Jak donosi Radosław Nawrot z portalu Interia, Lech Poznań ukarze swoich zawodników finansowo za haniebną postawę w ostatnich meczach. Przed zmianami nie ucieknie także sztab trenerski, którego skład personalny po sezonie ma zostać poddany obróbce.
Jak nie budować drużyny? Podpowiada Lech Poznań...
Działania zarządu są absurdalnie śmieszne i nie doprowadzą do pojednania drużyny na stulecie. Nie pomoże to zbudować monolitu, o którym tak wiele mówi się w kontekście Kolejorza.
Kompromitacje ostatnich tygodni są ewenementem prawdopodobnie na skalę światową i konsekwencje za tak beznadziejny sezon należy wyciągnąć. Lech zdążył przegrać w tym sezonie aż 17 razy i wiele wskazuje na to, że w tej sprawie nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. Przed podopiecznymi Macieja Skorży jeszcze dwa mecze, w tym - zawsze trudny wyjazd do Krakowa.
Mieli tylko dograć sezon
Prawdziwy sztorm w nastrojach kibiców wywołały ostatnie dwie porażki Lechitów. Kibole Kolejorza przyzwyczajeni do beznadziejnej postawy swoich idoli nie liczyli na nic w tym sezonie i wyczekiwali nadejścia kolejnego, w którym to swój kunszt miał pokazać Maciej Skorża. Zespół prowadzony przez niego miał ozłocić stulecie istnienia Dumy Wielkopolski.
Stała się jednak rzecz niebywała - Lechici polegli w Bielsku-Białej i dla równowagi w przyrodzie trzy punkty oddali także beniaminkom z Mielca. Wskrzesiło to martwe już emocje kiboli, których nastroi nie da się opisać w sposób nadający się do publikacji.
Zarząd nie widzi swojej winy
Dzisiaj czytamy, że Piotr Rutkowski dla zawodników zapowiedział dotkliwe kary finansowe. Dowiadujemy się również, że zmian w zarządzie nie będzie i na swoim stanowisku pozostanie Tomasz Rząsa. Wzorowo przerzucona odpowiedzialność na zespół.
Zespół, który nie jest bez winy, lecz to nie on odpowiada za kluczowe kwestie w klubie. Żaden zawodnik nie przeprowadza transferów, nie zatrudnia początkującego sztabu, który decyzje podejmuje na podstawie dyskusji na bazie własnych doświadczeń z boisk piłkarskich. Idąc dalej - to nie zespół planuje okres przygotowawczy, nie zespół dba o głębię składu, tak, aby w przypadku słabszej dyspozycji któregoś z piłkarzy trener miał kim go odciążyć.
Przespana przerwa zimowa
Zawodnicy są w kryzysie i to jest jasne, ale klub przez zimę nie stworzył im żadnych warunków do wyjścia z niego. Na stanowisku pozostał Dariusz Żuraw, który już wtedy nie miał pary, aby podnieść swoich podopiecznych. Napastnika do rywalizacji sprowadzono dopiero pod koniec okna transferowego, a skrzydłowego zespół nie doczekał się do dziś.
Skala błędów klaruje się niemiłosiernie, jednak żadna osoba decyzyjna nie ma zamiaru wziąć na siebie odpowiedzialności. Zamiast tego klub przerzuca winę na piłkarzy i zamierza ukarać ich finansowo.
Próbuję sobie wyobrazić, że pracuję w beznadziejnie zarządzanej firmie, która finalnie przynosi stratę, a przełożeni w białych rękawiczkach jedyną winę zrzucają na mnie. Jestem przekonany, że zdecydowana większość osób w takiej sytuacji po prostu parsknęłaby śmiechem i poszukała wyjścia ewakuacyjnego z tego cyrku.
Czytaj też 👉 Ryba psuje się od głowy, a Lech Poznań... od brudnej membrany
Historia zatacza koło?
Prymitywne działanie zarządu może doprowadzić do kolejnego rozłamu na linii kibole - klub, tak jak miało to miejsce w maju 2018 roku. Teraz w klubie zdaje się, że chcą uniknąć tej sytuacji i zawczasu rzucają wściekłemu tłumowi ofiary na pożarcie, samemu przyglądając się z bezpiecznej odległości.
Wtedy ofiarą został Nenad Bjelica, a w jego miejsce zatrudniono wielbionego przez kibiców Ivana Djujrdjevicia. Dzisiaj ofiarami stali się piłkarze i to oni mają być tarczą ochronną, tak, aby prezesi mogli w zaciszu realizować swoją strategię.
O wszelkich zmianach w sztabie i ewentualnych roszadach w drużynie klub ma informować po zakończeniu sezonu. Można się spodziewać, że przed Lechem kolejne burzliwe tygodnie.
0 komentarze:
Prześlij komentarz