Warta Poznań przegrała z Rakowem Częstochowa 0:3. Momenty w grze Zielonych były, lecz nie zmienia to faktu, wciąż dają im o sobie znać dobrze znane w tym sezonie demony, a drużyna trenera Marka Papszuna była stroną dominującą.
- Mamy w głowach historię
naszego klubu. Ona nie była usłana różami - nie ukrywa trener Piotr Tworek.
Usłane różami nie są też ostatnie tygodnie. Zielonych nie oszczędziła nawet trzecioligowa Olimpia Grudziądz (0:2), choć po meczu z Zagłębiem (0:2)
wydawało się, że coś w ich grze drgnęło, dając nadzieje na lepsze jutro. Jednak jak padło
też ze strony szkoleniowca poznaniaków: - Jesteśmy Wartą Poznań i na
problemach budujemy swoją siłę. Każdy punkt, każde zwycięstwo jest teraz dla
nas niezbędne.
Chcąc przeciwstawić się rywalom,
Warta zdecydowała się na ustawienie z trójką środkowych obrońców. Miało to
zwiększyć szanse na sprawienie niespodzianki w starciu z rozpędzonym Rakowem, a
może - powinniśmy powiedzieć - uciszenie obaw przed srogą nauczką, które dało się wyczuć
przed pierwszym gwizdkiem sędziego.
Momenty były, lecz potrzeba konkretów
Gdyby spojrzeć w statystykę po
upływie około pięciu minut tego spotkania, można by stwierdzić: no tak, właśnie
tego się spodziewałem - Raków posiadał inicjatywę, utrzymując się przy piłce.
Jednak to właśnie wtedy futbolówka została przejęta na połowie gospodarzy przez
Milana Corryna, a następnie trafiła do Adama Zrelaka. Słowak bez chwili
zawahania zgrywa do Mateusza Kupczaka, który strzela kilka centymetrów obok
słupka. Zapoczątkowało to lepszą grę w wykonaniu poznaniaków, potrafiących
utrzymać się chwilami w pobliżu pola karnego gospodarzy.
Zgodnie z przewidywaniami piątka
w obronie Warciarzy starała się tworzyć zgrany szyk. Nie uchroniło to ich
jednak od straty gola. Znów po stałym fragmencie gry, znów po - zdaje się - niedopilnowaniu
przeciwnika. Ivi Lopez z rzutu rożnego, podbicie - jakby od niechcenia - wbiegającego
w pole karne Franka Tudora, a następnie dobry timing i precyzja Milana Rundicia
pozostawiły Adriana Lisa bez szans.
Stare demony nie odpuszczały. Tak
samo było w ofensywie, bo gdy gościom w końcu udało się zagrać w pole karne,
było to podanie albo za mocne, albo niedokładne. I choć pod koniec połowy
działo się sporo, a drużynie trenera Tworka udało się utrzymać przez
kilka minut na połowie rywala, nie przyniosło to korzyści. I to mimo dobrego
dośrodkowania z rzutu wolnego Corryna w 40. minucie spotkania, po którym bramkarz
gospodarzy mija się z piłką, czy podłączania się pod akcje ofensywne Jana
Grzesika.
Choć w następnej minucie odetchnęliśmy
z ulgą - świetna kontra została bowiem zmarnowana przez Valeriane’a Gvilię,
któremu po prostu zabrakło szybkości - do przerwy mieliśmy 2:0. Mimo długich
"narad" z sędzią VAR, arbiter spotkania, Tomasz Kwiatkowski, uznaje
trafienie wprowadzonego przed kwadransem Vladislava Gutkovskisa.
Szybki cios i bezradność
Jakakolwiek myśl przyświecała drużynie
trenera Tworka po przerwie, szybko została poddana weryfikacji. Jak inaczej
nazwać bowiem bramkę Andrzeja Niewulisa, która padła z resztą po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Lopeza? I choć przed przerwą Warta momentami próbowała
przeciwstawić się gospodarzom, czasem nawet udając się trochę ich zaskoczyć, w
tym fragmencie spotkania coraz częściej do głosu dochodziła bezradność.
Częstochowianie mają pożądany,
bezpieczny wynik. Grają spokojnie, w odpowiednich momentach dodając gazu. Tak
też było choćby w 60. minucie, kiedy cudem futbolówka zaplątała się pod nogami Lisa,
co uchroniło poznaniaków przed utratą kolejnego trafienia. Gdy w końcu udało im
się wejść w pole karne przeciwnika, zdarzało im się samym przeszkodzić. Jeśli
zwrócić uwagę na którąś z prób Zielonych, to tę Grzesika na niespełna
kwadrans przed końcem spotkania. I mocnym strzałem zza pola karnego nie udaje
się jednak pokonać bramkarza Rakowa, choć próba ta sprawiła mu nieco problemu.
Czytaj też 👉 Koncert Jakuba Kamińskiego. Lech Poznań wysoko zwycięża w meczu na szczycie
Zieloni czekają na
drugie zwycięstwo w tym sezonie blisko dwa miesiące. Co gorsze: zdobycie choćby
punktu przychodzi im z ogromnym trudem. Zacięła się ofensywa, a i obrona coraz
częściej szwankuje. Szukając sposobu na przeciwstawienie się częstochowianom,
do składu powraca Bartosz Kieliba, ale ogromne serce oraz charakter kapitana
zespołu niestety dziś mu nie pomogły. Czas na przerwę na zgrupowania kadr
narodowych. Czas na refleksję przy Drodze Dębińskiej.
Raków Częstochowa - Warta Poznań 3:0 (2:0)
3.10.2021, Stadion Rakowa w Częstochowie, 10. kolejka Ekstraklasy
Gole: Rundić 22', Gutkovskis 45', Niewulis 47'
Raków: Kacper Trelowski - Andrzej Niewulis, Tomas
Petrasek, Milan Rundić (81' Giannis Papanikolaou) - Fran Tudor, Valeriane Gvilia,
Marko Poletanovic (88' Miguel Luis), Mateusz Wdowiak (81' Wiktor Długosz) - Ivi
Lopez, Sebastian Musiolik (31' Vladislav Gutkovskis), Alexandre Guedes (81'
Daniel Szelągowski)
Warta: Adrian Lis - Jan Grzesik, Bartosz Kieliba, Robert
Ivanov, Aleks Ławniczak, Konrad Matuszewski - Jayson Papeau (46' Mateusz
Kuzimski), Łukasz Trałka, Mateusz Kupczak (46' Michał Kopczyński), Milan Corryn
(71' Mario Rodriguez) - Adam Zrelak (61' Szymon Czyż)
Żółte kartki: 33' Kupczak
Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa)
Wiktoria Łabędzka
@w_labedzka
📷 Piotrek Przyborowski / aosporcie.pl
0 komentarze:
Prześlij komentarz