aosporcieaosporcieaosporcie

26 lipca 2022

Lech Poznań z kolejnym kryzysem na horyzoncie. Oto, z czym musi się uporać

Lech Poznan w kolejnym kryzysie

Jeszcze niedawno byliśmy świadkami Lecha, który aspirował do miana drużyny kompletnej, oczywiście jak na ekstraklasowe standardy. Podopieczni Macieja Skorży zdobyli mistrzostwo w imponującym stylu. Grali bardzo ofensywnie, posiadali bardzo dobry trzon drużyny, który tworzyli Jesper Karlstrom, Joao Amaral i Makael Ishak. Teraz drużyna, która była najlepiej punktującym mistrzem Polski od ośmiu lat, dziś jest cieniem samej siebie.

Strata wartościowych graczy

Na pierwszy rzut oka, Lech ma dalej dobrą i szeroką kadrę. Czołowi piłkarze poza Jakubem Kamińskim zostali. Lech ściągnął kilku interesujących zawodników, na każdą pozycję ma co najmniej dwóch piłkarzy - pomijając środkowych obrońców. Jednak jeśli przyjrzymy się uważnie, dostrzeżemy różnice, przede wszystkim w jakości. 

Kolejorz stracił kilku zawodników, którzy gwarantowali mu komfort na kilku pozycjach. Mowa tu Van Der Harcie, Kędziorze, Tibie i Kownackim. 

W miejsce Holendra do klubu trafił Artur Rudko. Na ten moment nowy golkiper Dumy Wielkopolski nie przekonał do siebie kibiców. Szczególnie słabo poszedł mu rewanżowy mecz z Karabachem Agdam, w którym przynajmniej przy trzech bramkach, delikatnie pisząc, mógł zachować się lepiej. Jego pobyt w klubie z Wielkopolski może nie potrwać długo. 

Na dobrą sprawę w miejsce Kędziory Lech w ogóle nie pozyskał zawodnika. Jest to spora strata, bo oczywiście można mówić, że Lech wciąż ma dwóch prawych obrońców, ale Kędziora to piłkarz, który ma za sobą kilka lat regularnej gry w Dynamie Kijów. Niewielu zawodników na polskich boiskach ma na swoim koncie takie sukcesy, w dodatku osiągnięte tak niedawno. Do tego to wszechstronny piłkarz, który może grać na pozycji stopera. Jest silny, dobrze gra głową i również w Dynamie miał doświadczenie gry na tej pozycji. A po kontuzji Bartosza Salamona Lech ma jeszcze większe problemy z środkowymi obrońcami.

Na pozycję Pedro Tiby przyszedł Afonso Sousa. Tutaj najtrudniej jest wyciągać jakieś drastyczne wnioski. Jednak należy pamiętać, że starszy zawodnik wnosił do Lecha coś wyjątkowego, czego nie mieli Radosław Murawski, albo Nika Kwekweskiri. Był piłkarzem na wskroś ofensywnym. Co prawda najlepszy czas miał już za sobą, natomiast Sousa w pierwszych dniach w klubie nie zachwycił, nie wszedł z marszu do składu, więc i tu Lech na początku nie jest na plus. Co nie oznacza, że można Sousie odmówić potencjału, na pewno na jego weryfikacje przyjdzie jeszcze czas. 

Jeśli, chodzi o Kownackiego to podobny przypadek co w przypadku Kędziory. Piłkarz doświadczony i uniwersalny, który może grać w napadzie i na skrzydle. Na pewno Giorgi Citaiszwili i Filip Szymczak posiadają potencjał, żeby stać się ważnymi piłkarzami Poznańskiej Lokomotywy, ale na ten moment nie mieli możliwości by w pełni wkomponować się do drużyny. A to już cztery nazwiska. Co więcej, Lech raczej nie będzie w stanie zastąpić takiego zawodnika jak Jakub Kamiński.

Największy problem 

Największym kłopotem Kolejorza nie są jednak osłabienia same w sobie. Najgorsze jest to, że drużyna przestała funkcjonować jako całość. Zdecydowana większość piłkarzy nie zbliża się do poziomu prezentowanego w poprzednim sezonie. Nie będąc wewnątrz drużyny, trudno wysunąć jednoznaczny wniosek, dlaczego tak się dzieję. Najłatwiej jest wyjaśnić, że jest nowy trener, który kiepsko przygotował drużynę od strony fizycznej. Natomiast gdyby spojrzeć na problem szerzej, okazałoby się, że przyczyn tak naprawdę może być bardzo dużo. Może być to problem taktyczny, np. w drużynie może być kilku zawodników, którzy albo nie wierzą, albo nie potrafią realizować jeszcze założeń szkoleniowca. Może być to efekt ławki, która nie potrafi napędzać rywalizacji w zespole i stąd ten spadek intensywności. 

Tak czy inaczej, słaby start Lecha nie wygląda jak zwykły wypadek przy pracy, albo lekki dołek. Wygląda to tak jakby drużynę miał czekać przewlekły kryzys.

Na pewno spotkanie Lecha z Dinamem Batumi było wydarzeniem, które wlało w serca kibiców Kolejorza trochę nadziei. W końcu zafunkcjonowały elementy, które w ostatnim czasie były poddawane sporej krytyce - jak np. gra skrzydłami. Niewątpliwie był to powiew optymizmu, ale w futbolu mecz, meczowi jest nierówny. Tak jak jedna porażka z Karabachem nie definiuje całkowicie jaką drużyną jest Lech, tak samo jedno wysokie zwycięstwo nie świadczy o tym, że Lech ma wszystkie problemy za sobą. Dobrze pokazuje to przełożenie meczu z Miedzią Lednica. Wciąż mnożą się problemy kadrowe, zawodnicy łapią kolejne urazy, drużyna jest na tyle przetrzebiona, że w meczu z Dinamem zagrał Alan Czerwiński, któremu lekarze odradzali występ. 

Trzeba pamiętać o jednym. John van den Brom prowadzi drużynę od zaledwie miesiąca. To zdecydowanie zbyt wcześnie, by wprowadzić swoją wizję gry. Jego kariera była pełna zlotów i upadków. Holender wielokrotnie wprowadzał do swoich ekip młodych i zdolnych piłkarzy. Zaliczał przy tym wpadki w pucharach, ale jego drużyny mimo kłopotów potrafiły potem osiągać dobre wyniki na krajowym podwórku. Prowadził ponad cztery lata AZ Alkmaar, trenował przez prawie dwa sezony Anderlecht. Dlatego szkoleniowiec powinien dostać szansę wyprowadzenia zespołu na prostą, ale też wykorzystać ten czas na obserwację zawodników i wyciągnięcie wniosków. A z generalną oceną należy poczekać przynajmniej do jesieni.

Piotr Hązła
@haz_piotr
📷 Damian Garbatowski

1 komentarz:

  1. Kędziora i Kownacki nie do zatrzymania - Dynamo nie puści Kędziory a Kownaś za drogi do wykupienia .

    OdpowiedzUsuń