Mecz z Rakowem Częstochowa odpowiedział na wiele różnych pytań. Miał być też punktem zwrotnym w sezonie, spotkaniem, po którym zdecydowanie więcej się wyjaśni oraz określi, gdzie zmierzają dwie najlepsze drużyny zeszłego sezonu. Bilans spotkań poznaniaków ze zdobywcą Pucharu Polski jest porażający.
Lech Poznań nie jest w stanie wygrać z Rakowem od ponad 2,5 roku. Ponad 20 tysięcy zgromadzonych kibiców na Stadionie Miejskim oczekiwało przełamania. Albert Einstein rzekł kiedyś, iż szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów.
Lech Poznań wziął sobie do serca słowa geniusza i od początku zaskoczył ustawieniem. Lechici wyszli w niezwykle nietypowym dla siebie ustawieniu 1-3-5-2; trójkę stoperów stanowili Lubomir Satka, Filip Dagerstal oraz Antonio Milić, miejsce na wahadłach zajęli Alan Czerwiński oraz Michał Skóraś, a Mikael Ishak i Filip Szymczak razem mięli nękać defensywę wicemistrzów Polski.
Bez szachów
Mecz od początku był bardzo kontaktowy, nie było typowych "bezpiecznych" szachów polegających na badaniu przeciwnika i nudnym rozgrywaniu piłki wszerz boiska. Niemniej jednak, po jednej z dobrych akcji, Lechici nadziewali się znów na kontratak Rakowa. To właśnie te kontry były zabójcze w finale Pucharu i Superpucharu Polski. W 22 minucie miał miejsce kolejny zryw Kolejorza - wolej Afonso Sousy pewnie złapał Vladan Kovacević, a minutę później w sytuacji sam na sam bośniacki bramkarz znów był górą - tym razem z Mikaelem Ishakiem.
W 48. minucie fatalny błąd Filipa Szymczaka wykorzystał Patryk Kun, który przerzucając piłkę nad Filipem Bednarkiem daje prowadzenie gościom. Niespełna 20 minut później przepiękną bramkę zdobył najjaśniejszy punkt Lecha w tym sezonie - Michał Skóraś i przypomniał wszystkim, iż jego uderzenia zza pola karnego nie są absolutnie dziełem przypadku.
Niezrozumiała decyzja
Mecz był niesamowicie wyrównany, jednak po golu na 1:1 dokonała się rzecz absolutnie niezrozumiała. Rozgrywających dobre zawody Afonso Sousę i Alana Czerwińskiego zastąpili kolejno Filip Marchwiński i Kristoffer Velde. To właśnie tymi zmianami Lech Poznań przegrał to spotkanie i prawdopodobnie stracił szansę na obronę mistrzostwa Polski.
Marek Papszun błyskawicznie wykorzystał błędy źle grających zmienników. Ostatni kwadrans meczu przebiegał wybitnie pod dyktando drużyny wicemistrzów Polski. Pierwszym sygnałem alarmowym był strzał w poprzeczkę w 80 minucie Patryka Kuna, a dobitka Fabiana Piaseckiego poleciała hen w trybuny.
I znów to samo... 🤷♂️#LPORCZ pic.twitter.com/eO8YHNRyEZ
— Raków Częstochowa 🏆🥈 (@Rakow1921) October 30, 2022
Osiem minut później Filip Marchwiński źle zagrał piłkę, przejęli ją piłkarze Rakowa, po wrzutce padł gol, jednakże sędzia Raczkowski po konsultacji VAR anulował go - Fabian Piasecki przy zgraniu dotykał piłki ręką. Bohaterowie tej akcji wzięli również udział przy sekwencji przesądzającej o wyniku tego spotkania. Filip Marchwiński dokonał głupiego, niepotrzebnego faulu, a silna centra Iviego Lópeza spotkała głowę Fabiana Piaseckiego, który ustalił wynik spotkania na 2:1 dla lidera tabeli.
Zadać należy sobie podstawowe pytanie - czy sezon dla Lecha Poznań - jeżeli chodzi o rozgrywki krajowe jest już skończony? W mojej opinii tak.
Szanse się oddaliły
Celem Lecha Poznań, niezależnie od wszystkiego, jest walka o tytuł mistrza Polski. Zakładając relatywnie niski próg mistrzowski, tj. 2,0 zdobytych punktów na mecz, Ekstraklasę wygra drużyna mająca tych punktów 68. Żeby Kolejorz taką liczbę uzbierał, w 20 nadchodzących meczach musi wygrać przynajmniej 15 razy, raz zremisować oraz pozwolić sobie może na czterech porażki.
Do tej pory poznaniacy legitymują się bilansem sześciu zwycięstw, czterech remisów oraz czterech porażek - a co ciekawe, wszystkie na stadionie przy ulicy Bułgarskiej. Brzmi mało optymistycznie, ale tutaj dochodzimy do kolejnego filaru podtrzymującego wiarę kibica - rzeczywistej siły drużyny. Czy może na tym obszarze można spoglądać z delikatną nadzieją w przyszłość? Otóż nie. Wychodzi tu całkowity brak myślenia przyszłościowego, planowania na dłużej niż najbliższe dwa tygodnie.
Czas podsumowań
Początek listopada to dobry czas, by móc mówić o pewnych rozstrzygnięciach i ocenach. Mający być potencjalnym topowym golkiperem ligi Artur Rudko, praktycznie w pojedynkę wyrzucił Lecha Poznań z Ligi Mistrzów i Pucharu Polski. Ściągniecie tego zawodnika, który winien być wzmocnieniem konkurencji do obsady bramki przyniosło zgoła odmienny efekt, wręcz katastrofalny.
Artur Rudko ryzykiem nie był, natomiast ON już tak: pic.twitter.com/6OepElhKFS
— Marco Hłasko (@Dzej_ro) October 19, 2022
Zachowania ukraińskiego golkipera zarówno w kompilacjach z jego wcześniejszych występów w lidze cypryjskiej, jak również i podczas sparingowego meczu z Widzewem Łódź dawały gargantuiczne wręcz powody do niepokoju. Lech Poznań natomiast po raz kolejny starał się wymyślić koło na nowo i przekonać wszystkich, iż słaby bramkarz może stać się przyzwoitym. Tak się jednak nie stało i ostatnia nadzieja na trofeum została brutalnie zabrana.
Przegrywają z solidnymi ligowcami
Nie sposób nie dokonywać porównań. Raków Częstochowa mający piłkarzy w głównej mierze z łatką "solidnych ligowców" po raz kolejny udowodnił Lechowi Poznań, iż zasobna, szeroka kadra budowana z pomysłem bez problemu poradzi sobie z rannym i osłabionym Lechem. Passa braku zwycięstwa nad częstochowianami zostaje przedłużona do co najmniej trzech lat! Niezależnie od trenera i składu, Lech Poznań jest w konfrontacji ze swoimi rywalami niesamowicie bezradny.
Długo się powstrzymywałem z krytycznymi opiniami na różne tematy, aczkolwiek wydaje mi się, iż praktycznie koniec rundy oraz wypisanie się z walki o jakiekolwiek trofea to dobry czas na krótką ocenę pracy. Dyrektor sportowy Lecha Poznań, pan Tomasz Rząsa dokonał absurdalnych ruchów transferowych. Kadra Mistrzów Polski, mająca przed sobą z dużą dozą prawdopodobieństwa grę co trzy dni do końca rundy nie dość, że nie została wzmocniona, co dodatkowo osłabiona. Abstrahując już od wspomnianego uprzednio Artura Rudko, to zadać sobie można pytanie jaki sens miało ściągnięcie Mateusza Żukowskiego i dlaczego Filip Dagerstal, czyli jedyny letni transfer Kolejorza grający w miarę regularnie w podstawowej jedenastce, przyszedł tak późno.
Przykre jest to, że jakiekolwiek emocje w tym sezonie jeśli chodzi o grunt krajowy, zostały zabrane kibicom Kolejorza już z końcem października.
Ostatnim bastionem nadziei jest czwartkowy mecz z Villarreal. Aby wyjść z grupy Ligi Konferencji UEFA, Lech Poznań musi: pokonać Hiszpanów; alternatywnie przy remisie liczyć, iż Hapoel Beer Szewa nie wygra z Austrią Wiedeń wyżej niż różnicą 3 bramek, alternatywnie przy porażce z Villarrealem - potrzebny jest remis lub porażka Hapoelu. Ale - czy awans do fazy pucharowej Ligi Konferencji UEFA osłodzi choć trochę gorycz wielopłaszczyznowej porażki na polskim gruncie ligowym i pucharowym?
0 komentarze:
Prześlij komentarz