Lech Poznań ostatni mecz sezonu potraktował jako wyjątkowe święto. Niestety doping i oprawa nie do końca potrafiły się wzbić na mistrzowski poziom.
Dzień 21 maja miał być dniem wyjątkowym. 34. kolejka Ekstraklasy, czas rozstrzygnięć, charakterystyczny „dzwoneczek” z Multiligi na Canal+ oznaczający gola, nieoczekiwane przetasowania w tabeli, potknięcia faworytów, wydarte heroicznym bojem zwycięstwa drużyn skazywanych na pożarcie.
Niemniej jednak, to 33. kolejka okazała się dniem prawdy - poznaliśmy wtedy mistrza, obsadę podium i 4. miejsca oraz wszystkich spadkowiczów. Do ustalenia pozostały jedynie „kosmetyczne” zmiany w postaci końcowego miejsca drużyn ze środka tabeli.
Poznań eksplodował z radości dwukrotnie - najpierw, po pokonaniu Piasta Gliwice dzięki golowi Mikaela Ishaka w końcówce spotkania, a następnie po zwycięstwie walczącego o utrzymanie Zagłębia Lubin z Rakowem Częstochowa. De facto feta mistrzowska w Poznaniu trwała już tydzień - trzecia sobota maja miała być tego jedynie zwieńczeniem.
Bilety na mecz wyprzedały się w tempie błyskawicznym, choć do ostatniej chwili spragnieni wrażeń kibice polowali na pojedyncze sztuki pojawiające się w systemie biletowym Lecha Poznań. Atmosferę meczu mistrzowskiego czuć było w powietrzu przez cały „mistrzowski” tydzień.
Pierwsi fani zaczęli pojawiać się pod stadionem już na dwie i pół godziny przed pierwszym gwizdkiem sędziego Szymona Marciniaka. Odczucie futbolowego święta, tysiące fanów Kolejorza robiący sobie zdjęcia pod areną pojedynku i lokomotywą stojącą nieopodal, fani gości, tj. Zagłębia Lubin przechadzający się wraz z kibicami Lecha Poznań - takie obrazki chcielibyśmy oglądać w polskiej rzeczywistości piłkarskiej na co dzień.
Bułgarska była przygotowana na ten mecz wyśmienicie. Nie odnotowano żadnych znaczących ekscesów z wejściem na trybuny Domu Kolejorza, podobnie jak burd pijackich, czy nieoczekiwanych znacznych utrudnień komunikacyjnych. Chciałoby się rzec, iż napięcie rosło wraz z każdą minutą pozostającą do rozpoczęcia spotkania, aczkolwiek luz i optymizm wynikający z zapewnienia sobie Mistrzostwa Polski na kolejkę przed końcem rozgrywek zdecydowanie przeważał.
Tuż przed rozpoczęciem meczu odbyła się skromna uroczystość - kopia „starego” zegara powróciła na Bułgarska. Jej miejscem stał się róg między trybunami nr III i II. Bardzo miłym i nieoczekiwanym wydarzeniem był szpaler uformowany przez zawodników Zagłębia Lubin dla Mistrzów Polski 2021/2022. Zostało to nagrodzone gromkimi brawami na stadionie, a tuż po tym rozbrzmiał pierwszy gwizdek sędziego Szymona Marciniaka i Lech - wbrew twierdzeniom wielu - ruszył do walki o pełną pulę. Już w 10 minucie po dobrym dośrodkowaniu z rzutu wolnego Niki Kwekweskiriego świetnie głową uderzał Alan Czerwiński, piłkę odbił Jasmin Burić wprost pod nogi Tomasza Kędziory, który zdobył bramkę na 1:0. W 38 minucie po bardzo przytomnym odegraniu Daniego Ramireza, piłkę do bramki posłał Alan Czerwiński. W pierwszej odsłonie spotkania nie zobaczyliśmy więcej goli, za to jeden padł w drugiej połowie - rzut karny po faulu Lubomira Satki wykorzystał Kacper Chodyna ustalając wynik spotkania na 2:1 dla poznańskiego Lecha. Nie obyło się też bez wzruszających chwil - z boiska przy gromkich brawach zeszli Jakub Kamiński oraz Mickey van der Hart - żegnając się tym samym z klubem i publicznością. Było to bardzo dobre, pragmatyczne zwycięstwo, a Kolejorzowi udało się pokonać lubińskie Zagłębie na swoim stadionie po raz pierwszy od 7 lat!
O tyle, o ile piłkarze i klub stanęli na wysokości zadania jeśli chodzi o organizację meczu wieńczącego sezon 2021/2022 przy Bułgarskiej, to najbardziej fanatyczni kibice zdecydowanie nie sprostali wymaganiom tego piłkarskiego święta. Składowe najważniejszej oprawy w sezonie stanowiły następujące komponenty:
- oprawa zawierająca błąd składniowy, trupią czaszkę, chuligański znaczek wpisany w kontur województwa wielkopolskiego oraz podobiznę lidera bojówki pseudokibiców Lecha, skazanego za sprzedaż narkotyków i kierowanie gangiem zajmującym się bijatykami z innymi grupami pseudokibiców
- oprawa z trupią czaszką w koronie z napisem Mistrz Polski 2022
Na żadnej z opraw nie było herbu Lecha Poznań. Na żadnej z opraw nie było podobizn legend klubu, takich jak chociażby Trio ABC, czy też Jarosław Araszkiewicz.
Nie sposób nie wspomnieć tu też o repertuarze przyśpiewek, który oprócz relatywnie ubogiego repertuaru, składał się w połowie z lżenia drużyn przeciwnych i w połowie z dopingowania własnej drużyny.
Sama koronacja drużyny, sztabu i działaczy Kolejorza była uroczystością dobrze zorganizowaną i podniosłą. Puchar wręczono wraz z odliczaniem do momentu podniesienia go przez kapitana - Mikaela Ishaka. Podczas celebracji z pucharem i klasycznej „rundki” dookoła stadionu, część kibiców z trybuny nr II próbowała wyważyć bramę, by piłkarze mogli dostać się do „Kotła”. To się im nie udało, natomiast na boisko wbiegli za to kibice z pozostałych trybun. Drużyna zeszła do szatni, stewardzi nie byli w stanie powstrzymać tłumów, jednak próbowali tego dokonać plastycy-amatorzy z trybuny nr II skandując imperatyw wzywający do opuszczenia boiska.
Podsumowując, mecz ten niewątpliwie przejdzie do historii jako jeden z najprzyjemniejszych do oglądania w najnowszej historii Kolejorza.
Czytaj też 👉 Do mistrzostwa wyboista droga. 5 najważniejszych meczów Lecha Poznań w tym sezonie
Szkoda tylko, iż tytułujący się najbardziej zapalonymi kibicami Lecha Poznań nie byli w stanie godnie skonsumować ósmego tytułu Mistrza Polski w historii Kolejorza. Oprawy ze skazanym pseudokibicem, napis z błędem składniowym, trupia czaszka i więcej przyśpiewek atakujących inne kluby, niż dopingujących drużynę Lecha na boisku pozostawiły delikatny absmak tego święta.
super extra artykuł, chyba jakis pro dzinnikarz to pisał!!!! bardzo bardzo fajnie sie czytalo i supcio stronka pozdrawiam :)))
OdpowiedzUsuńŻyczę nam, wszystkim sympatykom Kolejorza, żebyśmy tylko takie problemy związane z naszym ukochanym klubem mieli, jak odmienne zdanie na temat opraw czy przyśpiewek.
OdpowiedzUsuńBoże, kto to pisał????
OdpowiedzUsuńWidzew awansował i też kibice wbiegli na murawę nawet dwa razy. Daj Pan spokój i daj się ludziom cieszyć. Będzie Kolejorz regularnie zdobywał mistrza nie będzie takich scen
OdpowiedzUsuń