Lech Poznań po serii trzech zwycięstw z rzędu…
dopisuje do swego dorobku czwartą victorię. Tym razem jego wyższość
musiała uznać Lechia Gdańsk, a spotkanie to zapamiętamy za sprawą ulewnego
deszczu oraz dwóch pięknych bramek.
- To będzie prawdziwa próba tego, o co w tym sezonie
walczymy - mogliśmy usłyszeć od trenera Macieja Skorży przed
niedzielnym spotkaniem z Lechią Gdańsk. Jego drużyna bowiem z serią trzech
zwycięstw z rzędu (pierwsza taka seria w sezonie - przyp. red.), przewodziła
tabeli, a starcie z wiceliderem miało być weryfikacją dyspozycji poznaniaków. Czy
nie brzmi to, jak przepis na świetne niedzielne popołudnie?
Pierwsza bramka petarda
Spotkanie szybko nabrało niezłego tempa. Już kilkanaście
sekund po pierwszym gwizdku sędziego widownia zgromadzona na trybunach mogła bowiem
złapać się za głowy. To za sprawą świetnego dośrodkowania z rzutu wolnego Barrego Douglasa, lecz Dussan Kuciak zdołał zablokować główkę Bartosza Salamona. Napędziło to poznaniaków, choć Lechia próbowała odpowiedzieć.
Tego, czego nie udało się dokonać wtedy, dopięto w 17.
minucie. Nika Kvekveskiri utrzymał się na nogach mimo naporu rywala i podał do
Joao Amarala na prawe skrzydło. Bardzo czujny Portugalczyk odnalazł podaniem wbiegającego w pole karne Mikaela
Ishaka, który mocnym strzałem dopełnił formalności. Lechia chcąc się odgryźć próbowała kilku rozwiązań, ale będąc pod stałym pressingiem pozostawała zamknięta.
Niedokładność Joshepa Ceeseya dała gospodarzom szansę do
podwyższenia rezultatu. Michał Skóraś wykorzystał błąd przeciwnika, zostawił w tyle kilku gdańszczan, po czym schodząc do środka oddał strzał, który minął bramkę. Cała akcja młodego pomocnika mogła się jednak podobać.
Lech gra obecnie tak, że chyba pierwszy raz dołączę do chóru "Po cholerę ta przerwa reprezentacyjna?".
— Mateusz Jarmusz (@Jarmo_87) August 22, 2021
Jeszcze przed przerwą za sprawą rzutu rożnego zakotłowało
się w polu karnym Lecha, lecz obyło się bez groźnego strzału ze strony rywala.
Utrzymać impet
Lechia od początku drugiej części spotkania musiała się pilnować. Ciekawe wykonanie rzutu wolnego gospodarzy chwilę po powrocie na murawę wprowadziło zamieszanie w polu karnym gdańszczan, a następnie ładną wymianę na linii Jakub Kamiński - Lubomir Šatka (grający tego dnia jako prawy obrońca) próbował wykończyć ten pierwszy, lecz w bramce czujny pozostał Kuciak.
Opady nie ustawały. To właśnie w tych deszczowych warunkach
krótko po tym, jak zegar wskazał godzinę od rozpoczęcia gry, futbolówkę przed polem karnym
ustawiał Kvekveskiri, a następnie zamienił piękną bezpośrednią próbę w stronę dalszego słupka na bramkę. Już w 65. minucie mogło być 3:0, lecz podanie Amarala otwierające lewą
stronę boiska zmarnował Kamiński.
Lechia próbowała, ale bezskutecznie. Gospodarzy cechowała
natomiast wyrachowana gra i spokojne wyczekiwanie na możliwość szybkiego wyprowadzenia
ataku. Zaledwie dwie minuty po wprowadzeniu na boisko, Dani Ramirez powinien
wpisać się na listę strzelców. Hiszpan spudłował jednak po dobrym podaniu drugiego ze zmienników, Jana Sýkory.
Choć przed spotkaniem w otoczeniu drużyny mówiło się o rosnącym "baloniku" oczekiwań, przy Stadionie Poznań nie słychać było dziś huku. Lech, ku zaskoczeniu wielu, ma się naprawdę dobrze, lecz znajduje się w momencie, w którym nie może się "podpalić".
Lech Poznań - Lechia Gdańsk 2:0 (1:0)
Gole: Ishak (17.), Kvekveskiri (63.)
Żółta kartka: Tiba - Żukowski, Maloča, Kuciak
Lech: van der Hart - Šatka, Salamon, Milić, Douglas –
Karlström (82. Murawski), Kvekveskiri (73. Tiba) – Skóraś (73. Sýkora), Amaral
(82. Ramirez), Kamiński - Ishak (85. Sobiech)
Lechia: Kuciak - Żukowski, Kopacz, Maloča,
Conrado (57. Pietrzak) - Ceesey (71. Sezonienko), Gajos (57. Diabaté),
Makowski, Kubicki (85. Biegański), Durmus - Paixão (57. Zwoliński)
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce)
Stadion Poznań, 22 sierpnia 2021 godz. 17:30
0 komentarze:
Prześlij komentarz