raptem czterech: Boateng, Alaba, Martinez i Mueller. Prawdą jest jednak, że we wczorajszej jedenastce FCB najstarszym graczem był Franc Ribery (30 lat). Tymczasem w Borussii średnia jedenastki wynosiła dokładnie 25,09, a byłaby jeszcze lepsza, gdyby nie jej kapitan - 32-letni Roman Weidenfeller. W drużynie Jürgena Kloppa na boisku oprócz bramkarza nie było żadnego piłkarza mającego więcej niż 27 lat. Dodatkowo, nie licząc Błaszczykowskiego i Piszczka, nie było żadnego piłkarza mającego więcej niż 25 lat. Tak więc, jeżeli szejkowie i inni bogacze nie wykupią drużyny z Dortmundu (a tak się raczej stanie), to drużyna z Signal Iduna Park wydaje się być bardziej perspektywiczną.

Gwiazda Południa wygrała w tym sezonie niemal wszystko, co się dało wygrać. Co prawda, to tylko dwa trofea, ale w perspektywie mają jeszcze finał Pucharu Niemiec z VfB Stuttgart (który raczej wygrają), a potem Superpuchar Europy, Superpuchar Niemiec i KMŚ. Wydaje się więc, że raczej we wszystkich tych meczach Bayern będzie faworytem i wygra te spotkania. Ale nawet jeżeli wygra, to nie powinien popadać w hurraoptymizm. Przypomnę choćby Inter Mediolan z sezonu 2010/2011, kiedy też wygrał wszystko, a teraz nie awansował nawet do LE.

I tutaj ważny jest trzeci element - trener. Wspomniany już Jupp Heynckes zrobił wiele dobrego dla drużyny z Monachium, więc rozstanie z nim wcale nie musi być najlepsze dla klubu. A Pep Guardiola według wielu jest rewelacyjnym trenerem, ale niektórzy uważają że tylko dla FC Barcelony. Nie wiadomo, jak poradzi sobie poza Hiszpanią, z nieco innym stylem gry, a przede wszystkim z innymi podopiecznymi. Tak swoją drogą ciekawe jest to, co pocznie niemiecki szkoleniowiec, który decyzji o emeryturze tak do końca jeszcze nie podjął.

Trzeba jednak przyznać, że to lato w europejskim futbolu będzie niezwykle ciekawe i może zadecydować o przyszłości wielu piłkarskich potęg. A Wy - co myślicie o Bayernie? Piszcie!

20 maja 2013

Stadion Narodowy będzie się nazywał BIedronka Arena? Czy ten kraj oszalał!?


Podczas gdy wszyscy (czyli mieszkańcy stolicy) podniecają się tym, że Stadion Narodowy dostał prawo do organizacji finału Ligi Europejskiej w roku 2015 (swoją drogą podejrzewam, że gdyby nie pan Boniek, to ten frajerski bajeczny stadion z jeszcze bardziej frajerskim funkcjonalnym dachem nie dostałby za cholerę tego meczu), to ja chciałbym opisać i ocenić pewną ciekawą informację, która wypłynęła z Gazety Wyborczej, a przeze mnie (a właściwie mojego kolegę Zbyszka) została znaleziona na dziennik.pl.

Otóż operator Wielkiego Koszyka Stadionu Narodowego spółka PL.2012+ (to ta, która nie zamknęła dachu, a wcześniej dała sobie wielkie premie) zapowiada, że od października warszawski obiekt może zyskać sponsora tytularnego, co wiązać się będzie ze zmianą nazwy. Jednym z najpoważniejszych kandydatów do nabycia praw jest ponoć sieć sklepów Biedronka. Specjalne użycie pogrubienia w tym oto przypadku ma specjalne znaczenie. Ja rozumiem, że sponsor może być jakikolwiek, byle tylko płacił kasę na czas, ale no ludzie! Sieć dyskontów chyba tylko w naszym kraju może być sponsorem STADIONU NARODOWEGO (bądź, co bądź, to takim stadionem jest obiekt w Warszawie).

Na świecie mamy takie obiekty, jak: Allianz Arena, Emirates Stadium, czy nawet polską PGE Arenę. Oczywiście, zdarzają się też gorsze przypadki, jak choćby Pizza Hut Stadium, tyle że po pierwsze obecnie obiekt ten nosi nazwę FC Dallas Stadium, po drugie obiekt ten nigdy nie był stadionem narodowym, a po trzecie jest w Stanach Zjednoczonych i chyba nie muszę nic więcej tłumaczyć. 

Jest jeden znaczący plus - UEFA podczas meczów rozgrywek rangi takiej jak LE zmienia nazwy stadionów na uniwersalne, aby dani sponsorzy obiektów nie kolidowały z partnerami, czyli w razie czego, europejczycy z zagranicy ujrzą nazwę National Stadium, a nie...

Tak swoją drogą, Biedronka Arena miała powstać w przeszłości we Wrocławiu, ale plotki okazały się tylko plotkami.

PS.: Nie mam nic do Biedronki. Ba! Robię tam często zakupy.