Lech Poznań grał przez ponad pół godziny w dziesiątkę i choć w tym czasie gola stracił, to meczu z Pogonią Szczecin nie przegrał. Dzięki walce do ostatnich minut podopieczni Macieja Skorży zremisowali z Portowcami 1:1 i przerwę reprezentacyjną spędzą na fotelu lidera Ekstraklasy.
Senna pierwsza połowa
Lech przystąpił do tego spotkania po czterech zwycięstwach z rzędu. Kolejorz nie tylko rozpoczął sezon efektywnie, ale też efektownie. Nic więc dziwnego, że kibice zgromadzeni w sobotni wieczór przy Bułgarskiej mieli prawo oczekiwać równie przyjaznej dla oka gry.
Pierwsza połowa spotkania z Portowcami okazała się jednak ogromnym rozczarowaniem i jeśli czegoś dostarczyła fanom Dumy Wielkopolski, to co najwyżej ziewania. Ani jeden, ani drugi zespół nie potrafił przedostać się przez dobrze ustawione przez trenerów Skorżę i Runjaicia zasieki defensywne. To wszystko miało odzwierciedlenie też w statystykach, gdyż w pierwszej części spotkania oddano zaledwie jeden strzał celny.
Przebudzenie po przerwie
Opiekun Lecha musiał w przerwie zareagować i zdecydował się zostawić w szatni słabo prezentującego się w pierwszych 45 minutach Michała Skórasia. Na boisku nie zastąpił go jednak klasyczny skrzydłowy, lecz Pedro Tiba, co sprawiło, że gospodarze drugą połowę rozpoczęli w ustawieniu 1-4-3-3.
Zabieg Skorży mógł przynieść pozytywny skutek już chwilę po powrocie na boisko. Najpierw Tiba obsłużył świetnym podaniem Ishaka, lecz strzał Szweda został zablokowany. Kapitan poznaniaków zdołał jednak utrzymać się przy piłce i ostatecznie po dośrodkowaniu padła ona pod nogi portugalskiego pomocnika, który kapitalnym strzałem mógł zaskoczyć Stipicę, lecz chorwacki bramkarz był w tej sytuacji na posterunku.
Wyjątkowo rezerwowy Tiba dodał jakości
Wejście Tiby na plac gry wyraźnie ożywiło Lecha. Chwilę po jego akcji przed świetną szansą na otworzenie worka z bramkami stanął Jakub Kamiński. Po szarży lewą flanką również w tym przypadku górą okazał się jednak golkiper szczecinian.
Z każdą kolejną minutą Kolejorz był coraz bliżej pierwszego gola, a duża w tym zasługa właśnie 32-letniego portugalski pomocnik. To on wypracował bowiem również kolejne dwie niezłe okazje dla Kolejorza, po których Nikę Kwekweskiriego zatrzymał Stipica, a Amarala słupek.
Gruziński prezent dla Pogoni
Pogoń w tym czasie stać było jedynie na niecelny strzał Rafała Kurzawy. Portowcy zupełnie nie przypominali po przerwie solidnego zespołu z pierwszej połowy. I gdy wydawało się, że prowadzenie Lecha jest już właściwie tylko kwestią czasu, szczecinianie dostali niesamowity prezent.
Mający na swoim koncie upomnienie Kwekweskiri w zupełnie niegroźnej sytuacji w środku pola sfaulował jednego z zawodników brązowych medalistów ubiegłego sezonu. Sędzia Tomasz Musiał nie miał wątpliwości i pokazał mu drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę.
Powrót Grosickiego
Trener Runajić musiał jakoś zareagować na średnią grę jego zespołu w drugiej odsłonie spotkania, tym bardziej mając na boisku o jednego zawodnika więcej. Jednym z piłkarzy, których posłał do boju, był więc Kamil Grosicki, dla którego był to powrót do Ekstraklasy po ponad dekadzie.
Z kolei trener Skorża nie miał wyboru i przez grę w osłabieniu postawił na mocną rotację personalną. W ramach potrójnej zmiany na boisku zameldowali się Filip Marchwiński, Joel Pereira oraz Artur Sobiech.
Cios w końcówce
Tak jak pojawienie się na boisku Tiby pomogło Lechowi, tak wejście Grosickiego dodało skrzydeł (wręcz dosłownie!) szczecinianom. To właśnie po akcji 83-krotnego reprezentanta Polski Pogoń objęła w 85. minucie prowadzenie.
Były zawodnik m.in. Stade Rennes czy West Bromwich Albion w niezłym stylu przechytrzył broniących w końcowej fazie spotkania Lechitów, podał piłkę do Kacpra Smolińskiego, który natomiast świetnie obsłużył Lukę Zahovicia. Dla Słoweńca było to dopiero pierwsze trafienie w obecnym sezonie.
Król Tiba na tronie
Lech w sobotę walczył jednak do końca. W trzeciej minucie doliczonego czasu gry po rzucie wolnym piłka dostała się pod nogi Pedro Tiby. Portugalczyk, strzelający raczej od wielkiego święta, lecz zwykle arcyważne gole, nie pomylił się, huknął na bramkę Stipicy i wprawił w olbrzymią radość ponad 17 tysięcy poznańskich kibiców.
Kolejorz nie zasługiwał w tym meczu na porażkę. Ostatecznie drużyna trenera Skorży dzięki waleczności i grze do końca wywalczyła kolejny ligowy punkt i kontynuuje walkę o mistrzostwo Polski. Już teraz wiadomo, że przerwę reprezentacyjną spędzi na fotelu lidera.
Czytaj też 👉 Warta bez przełamania przed przerwą na kadrę. Remis w spotkaniu z Jagiellonią
Lech Poznań - Pogoń Szczecin 1:1 (0:0)
23.07.2021, Stadion Miejski w Poznaniu, 17:30 | 6. kolejka PKO BP Ekstraklasy
Gole: 90+3' Pedro Tiba - 85. Luka Zahović
Lech: Van der Hart - Satka, Salamon, Milić, Douglas - Karlström, Kwekweskiri - Skóraś (46. Tiba), Amaral (75. Pereira), Kamiński (75. Marchwiński) - Ishak (75. Sobiech)
Pogoń: Stipica - Bartkowski, Triantafyllopoulos, Zech, Mata (69. Grosicki) - Drygas (70. Silva) - Kucharczyk, Smoliński, Kurzawa, Kowalczyk (79. Kowalczyk) - Parzyszek
Kartki: Kwekweskiri
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków)
Kibice: 17 611
0 komentarze:
Prześlij komentarz