aosporcieaosporcieaosporcie

1 października 2021

Ostry zakręt w karierze Dawida Kownackiego. Powrót do kraju może okazać się nieunikniony

foto: Wikimedia / Roger Gorączniak

Kolejne kontuzje trapiące Dawida Kownackiego sprawiły, że reprezentant Polski znalazł się na swoistym zakręcie. Czekająca go wielomiesięczna przerwa może wymusić konieczność powrotu do korzeni w gonitwie za powrotem do formy.

Najdroższy - najbardziej pechowy? 

Zerwanie więzadeł w kolanie jest, oprócz złamań kości, jedną z najgorszych kontuzji, jaka może przydarzyć się sportowcowi uprawiającemu piłkę nożną. Więzadła poboczne łączą kość udową i piszczelową, stabilizując je przy tym. Z pozoru niewielkie ścięgno dla sportowców jest niezwykle istotne, a ich wady są powodem wielu komplikacji, nawet po wyleczeniu urazu.  

Dawid Kownacki przechodząc do Fortuny Dusseldorf został ich najdroższym nabytkiem. Kariera reprezentanta Polski w klubie z Rhein-Ruhr nie jest usłana różami. Nieco ponad tydzień temu niemiecki klub z zaplecza Bundesligi poinformował o poważnym urazie wychowanka Kolejorza.  

Powrót do korzeni?

Koszmarna kontuzja reprezentanta Polski zmusza do refleksji - czy to już pora na powrót do rodzimych rozgrywek? Tutaj rodzi się pewien problem, bowiem w obecnym Lechu miałby problem w przebiciu się do składu. Kadra zespołu prowadzonego przez Macieja Skorżę wydaje się być kompletna, zwłaszcza na pozycji napastnika. Słowo klucz - "wydaje się". Przyjrzyjmy się - bezprecedensowym liderem na tej pozycji jest Mikael Ishak. W obwodzie mamy doświadczonego Artura Sobiecha i napierającego na wprawionych kolegów Roko Baturinę. Patrząc na liczbę wypełnionych miejsc w kadrze - zgoda. Pozycja obsadzona.  

Jednak warto spojrzeć na liczby, bo te powiedzą nam najwięcej. Sobiech wystąpił w sześciu meczach ligowych. Na murawie spędził łącznie 54 minuty (w lidze). Cóż, niewiele. Zbyt mało, żeby mieć okazję do pokazania szerszej publiczności swoich atutów. Niezauważalna obecność byłego napastnika m.in. Lechii Gdańsk ma jednak swoje podłoże czysto sportowe. Co prawda, ostatnia bramka w Pucharze Polski może wzmocnić jego pozycję w drużynie i w niedalekiej przyszłości zaowocować w większej liczbie szans, ale ciężko przy tym oprzeć się wrażeniu lekkiego niedosytu w kontekście tego nazwiska.  

Roko Baturina z kolei ledwo wylądował w Poznaniu, a już musiał pauzować. Okazało się, że do klubu przyjechał z "poważną infekcją" i "ma osłabiony organizm" - relacjonował Maciej Skorża. Po kilku dniach od podpisania kontraktu pojawił się dwukrotnie w składzie rezerw. Od trenera Węski dostał 122 minuty, czyli więcej niż Sobiech od Skorży. Nie zaznaczył jednak swojej obecności na boisku ani w II lidze, ani w pucharze podczas kilkunastu minut spędzonych w meczu ze Skrą. W przypadku tego zawodnika droga do składu wydaje się być jeszcze dłuższa. Warto pamiętać, że Chorwat jest jedynie wypożyczony. 

Ewentualne odejścia jedyną furtką 

Pozostający pod formą Kownacki nie miałby więc horrendalnie trudno. Szukając nowych wyzwań i chęci zrehabilitowania się za nieudaną poprzednią przygodę w Bundeslidze, po sezonie z klubem może pożegnać się Mikael Ishak. Obecność Roko Baturiny w przyszłym sezonie również jest wielką niewiadomą. W zespole zostanie więc 32-letni Artur Sobiech i powracający z wypożyczenia Filip Szymczak.  

Jest również opcja gry niżej, na przykład na dziesiątce. Pełzający pod formą Ramirez nie stanowi żadnej rywalizacji dla szalejącego Amarala. Portugalczyk notuje fantastyczny początek, lecz kontrakt wiążący go z klubem wygasa po sezonie. Decyzje odnośnie jego przedłużenia jeszcze nie zapadły. Gdyby z różnych względów nie zdecydowano się na jego odnowienie, wtedy rzeczywiście ten ruch ze strony Kolejorza miałby sens. 

Czy ta gra warta jest świeczki?

Więc na upartego, niech będzie - miejsce dla Kownackiego może i by się znalazło, ale rodzi się pytanie - czy Lech może sobie pozwolić na takie ryzyko? W przypadku odejścia Ishaka, Kolejorz nie będzie miał czasu na czekanie aż Kownacki złapie optymalną dyspozycję. Potrzebny będzie gość, który wejdzie do składu z podobnym impetem jak sympatyczny Szwed. Tymczasem polski napastnik nigdy w karierze nie przekroczył bariery dziesięciu bramek w lidze, a występował wcześniej przecież w Ekstraklasie.  

Dla samego zawodnika taki ruch również byłby niebagatelnym ryzykiem. Zakładając, że przygoda w Lechu byłaby klapą - jak inne kluby miałyby patrzeć na gościa będącego na aż takiej równi pochyłej? Nieudany epizod w Ekstraklasie właściwie kończyłby granie na poważnym poziomie. Ktoś może pomyśleć - tej, granie w Ekstraklasie to już nie jest poważny poziom. W skali europejskiej, zgoda. Jednak re-emigracja z Lecha po wystrzałowym sezonie nie jest transcendencją.  

Czytaj też 👉 Lech Poznań nie odczarował Białegostoku. Oto stadiony, na których też miewa kłopoty

Jednym słowem - ambiwalencja 

Słowem podsumowania. Powtórny romans napastnika znanym jako Dawid Kownacki - Lech raczej nie ma szans na powodzenie. Typ tegoż napastnika nie jest tym, którego mógłby szukać Maciej Skorża w przypadku odejścia Szweda. Z kolei jeżeli mówilibyśmy o ofensywnym pomocniku, dziesiątce, podwieszonym napastniku - jak zwał, tak zwał - Dawidzie Kownackim, wtedy taki ruch miałby większą szansę wypalić. Ryzyko takiej operacji byłoby jednak i tak spore.  

Paweł Wyrwa
@WyrwaPawel 
📷 Wikimedia / Roger Gorączniak

0 komentarze:

Prześlij komentarz