aosporcieaosporcieaosporcie
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą reprezentacja Argentyny w piłce nożne. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą reprezentacja Argentyny w piłce nożne. Pokaż wszystkie posty

8 czerwca 2018

Grupa D: Najbardziej wyrównana grupa wszech czasów [#Młundialjeiro]


#Młundjaljeiro idzie dalej, a dzisiaj czas o wskazywanej na najbardziej wyrównaną w historii grupę D. Będzie społeczeństwie Argentyny, wiekowych bramkarzach, doświadczeniach z wielką europejską piłką jednego z trenerów oraz której reprezentacji kibicować będzie pewien znany polski polityk.

6 stycznia 2018

"Carlitos" wraca tam, gdzie czuje się najlepiej. Carlos Tevez znowu w Boca Juniors!

Chociaż świetność wielu z nich już dawno minęła, kiedy któryś z tzw. starych znajomych zmienia klub, zawsze warto się temu przyjrzeć. Szczególnie, gdy jest to taki piłkarz jak Carlos Tevez, który właśnie ogłosił, że po raz trzeci w swojej karierze przyodzieje charakterystyczny trykot swojego Boca Juniors. Czy w myśl przysłowia do trzech razy sztuka, wreszcie zakotwiczy tam na stałe?

6 czerwca 2017

"Barras" debiutują w Polsce. Komiksu o kibolach jeszcze u nas nie było! [ROZMOWA]

Tego jeszcze nie było - na polski rynek trafił komiks o ultrasach z... Argentyny! Barras to jednak opowieść nie tylko o stricte piłce nożnej, ale wszystkim, co się dzieje wokół niej i nie tylko. Chcąc poznać bliżej ten niezwykły projekt, niezbędna jest więc lektura wywiadu z Bartłomiejem Rabijem i Markiem Cichym - sprawcami ściągnięcia dzieła Emilia Utrery do polski.

4 lipca 2015

5 maja 2014

Mundialowo: Czemu Argentyna wygra Mistrzostwa Świata? (cz. 2)

Ostatnio było o Messim. Teraz... też będzie o Messim, ale w dużo mniejszym wymiarze. Reprezentacja Argentyny jest przeze mnie przedstawiania jako jeden z faworytów piłkarskich Mistrzostw Świata. Czy patrząc jednak ściślej na piłkarzy tej drużyny, mogę utwierdzić się w moim przekonaniu?

Trafił w moje ręce w ostatni wtorek nowy numer Piłki Nożnej, która przeżyła lekką rewolucję. Jest drukowana w większym formacie, na innym papierze, powróciły do niej pewne działy znane z zamkniętego w zeszłym roku miesięcznika Piłka Nożna Plus. Nie, żeby to była jakaś reklama, ale bardzo polecam w nim do przeczytania relację Leszka Orłowskiego wprost z Madrytu. Teraz jednak przejdęEtykiety do właściwej treści tego odniesienia. Otóż w tym oto tygodniku przeczytałem naprawdę ciekawy artykuł na temat Albicelestes, w którym omówiona były poszczególne formacje. Toteż niektóre informacje pozwoliłem sobie z tego artykułu wyłowić.

Willy - gdzie jesteś?
Zacznijmy może od tego: czemu w koszulce reprezentacji Argentyny gra piłkarz, który w swoim klubie jest tylko rezerwowym? Tego chyba nie rozumie nikt. Oczywiście niektórzy będą się wspierać, że przecież Iker Casillas i w ogóle. No, ale kto tu będzie porównywać Casillasa do Sergio Romero?

O Romero właśnie tutaj mowa. 27-latek, mimo hucznych zapowiedzi tak naprawdę, nigdy nie przebił się do światowego topu. Jego największym osiągnięciem jest mistrzostwo Holandii z AZ Alkmaar i oczywiście słynny złoty medal IO 2008. Ten sezon gra na wypożyczeniu w AS Monaco, ale ten cudzysłów jest w tym momencie zamierzony. Romero w tym sezonie rozegrał 10 spotkań, w tym tylko jeden w lidze. Bez komentarza.

PN trafnie zauważa, że w takiej sytuacji rosną szanse na miejsce w pierwszym składzie Mariano Andújara. 30-latek w tym sezonie wpuścił co prawda 42 gole, a jego Catania spadnie z Serie A, ale przynajmniej gra regularnie i... od lipca będzie zawodnikiem Napoli! Paradoksalnie więc, MŚ mogą być dla niego odskocznią do pierwszego składu w składzie świeżych zdobywców Pucharu Włoch.

Przed tym sezonem mówiono o tym, że to Oscar Ustari może być numerem 1. na MŚ. Z tego też powodu starszy o rok od Romero golkiper przeniósł się z Boca Juniors do Almeríi, tym samym powracając na Półwysep Iberyjski po roku spędzonym w stolicy (wcześniej grał w Getafe). Tyle, że szkoleniowiec zespołu z Andaluzji, Francisco Rodríguez, stawiał w tym sezonie na Estebana, a Ustari rozegrał tylko cztery spotkania w Copa del Rey. Zimą przeniósł się do Sunderlandu, a tam również jest rezerwowym, grał tylko w FA Cup.

I wreszcie Willy Caballero. Człowiek, który jest pomijany przez kolejnych selekcjonerów reprezentacji Argentyny niczym nie tak dawno temu Franciszek Smuda nie powoływał Artura Boruca. Podstawowy bramkarz Málagi w tym sezonie zaliczył 11 czystych kont w Primera División, a nie jest to przecież byle jaka liga, w której często udaje się nie tracić bramek. W zeszłym sezonie w niemal pojedynkę próbował zatrzymać Borussię Dortmund w ćwierćfinale Ligi Mistrzów i prawie mu się to udało. Ostatnio brukowce z Anglii zaczęły pisać o zainteresowaniu jego osobą Manuela Pellegriniego i jego Manchesteru City, ale może jednak coś jest na rzeczy? Warto dodać, że w dorosłej kadrze Caballero jeszcze nie zagrał, wystąpił jedynie na IO w 2004, zdobywając złoty medal.

Gdybym to ja miał wybierać, to zmiennikiem Caballero byłby dla mnie albo Andújar, albo Agustín Orión, który notuje całkiem udany sezon w pokręconej lidze argentyńskiej, o reformie której możecie szerzej przeczytać tutaj. Orión zaliczył ogólnie w tym sezonie aż 12 meczów bez straconego gola, a to jednak jest jakieś osiągnięcie. I spośród tych, którzy grają, a zostali tu przedstawieni, wpuścił najmniej, bowiem tylko 30 goli.

Dziurawa jak holenderski ser
Taka jest właśnie linia defensywna reprezentacji Argentyny. Co prawda Albicelestes pewnie wygrali kwalifikacje w strefie CONMEBOL, ale jak pokazuje nam tabela, wcale nie dysponowali najlepszą obroną. Argentyńczycy stracili 16 goli, tylko czterokrotnie (w 18 meczach) nie tracąc gola.

W obronie Argentyna gra w różnym składzie. Mocnym jej punktem jest na pewno jej prawa strona, gdzie gra Pablo Zabaleta. 29-letni zawodnik Manchesteru City od kilku sezonów w Premier League prezentuje równy poziom. Trudno jest też szukać na jego pozycję jakiegokolwiek zmiennika.

Chociaż ktoś by był. Tylko ten ktoś niestety nie gra w reprezentacji od 2011 roku, a dodatkowo po tym sezonie kończy karierę. Niemniej Javier Zanetti byłby naprawdę wielkim wzmocnieniem kadry, jak nie na boisku, to poza nim.

Środek obrony. Tutaj Alejandro Sabella również lubi rotować. Szczerze mówiąc, ja widziałbym w pierwszej jedenastce Ezequiela Garaya, który Realu Madryt może nie zawojował, ale w Benfice właśnie zdobył długo wyczekiwane mistrzostwo Portugalii i awansował do finału Ligi Europy. A dodatkowo może jeszcze coś czasami strzelić.

Zawodnikiem ustawionym obok Garaya powinien być Federico Fernández, który wreszcie dobrze prezentuje się w barwach Napoli. Zagrał też w kilku meczach Ligi Mistrzów, ogólnie nie jest źle.

Z drugiej jednak strony, graczy na tej pozycji jest w kadrze znacznie więcej. W pierwszej jedenastce z powodzeniem może grać Hugo Campagnaro, który dość często gra w tym sezonie w barwach Interu Mediolan. 33-latek przeżywa wręcz drugą młodość

Ogólnie patrząc, rywali do gry w pierwszym składzie jest więcej. Taki na przykład Nicolás Otamendi, który zimą zamienił Porto na Valencię, tyle że od razu został wypożyczony do Atlético Mineiro i to właśnie w drużynie z kraju gospodarza najbliższych MŚ ma powalczyć o udział w Mundialu.

Ostatnio swoje szanse dostawał też José Basanta, który został wybrany nie tak dawno temu najlepszym obrońcą Ligi MX. Jest filarem Monterrey, z którym podczas swojej przygody wygrał trzykrotnie północnoamerykańską Ligę Mistrzów.

Teoretycznie Sabella może jeszcze cofnąć Javiera Mascherano, gdyż jego rodak Tata Martino cofa go na tę pozycję w FC Barcelonie, ale w reprezentacji częściej stawiany jest jednak dla naturalnej dla siebie pozycji defensywnego pomocnika.

Solidna i doświadczona
Taka jest natomiast linia pomocy. Oprócz wspomnianego Javiera Mascherano jest jeszcze choćby Fernando Gago, który jako kolejny krnąbrny syn po ucieczce z Realu radzi sobie całkiem nieźle, chociaż dopiero w Boca Juniors znalazł swoje miejsce.

Jako defensywny pomocnik może jeszcze grać Lucas Biglia, któremu też dobrze wyszło zamienienie Belgii na Rzym. W barwach Lazio urodzony w Mercedes zawodnik też prezentuje się całkiem solidnie.

Jest jeszcze Éver Banega, którego na Mestalla w pewnym momencie już po prostu nie mogli znieść, a Juan Antonio Pizzi (też Argentyńczyk) jednak nie pozostawił swojego rodaka w składzie i wypożyczył go do Newell's Old Boys. Tam być może odbuduję formę z równie bardzo nastawionym na atak Maxi Rodríguezem, który też wciąż ma nadzieję na trzeci w karierze Mundial.

Na pewno przydatnym graczem zarówno w pomocy jak i w ataku (do którego zaraz przejdę) jest José Sosa, który jest bardzo uniwersalnym zawodnikiem i może grać na różnych pozycjach w pomocy i ataku. Już wkrótce może przecież zagrać z Atlético Madryt w finale Ligi Mistrzów. Jak nie w pierwszym składzie, to może pojawi się na kilka minut jako zmiennik.

Mocni jak nigdy
Im dalej w stronę bramki rywala, tym pojawiają się mocniejsi i cenniejszy zawodnicy. Atak Albicelestes od lat jest bardzo mocny i zawsze strzela dużo goli. Najwięcej w kwalifikacjach do tego Mundialu. Chyba nie trzeba przedstawiać po kolei każdego z zawodników.

Jedno jest pewne albo prawie pewne. Leo Messi raczej nie będzie grać dla znanej sobie pozycji z Barcelony, czyli środkowego napastnika. Prędzej można postawić tezę, że po raz kolejny będzie ustawiony jako cofnięty napastnik, którego jednym z głównych zadań będzie podawanie piłki Gonzalo Higuaínowi, który niby tęskni za Madrytem, ale tak naprawdę dopiero w Napoli ma godną siebie pozycję w zespole.

Skrzydła też są bardzo mocne. I zarazem szybkie. Na prawym Ángel di María, którego rajdy niejednokrotnie dały w tym sezonie ważne punkty Realowi Madryt. Z drugiej strony jest natomiast Kun Agüero, którego chyba też nie trzeba zbytnio przedstawiać.

Ich zmiennicy też są niczego sobie. Taki Rodrigo Palacio zaliczył w barwach Interu Mediolan 15 goli w tym sezonie Serie A. Z kolei Ezequiel Lavezzi niby się nieco dusi w Paryżu, ale jednak wciąż może dać swojej drużynie narodowej naprawdę dużo.

Oczywiście jest nieco szkoda, że na Mundial nie pojedzie Carlos Tévez, któremu jednak nie po drodze z Sabellą. Powołania dla obecnie napastnika Juventusu ostatni raz przychodziły regularnie w 2011 roku. Ostatnio zresztą krnąbrny goleador powiedział: - Sabella nie ma w domu Sky Sports i nie może oglądać Juventusu. O Munidalu może więc pewnie zapomnieć.

El entrenador
Był doświadczony Alfio Basile, Bóg Futbolu Diego Maradona, nieobliczalny Sergio Batista i wielu, wielu innych. Żaden z nich nie potrafił jednak stworzyć z grupy ludzi zespołu, który wreszcie będzie potrafić osiągnąć coś na arenie międzynarodowej. Ok, były jakieś tam sukcesy Argentyny w XXI wieku w Ameryce Południowej, były dwa złote medale IO, ale sukcesu na MŚ wciąż brak.

Można powiedzieć, że wielu selekcjonerów Alibcelestes po końcu swojej przygody z reprezentacją kończą niczym ex-selekcjonerzy reprezentacji Polski. Albo chcą ich zatrudniać gdzieś daleko od ojczyzny (Batista skończył w Chinach, trochę jak Fornalik miał propozycje z Bliskiego Wschodu), albo tak jak Maradona wraca się do dawnych funkcji ambasadora futbolu (trochę podobna historia jak z Bońkiem).

Czy poradzi sobie Alejandro Sabella? Człowiek, który jako trener pracował jedynie w Estudiantes, z którym zdobył Copa Libertadores. W 2011 roku zrezygnował z prowadzenia tego klubu, po protestach kibiców, zarządu i piłkarzy powrócił, by ostatecznie jednak zrezygnować. Miał już zostać trenerem Al-Jazira Club, ale ostatecznie zainteresowała się nim AFA i ogłosiła potem selekcjonerem reprezentacji Argentyny.

Więcej o argentyńskim futbolu na Albicelestes.pl 

Sabella przeprowadził jednak małą rewolucję. Mianował Messiego kapitanem, częściej wystawia go jako cofniętego napastnika. Batista wcześniej stawiał go na prawym skrzydle.

Może to wreszcie Sabella okaże się lekiem na całe zło. Ma niewiele do stracenia, a bardzo wiele do zyskania. Tak, jak cała reprezentacja Argentyny. Za cztery lata może być już za późno. Na pewno dla tego pokolenia piłkarzy, wśród których są zawodnicy, którzy na triumf na Mundialu na pewno zasługują.

18 kwietnia 2014

Mundialowo: Czemu Argentyna wygra Mistrzostwa Świata? (cz. 1)


Przed tym sezonem napisałem co nieco o Atlético Madryt. Póki co to proroctwo w sumie się sprawdza, więc czemu nie miałbym tego samego zrobić teraz odnośnie MŚ w Brazylii. Czy Argentyna ma szanse na triumf na ziemi największego wroga? Według mnie: i owszem.

Messi kluczem do sukcesu
Leo Messi nigdy nie był w dla swojej reprezentacji tym samym zawodnikiem co dla Barcelony. W Dumie Katalonii błyszczał, przyjeżdżał na zgrupowanie Albicelestes i... kicha. Oczywiście zdarzały mu się przebłyski, lepsze spotkania, nawet hat-tricki, ale wielki talent z Rosario nigdy nie dominował w błękitno-białej koszulce jak w trykocie Blaugrany.

Dotychczas czterokrotny zdobywca Złotej Piłki grał na dwóch Mundialach. W 2006 występował na nich jako nadzieja argentyńskiego futbolu. Był po całkiem udanym sezonie 05/06, w którym w 17 ligowych spotkaniach strzelił 6 goli, zaliczając przy tym też 3 asysty.

Wtedy jeszcze zarówno w Barcelonie jak i w reprezentacji grał z 19. na plecach. Dycha należała do Juana Romána Riquelme, który notabene gra jeszcze do dzisiaj i dorabia na sportową emeryturę w swoim domu - gra bowiem dla Boca Juniors, zresztą reprezentuję barwy ekipy z Buenos Aires od 2008 roku.

Wracając do Messiego - ten w Niemczech po raz pierwszy zagrał wówczas w drugim meczu swojej reprezentacji. Jego ekipa była już wtedy po wygranym 2:1 meczu z Wybrzeżem Kości Słoniowej i walczyła o awans. W spotkaniu z Serbią i Czarnogórą wszedł na boisko na kwadrans przed końcem spotkania, w 88' minucie strzelił gola. Dzięki temu trafieniu atomowa pchła została najmłodszym strzelcem w turnieju oraz szóstym najmłodszym zdobywcą gola w historii Mistrzostw Świata. Alibcelestes wygrali ten mecz 6:0.



Spotkanie z Holandią rozpoczął już od pierwszej minuty. W tym starciu żadnej z drużyn nie udało się jednak strzelić gola, co ostatecznie dało obu ekipom po siedem punktów. Argentyna wyszła z grupy C z miejsca pierwszego dzięki lepszemu bilansowi bramek.

W fazie pucharowej na boisku spędził znacznie mniej minut. Wystąpił jedynie w 1/8 finału z Meksykiem, gdzie pojawił się pod koniec spotkania. Zdobył nawet gola, sędzia dopatrzył się jednak w tej sytuacji spalonego. Argentyna awansowała dopiero po dogrywce.

Słowak o twarzy faszysty
Do Messiego wrócimy jeszcze za chwilę. Spotkaniu ćwierćfinałowemu z Niemcami muszę jednak poświęcić osobny paragraf. Nigdy bowiem nie zapomnę reakcji mojego taty i niektórych internautów po właśnie starciu Argentyny z gospodarzami turnieju.

Słowacki arbiter tego spotkania, pan Ľuboš Micheľ, pozwalał tego dnia na nieco bardziej otwartą grę. Nie popełnił aż tylu błędów, ale nie gwizdał w południowym, tylko bardziej angielskim stylu.

Zawisłość do naszych zachodnich sąsiadów jest podkreślana szczególnie podczas wydarzeń sportowych. Komentarze wielu kibiców po tym spotkaniu były jednoznaczne: Ten faszysta ze Słowacji pomógł im awansować.

Czy rzeczywiście się tak stało? Śmiem wątpić, ale powiedzmy sobie szczerze: odpadnięcie z tamtego turnieju Argentyny i Brazylii już w ćwierćfinale to jedne z dwóch największych zaskoczeń całych MŚ w 2006 roku.

Zresztą - piłkarze obu ekip tego dnia też nie zatrzymali, co widać na zdjęciu powyżej. Co ciekawe, wideo z tej kłótni w Internecie nie znajdziemy. Cenzura FIFA trwa w najlepsze.

Messi faworyt
O ile w 2006 roku Messi był jeszcze młodziutkim i dobrze zapowiadającym się piłkarzem, o tyle cztery lata temu traktowany był już jako gwiazda pełną gębą. Przystępował do turnieju w RPA jako zdobywca Złotej Piłki France Football za rok 2009, najlepszy strzelec sezonu 09/10 w LM oraz Primera División. Jednym słowem - piłkarz (niemal) totalny. Brakowało sukcesu reprezentacyjnego, nie licząc złotego medalu IO w Pekinie.


Messi już z dziesiątką na plecach wystąpił we wszystkich trzech grupowych spotkaniach Albicelestes w pełnym wymiarze czasowym. W ostatnim pojedynku z Grecją wystąpił nawet z opaską kapitańską. Gola w fazie grupowej jednak nie trafił, co było dość sporym zaskoczeniem. Argentyna wyszła jednak dość pewnie z pierwszego miejsca.

Przyszła 1/8 finału i znowu spotkanie z Meksykiem. Messi znowu bez gola, ale pewna wygrana 3:1 daje awans dalej. Historię ćwierćfinałowego spotkania z Niemcami znacie już pewnie wszyscy. Późniejsi zdobywcy brązowego medalu przejechali się niczym walec po Argentynie, wygrywając 4:0.

To było chyba jedyne spotkanie tamtej imprezy, którego na żywo w telewizji nie widziałem, gdyż płynąłem statkiem z greckiej wyspy Samos w kierunku Turcji. Do dzisiaj nie uważam, że wycieczka tego dnia była strzałem w dziesiątkę i ominął mnie dzięki niej jeden z najsmutniejszych dni w historii Argentyny.


Podczas tamtych mistrzostw Diego Maradona ustawiał Messiego jednak na dziesiątce i to nie on był w sumie odpowiedzialny za strzelanie goli. Niemniej jednak, geniusz z Rosario podczas tamtej imprezy zawiódł. Najlepszym jego spotkaniem, zdaniem większości ekspertów, było grupowe starcie z Grecją, za które zawodnik Barcelony dostał tytuł zawodnika meczu.

Tym razem będzie victoria
Kluczem do zwycięstwa Argentyny na brazylijskiej ziemi będzie niewątpliwie dobra forma Leo Messiego. Bez atomowej pchły na poziomie Alejandro Sabella będzie miał ciężki orzech do zgryzienia.


W tym roku powinno być Messiemu paradoksalnie łatwiej. Niby musi coś udowodnić wszystkim, sezon ma bowiem słaby, tak samo jak słaby sezon ma jego Barcelona. Z drugiej jednak strony jest w wieku idealnym dla piłkarza - ma 26 lat, jest kapitanem swojej drużyny. Kiedy, jak nie teraz, ma zdobyć najważniejszy puchar na świecie? W dodatku na ziemi największego reprezentacyjnego wroga.

Argentyna trafiła do grupy F. Zagra tam m.in. znowu z Nigerią. Na dzień przed właśnie spotkaniem z afrykańską ekipą, notabene kończącym rywalizację w tej grupie, Messi skończy 27 lat. Za kolejne cztery lata będzie już bliżej końca niż początku. Mistrzostwa w Brazylii mogą należeć właśnie do niego.

Więcej o argentyńskim futbolu na Albicelestes.pl


Dzisiaj było o Messim, a już wkrótce przyjrzę się bardziej całej reprezentacji Argentyny. Do samego napastnika jeszcze wrócę przy okazji artykułu na temat wielkiej reklamowej bitwy przed piłkarskimi imprezami. A tymczasem mam pytanie do Was: czy Albicelestes w tym roku będą faworytem, a może raczej czarnym koniem turnieju? Piszcie!