No cóż, polskie stacje już takie są. Mówię oczywiście o sytuacji, iż ani TVP1, ani nSport nie zdecydowały się na transmisje na swoim kanale hitowego starcia Realu Madryt z Manchesterem United. Nie powiem, dwumecz Szachtar Donieck - Borussia Dortmund zapowiadał się równie ciekawie i rozumiem, że zwykły Wiesław (od razu przepraszam wszystkich noszących to zacne imię) wolałby zobaczyć polskie trio, ale myślę, że kibiców Czerwonych Diabłów i Królewskich w Polsce jest znacznie więcej...
Nie ma tego złego, blablabla... jak się ma Jedynkę (teraz w HD), a także w miarę szybki Internet, to można sobie zrobić taką własną, domową multiligę. Nawet nie piracąc, gdyż doszły mnie słuchy, iż obydwa mecze można sobie było kupić za 9 zł na onecie.
Zanim w końcu zacznę oceniać sam mecz, to chciałbym postawić tezę, iż znając życie komentujący mecz w Telewizji Polskiej pan Jacek Laskowski (razem z Rafałem Ulatowskim) o wiele bardziej wolałby komentować mecz odbywający się na Santiago Bernabeu (w C+ pan Jacek komentował La Ligę).
Dobrze, oceniając pierwszą połowę - najpierw tą na Donbas Arenie. Od początku podobała mi się gra kapitana gospodarzy Dario Srny, o którym jeszcze tu wspomnę. Ale pierwszą naprawdę niezłą sytuację miał w 16' minucie Felipe Santana, którego strzał główką odbił się od poprzeczki bramki strzeżonej przez Andrija Pjatowa. W 23' minucie wspomniany przeze mnie już Srna nieźle strzelił z dystansu. W tej sytuacji Roman Weidenfeller miał jeszcze szczęście, ale już 8 minut później po rzucie wolnym strzelanym przez... kapitana Szachtara nie, nie miał już nic do powiedzenia. Inna sprawa, że trochę źle ustawił i mur, i siebie.
Polacy byli na boisku i się starali. Dobry strzał w 35' minucie oddał Kuba Błaszczykowski, ale Pjatow nie miał żadnych problemów z jego wybronieniem. I potem już była 41' minuta i gol Roberta Lewandowskiego, który po dośrodkowaniu Mario Goetze miał dość dużo szczęścia nie trafiając w piłkę, można powiedzieć, że wyglądało to trochę, jak przepiękny zwód. Był to już piąty gol Polaka w tej edycji LM.
W 62' minucie na boisku pojawił się Douglas Costa, zmieniając dobrze grającego, pozyskanego zimą Taisona. Była to zmiana bardzo istotna. W 68' minucie Brazylijczyk po fatalnym błędzie Matsa Hummelsa trafił na 2:1.
W 73' minucie Robert Lewandowski dostał świetne podanie od Goetze, ale minimalnie chybił. Minutę później Fernandinho podbił oko Kubie Błaszczykowskiemu - uderzył, chyba niechcący, Polaka ręką w twarz. Howard Webb tego nie widział i nie zareagował. Chcący, niechcący - jak to mówi mój mistrz pan Roman Kołtoń - to zgodnie z przepisami jest żółta kartka za uderzenie niechcące, a za to, uczynione z premedytacją, czerwień. A byłaby to druga żółć na Brazylijczyka.
W 80' minucie na boisku za Błaszczykowskiego pojawił się Leitner. Trzeba przyznać, że kapitan naszej reprezentacji rozegrał solidne spotkanie.
Siedem minut później, zrehabilitował się Mats Hummels, który trafił główką po rzucie rożnym. W ogóle to była akcja obrońców - dośrodkował mu Marcel Schmelzer.
Przenosimy się na Santiago Bernabeu. Tutaj Danny Welbeck, mimo iż Man United jakoś świetnie nie grał, to dzięki Anglikowi strzelili gola główką po rzucie rożnym w 20' minucie.W 28' minucie Cristiano Ronaldo oddał niezły strzał zza pola karnego, ale mimo niepewnych interwencji Davida De Gei, tym razem zachował się w miarę dobrze, ale minutę później było już 1:1, a gola strzelił... Ronaldo, a trafił on... głową po pięknej asyście Angela Di Marii, który dzisiaj grał dzisiaj świetne zawody. Potem jeszcze w 38' minucie przepięknym podaniem do Oezila popisał się Alonso, strzał Niemca w niezłym stylu wybronił jednak De Gea.
W drugiej połowie w 60' minucie w pełnym biegu wślizgiem szansę na strzelenie gola miał Fabio Coentrao, ale po raz kolejny dobrze zachował się... krytykowany przeze mnie De Gea (tak ogólnie, to nie grał, aż tak źle).
W 70' minucie po raz kolejny strzelał Ronaldo, tym razem świetnie zachował się Rio Ferdinand. Dwie minuty później próbował Van Persie (i to dwukrotnie!), ale dobrze zachował się Diego Lopez. 9 minut później znowu klasę pokazał hiszpański golkiper, łapiąc strzał Khediry.
W 83' minucie bardzo dawno nie widziany na pozycji pomocnika, pojawił się Pepe. Był to jego pierwszy występ po kontuzji.
W 92' minucie po raz kolejny pokazał się Robin Van Persie, ale na wysokości zadania stanął Diego Lopez, wybijając na rzut różny, którego o dziwo sędzia Felix Brych rozegrać już nie pozwolił, mimo iż czas doliczony jeszcze nie upłynął.
Podsumowując oba spotkania, całkiem nieźle zachowywali się na Santiago Bernabeu bramkarze (mimo kilku niepewnych interwencji De Gei w pierwszej połowie), a Na Donbas Arenie napastnicy. W obu dwumeczach sprawa awansu jest jeszcze otwarta, ale trzeba przyznać, że gospodarze rewanżów są w nieco lepszej sytuacji. Jako ciekawostkę warto dodać, że trzy z sześciu goli padły po strzałach głowom.
Tak na zupełny koniec - UEFA po raz kolejny pokazała klasę, zmieniając system wyświetlania reklam na bandach. Od zawsze, rozgrywki UEFA były kojarzone właśnie z tym, że reklamy przez cały mecz się nie zmieniały, a tu taka niespodzianka... znana już nam z Euro 2012. W dodatku banery są w o wiele gorzej jakości i rozdzielczości. Co prawda i tak całość wygląda na wysokim poziomie, ale tylko patrzeć, jak za 2-3 lata w najbardziej elitarnych rozgrywkach klubowych ujrzymy dziadowskie animacje rodem z większości polskich stadionów. A wy, jak oceniacie ogólnie działania tej instytucji w ostatnich latach? Piszcie!
PS.: Widzieliście najnowszą reklamę Opla Astra z udziałem PL Trio? Nie, no to proszę bardzo...