Jestem właśnie po finale piłkarskiego Pucharu Ligi Francuskiej, który miałem przyjemność obejrzeć za pośrednictwem Canal+ Family. Ze świetnym komentarzem Tomasza Smokowskiego i dobrym ekspertem, jakim bez wątpienia jest Stefan Białas. Ale mój post nie będzie poświęcony jakości dziennikarstwa w tej stacji, a Pucharowi Ligi właśnie. Nie tylko temu francuskiemu.
Stade de France, sobota, wieczór, kibice obu drużyn z flagami w barwach swoich ulubionych klubów. Brak agresji, pirotechniki (do niej akurat nic nie mam), brak wszelkich zgrzytów. Fajna, rodzinna wręcz atmosfera. A jednocześnie świetna gra dwóch niezłych drużyn. Nie piszę teraz o finale Pucharu Świata w szyciu na czas, ale o finale Pucharu Ligi Francuskiej, w którym zmierzyły się Saint-Étienne i Stade Rennais. Gra tych pierwszych podobała mi się już w półfinale tych rozgrywek, kiedy to po rzutach karnych pokonali oni Lille. Tych pierwszych w tej edycji Pucharu Ligi nie widziałem, ale w lidze i owszem. Będąc w Bretanii przejeżdżałem nawet obok stadionu Czerwono-Czarnych. O samym finałowym spotkaniu długo pisać nie będę. Zieloni wygrali 1:0 po golu Brandão i tym samym drużyna trenera Christophe Galtiera po raz pierwszy od 31 lat coś wygrała, a kurtka samego szkoleniowca, niczym płaszcz José Mourinho, przejdzie do historii Choć przyznam szczerze, że Rennais atakowli do samego końca, a gdyby Diallo umieścił piłkę w bramce Ruffiera w 87' minucie, to byłby to chyba najładniejszy gol tej edycji tych rozgrywek. Tak swoją drogą, ciekawym rozwiązaniem jest to, że zwycięzcy nie otrzymują medali, tylko miniaturowe puchary. Chciałem w tym poście bardziej rozpisać się o samym pomyśle Pucharu Ligi, który we Francji sprawdza się w 100% - zarówno pod względem sportowym, jak i marketingowym.
Puchar Ligi Francuskiej powstał w roku 1994. Obecnie zwycięzca tych rozgrywek, oprócz dość osobliwego trofeum, dostaje też bilet. Bilet do 3 rundy eliminacyjnej Ligi Europejskiej. Niedawno pisałem o tym, że Puchar Ligowy w Polsce byłby ciekawym zamiennikiem wielkiej reformy, ale tylko wtedy, gdyby zwycięzca otrzymał właśnie prawo do gry w europejskich pucharach. Bo jak wszyscy wiemy, w polskiej piłce istniał już taki twór, jakim był Puchar Ekstraklasy, a wcześniej Puchar Ligi Polskiej. Szansa na powrót tych rozgrywek jest, choćby dlatego, że reaktywacją PLP przed sezonem 1999/2000 obok Ryszarda Raczkowskiego zajął się... obecny prezes PZPN Zbigniew Boniek. W tamtych rozgrywkach w celu nadania im wysokiej rangi ustalone zostały duże premie finansowe za przejście każdej rundy, a zwycięzca zarobił łącznie 1,3 mln złotych, jednak wtedy zwycięzca nie dostawał prawa do gry w Europie. Poza tym, sama organizacja nie stała na wysokim poziomie, o czym świadczy brak sponsorów i to, że finał w 2009 roku odbył się na... przestarzałym Stadionie MOSiR-u w Wodzisławiu Śląskim, a poniżej prezentuję ostatnią bramkę w historii Puchar Ekstraklasy.
Warto także dodać, że wedle informacji pojawiających się przed sezonem 2009/2010, Puchar Ekstraklay został zlikwidowany również ze względu na brak zainteresowania jakiejkolwiek stacji telewizyjnej. We Francji takich problemów nie ma. Mecz finałowy odbywa się na słynnym Stade de France, a mecze pokazuje publiczna telewizja - finał nadano na France 2.
Podsumowując, myślę że warto przywrócić Puchar Ekstraklasy, a finał zorganizować na jedynym z naszych europejskich stadionów. Swoją drogą, 4 lata to jednak szmat czasu. Wtedy Wrocław cieszył się z Pucharu Ekstraklasy i zdobycia prawa do organizacji Euro 2012. Dzisiaj Odra gra w 3 lidze, a Śląsk jest aktualnym Mistrzem Polski... jak ten świat się zmienia.