Co dzień udowadniają sobie i społeczeństwu, że niemożliwe nie istnieje, a granice funkcjonują jedynie w ludzkiej podświadomości. Każdego dnia spełniają swoje marzenia o sportowej rywalizacji, która pozwala nie tylko utrzymać świetną formę fizyczną, ale która to również nadaje ich życiu komfort psychiczny. Często bowiem okazuje się, że dla osób z niepełnosprawnościami sport jest swego rodzaju furtką, za którą rozciąga się autostrada ku sukcesom. Ekspresowa droga ku lepszemu i w pełni normalnemu życiu.
Wielcy, choć niezauważeni
Choć świat nieustannie idzie do przodu, a bramy profesjonalnego sportu dla osób z niepełnosprawnościami otworzyły się już w 1948 roku za sprawą niemieckiego neurologa, Ludwiga Guttmanna, często pomijamy ich osiągnięcia. Na co dzień podziwiamy przecież wybitnych piłkarzy, koszykarzy czy siatkarzy. Nie zwracamy jednak uwagi na to, że bańka, którą jest świat sportu nie zamyka się na ludziach w pełni sprawnych fizycznie. Dzisiejszy świat daje bowiem możliwość uprawiania sportu niemalże każdemu. Dlaczego więc ludzie, którzy mimo przeciwności losu postanawiają dzień w dzień stawić się na treningu, a następnie walczyć o najwyższe cele, są wciąż tak mało zauważalni?
- Według mnie osoby śledzące obie strony rywalizacji sportowej (osób w pełni sprawnych fizycznie oraz osób z niepełnosprawnościami - dop. red.) szukają w nich zupełnie innych rzeczy. Dlatego przez wiele lat sport osób z niepełnosprawnościami nadal będzie jedynie sposobem do podziwiania determinacji, jak i poświęcenia tych ludzi, ale nie przyciągnie takiego zainteresowania jak "klasyczny" sport. Największe szanse na zainteresowanie mają na pewno amp futboliści, bo mimo wszystko jest to odmiana najpopularniejszego sportu na świecie, a więc automatycznie jest to również najbardziej obecny medialnie sport, który uprawiają osoby z niepełnosprawnościami. Niestety w przypadku innych sportów uprawianych przez takie osoby szczyt ich popularności będzie zawsze przypadał na igrzyska paraolimpijskie. Jednak fajnie byłoby powiedzieć za kilka lat, że w tym przypadku się pomyliłem - mówi dziennikarz "Gazety Wyborczej", Mateusz Jarmusz.
Zwróćmy uwagę na przedostatnie zdanie wypowiedzi mojego rozmówcy. Tak zwany pik popularności sportowców z niepełnosprawnościami przypada na czas igrzysk paraolimpijskich. To właśnie wtedy świat najbardziej otwiera się na nich. Ludzie zaczynają wówczas zauważać, że ci ludzie są nie tylko wielcy w przestrzeni sportu. Są tytanami ciężkiej pracy, której to treningi stanowią zaledwie małą część, z czego często nie zdajemy sobie sprawy. Największym treningiem jest dla nich bowiem codzienne życie, w którym często radzą sobie tak, jakby byli w pełni sprawni. Bo tacy właśnie się czują i takimi są. A każdy z nich codziennie zapisuje nową kartkę w księdze swojego życia i przełamuje kolejne bariery własnej podświadomości. Tworzą tym samym kolejne chwytające za serce historie, dzięki którym jest coraz głośniej o świecie sportu uprawianego przez osoby dotknięte niepełnosprawnością.
- Pojawia się coraz więcej osób, które mocno pracują na popularyzację tej strony sportu. Idealnym przykładem jest Michał Pol, który robi to w idealny sposób. Przedstawia tych sportowców poprzez ich historie życiowe, a nie wyniki sportowe. Jest to o tyle ciekawe, że w przypadku pełnosprawnych sportowców najczęściej dla widzów i kibiców interesująca jest głównie ich aktywność sportowa, a w przypadku osób z niepełnosprawnościami zainteresowanie skupia się najczęściej na ich historii i tym, jak poprzez sport bardzo często odzyskali chęć do życia oraz aktywności po np. poważnych wypadkach - mówi Jarmusz.
Samozaparcie prowadzi do sukcesu
Michał Kotkowski to 23-letni reprezentant Polski, członek Stowarzyszenia Sportowo-Rehabilitacyjnego Start w Poznaniu, który na tegorocznych igrzyskach paraolimpijskich w Tokio otarł się o brązowy medal w biegu na 400 metrów w kategorii T37. Do podium zabrakło mu zaledwie 0,16 sekundy. Poznaniak może jednak poszczycić się medalami Mistrzostw Świata i Mistrzostw Europy. Na Starym Kontynencie był dwukrotnie najszybszy - na 200 i 400 metrów w 2018 roku w Berlinie.
Michał urodził się z dziecięcym porażeniem mózgowym, który powoduje u niego niedowład prawej strony ciała. Nie przeszkadza mu to jednak w codziennym życiu. Dziś wręcz nie wyobraża sobie tego, jak wyglądałoby ono bez choroby, która towarzyszy mu od urodzenia. Rehabilitacja, sport, chęć bycia samodzielnym. Te czynniki pozwoliły Michałowi na to, by niepełnosprawność nie przekreśliła jego szans na normalne życie. To właśnie za sprawą sportu odnalazł siebie, a własną determinacją sprawił, że zna go cały parasportowy świat.
- Zawsze byłem energicznym i ruchliwym dzieckiem, było mnie wszędzie dużo. Można powiedzieć, że ten sport był gdzieś w moim życiu od początku, bo zawsze chciałem wyjść czy to na rower, czy zimą na sanki - mówi Kotkowski.
Kotkowski nie rozpoczął jednak swojej przygody ze sportem od biegania. Pierwsze było pływanie, które początkowo stanowiło dla Michała formę rehabilitacji.
- Moją chorobę zdefiniowano przed pierwszym rokiem życia, z tego co wiem od rodziców diagnoza pojawiła się około dziewiątego miesiąca. Wtedy zacząłem też chodzić na basen na rehabilitację, ale też w celu oswojenia się z wodą. Tak zaczęła się moja przygoda ze sportem. W szkole podstawowej, w klasach 1-3 chodziłem już typowo na zajęcia pływackie. Potem zajęć pojawiało się coraz więcej, aż w końcu pojawiło się bieganie.
Zamienił wodę na tartan...
Michał trenował w klubie Start, lecz pod wpływem jego przyszłego trenera Andrzeja Wróbla - paraolimpijczyka z Barcelony, Aten i Sydney - z czasem porzucił wodę na rzecz tartanu. Wszystko to w czasie jego nauki w V Liceum Ogólnokształcącym w Poznaniu.
- Zacząłem biegać w klasie maturalnej, zniknąłem nawet na półtora miesiąca ze szkoły z powodu obozów, więc w czasie, kiedy powinienem poświęcać najwięcej czasu na szkołę, było mnie w niej najmniej. Wcześniej miałem właściwie stuprocentową frekwencję - śmieje się Michał i dodaje:
- Wszystko zaczęło się napędzać na studiach. Widać było, że mój progres jest wysoki, że robię osiągi. Jeśli chodzi o pomysł zamiany wody na tartan, było tak, że zawsze uczestniczyłem w jakichś zawodach młodzieżowych, czy to poprzez szkołę czy też rodziców, którzy mnie zachęcali do tego. Mówiłem, że nigdy nie będę biegał, a skończyło się tak, że biegam. Za dzieciaka chciałem robić to co starsi, więc chciałem biegać na dłuższe dystanse. Teraz jednak wolę krótkie dystanse i dlatego biegam na 200 i 400 metrów.
...dziś jest jednym z najlepszych w Europie
Choć trener Wróbel od samego początku widział w Michale potencjał, który miał pozwolić mu na start podczas igrzysk olimpijskich, nie krył swojego zaskoczenia gdy jego podopieczny stanął na najniższym stopniu podium Mistrzostw Świata w Londynie w 2017 roku. Dziś wydaje się to niczym dziwnym, ale trzeba wspomnieć, że to był debiut Kotkowskiego na dużej imprezie.
- Jestem bardzo zadowolony z tego, że udało mi się wskoczyć na taki poziom. To pokazuje, że jakiś talent do tego sportu mam i cieszę się, że sport był zawsze obecny w moim życiu. Teraz pokazuję siebie z jak najlepszej strony, przełamuję kolejne bariery i robię to co lubię.
Start podczas tegorocznych igrzysk olimpijskich w Tokio, choć przesunięty o rok, był dla Michała ogromną szansą, o której śmiało można mówić, że ją wykorzystał. Dość powiedzieć, że był o krok od pobicia ówczesnego rekordu świata. Pech i świetna dyspozycja rywali chciały, że to wystarczyło jedynie do zajęcia czwartego miejsca. I chociaż rywalizacja staje się coraz trudniejsza z roku na rok, 23-latek ostatniego słowa nie powiedział i jasno deklaruje, że będzie chciał powalczyć o olimpijski krążek za trzy lata, w Paryżu.
- Trzy pierwsze miejsca były rekordami świata, więc to już pokazuje, jak wysoki poziom był w Tokio. Wiadomo, że zawodnicy mocniej przygotowują się do igrzysk, ale mimo to sam ich poziom jest porównywalny do mistrzostw świata. Co mogę powiedzieć, progresy są i miejmy nadzieję, że będą się trzymać. Na pewno jest nadzieja na medal w Paryżu w 2024 roku. Jestem w stanie się poprawić, nie wiadomo jak mocno i nie wiem na jakim czasie się zatrzymam, kiedy osiągnę maksimum, ale jakieś rezerwy jeszcze zostały.
“Wszystko zależy od ludzi”
Według Michała Kotowskiego, popularyzacja parasportu wśród ludzi, którzy ten sport będą uprawiać, ale również wśród mediów jest możliwa w najbliższych latach. Paraolimpijczyk jest przekonany, że utrzyma się tendencja wzrostowa. Wszakże już dziś w Polsce mówi się o niewątpliwym sukcesie amp futbolistów, jakim jest brązowy medal mistrzostw świata. A co z innymi sportami? Zdaniem mojego rozmówcy kluczem do sukcesu są… osoby z niepełnosprawnościami.
- Wszystko zależy od tego, jacy ludzie będą dołączać do uprawiania tego sportu. Prawdę mówiąc, ludzi młodych w Polsce, którzy są zmotywowani do tego, by sport mimo swojej niepełnosprawności uprawiać jest niewielu. U nas w kadrze średnia wieku jest raczej wyższa niż niższa i to wydaje mi się największym problemem jeśli chodzi o popularyzację parasportu wśród ludzi, którzy docelowo mieliby go uprawiać. Myślę, że medialnie też powinniśmy zyskiwać na popularności. Oby był to taki poziom, gdzie nazwiska największych gwiazd wśród osób z niepełnosprawnościami będą rozpoznawalne.
Jak zauważył reprezentant Polski, młodych osób z niepełnosprawnościami, które bez oporów podchodzą do uprawiania sportu, jest niewiele. Często wiąże się to z ich nastawieniem psychicznym, byciem “innym” niż reszta. Istnieją jednak ludzie, którzy mimo swoich “słabości” chcą wyjść naprzeciw przekonaniu o tym, że człowiek z niepełnosprawnością też może uprawiać sport, a nawet rywalizować z osobami w pełni sprawnymi fizycznie.
- Przede wszystkim chciałbym przekazać takim jak ja, żeby nie zwracali uwagi na zdanie innych. Mnie na przykład motywowała rywalizacja z pełnosprawnymi, bo zawsze chciałem być traktowany tak jak oni. Wiadomo, że w pewnych aspektach nie jestem w stanie im dorównać, ale mnie to motywowało, bo chciałem tę różnicę zminimalizować. Nie uważałem ich za lepszych, ale chciałem dążyć do tego, by być taki jak oni.
Zdaniem Michała ważną rolę odgrywa również samoakceptacja osób z niepełnosprawnościami. Nie każdy potrafi zaakceptować samego siebie, ale jeśli to osiągnie, kolejne bariery będą istniały jedynie w jego głowie, więc będzie mógł je dowolnie przełamywać.
- Wydaje mi się, że tacy ludzie powinni starać się robić coś tak, jak umieją najlepiej, niezależnie od tego, jak im to wychodzi. Wiadomo, że nigdy nie będzie to wyglądać tak, jak u osoby pełnosprawnej. Zawsze będą jakieś defekty czy utrudnienia. Nie mówię tylko o lekkoatletyce, bo na przykład jak osoba niepełnosprawna chce iść na siłownię, to może się zniechęcać tym, że nie może wykonać pewnych ćwiczeń. Ja na to nie patrzę w ten sposób. Trzeba zaakceptować fakt, że jest się osobą niepełnosprawną. Dla jednych będzie to trudniejsze, dla innych łatwiejsze, natomiast trzeba się skupić na tym, co Ci najlepiej wychodzi. Na przykład, jesteś po amputacji ręki, ale chcesz iść na siłownię i zrobić “martwy ciąg”, do czego potrzebujesz obu w pełni sprawnych rąk. Wtedy szukasz rozwiązania - weź opaskę, pasek, przypnij do uciętej ręki i do sztangi, a potem próbuj dźwignąć ją w ten sposób. Zawsze istnieje jakieś rozwiązanie. Musisz patrzeć na siebie i robić progres. Kiedy progres się pojawi, może okazać się, że osiągniesz naprawdę wiele.
Czytaj też 👉 Amp futboliści Warty Poznań rozpoczęli sezon. "Chcemy walczyć o podium"
Dzięki nim doceniamy nasze życie
Trzeba również zwrócić w tym wszystkim uwagę na fakt traktowania osób z niepełnosprawnościami przez innych ludzi. Często bowiem takie osoby jak Michał mogą doświadczyć pewnego traktowania ich “z góry”, a przy bliższym kontakcie okazuje się, że wcale tego nie potrzebują, mimo swoich trudności. Wtedy okazuje się, że to, co osoba w pełni sprawna fizycznie uważała za problemy, jest w istocie naprawdę niewielkie i można je zwalczyć. W pewnym sensie osoby z niepełnosprawnościami pomagają nam docenić nasze życie takim, jakie ono jest.
- Jakby nie patrzeć, pełnosprawne osoby, choć nie wszystkie, patrzą na nas trochę z góry, myślą że chcemy, żeby było nam łatwiej w życiu. A moim zdaniem jest inaczej. Osoba z niepełnosprawnością dąży do tego, żeby udowodnić, że jest jak każdy inny człowiek. Udowadniamy, że nie ma powodów do ulgowego traktowania nas, że potrafimy walczyć. Właśnie między innymi przez sport możemy to pokazywać. Rywalizujemy i pokazujemy siebie z jak najlepszej stronie. To chyba jest clou tego naszego świata - mówi Michał Kotkowski i zwraca uwagę na to, jakie panuje powszechne wyobrażenie osoby niepełnosprawnej:
- Trochę jest też tak, że, nazwijmy to “szary człowiek”, kiedy pomyśli o osobie niepełnosprawnej nie pomyśli o takiej osobie, jak ja. Pomyśli o osobie po amputacji, czy też na wózku, o osobie głuchoniemej czy niewidomej. Mało kto kojarzy osoby niepełnosprawne z takimi przypadłościami, jak moja, gdzie jest to dziecięce porażenie mózgowe powodujące niedowład lewej ręki i nogi. Jak taki człowiek zaczyna zgłębiać ten świat osób niepełnosprawnych, może przeżyć lekki szok, kiedy zobaczy jak dużo jest przypadłości i odłamów niepełnosprawności - kończy Kotkowski.
Osoby z niepełnosprawnościami, które uprawiają sport zasługują na miano bohaterów, często niezauważanych przez resztę świata. Pokazują nam, że niemożliwe nie istnieje. Sam na swojej drodze spotkałem takiego człowieka. Udowadnia mi on każdego dnia, jak pozytywnym nastawieniem do życia można zmienić świat, nawet jeśli jest się osobą niepełnosprawną. Samozaparcie i determinacja są kluczem do sukcesu. Do lepszego życia.
Niech ten tekst będzie apelem nie tylko dla osób z niepełnosprawnościami, ale również dla nas wszystkich. Niech ludzie tacy jak Michał Kotkowski będą dla nas wzorami do naśladowania. Bowiem każdy jest w stanie osiągnąć to, co sobie założył, nawet będąc osobą, którą dotknęła niepełnosprawność. Bo marzenia się nie spełniają. Marzenia się spełnia. Tylko trzeba im w tym odpowiednio pomóc.
0 komentarze:
Prześlij komentarz