Warta Poznań po niezłym spotkaniu przegrała z Rakowem Częstochowa 0:2. Z jednej strony nieskuteczność i pech, a z drugiej pewność i spokój.
Trener Tworek wystawił w pierwszym składzie dwóch napastników - Mateusza Kuzimskiego i Adama Zrelaka, jednak Słowak od początku grał na prawym skrzydle w miejscu Michała Jakóbowskiego, który wciąż nie pojawił się na boisku po kontuzji, zatem nie było to klasyczne ustawienie 4-4-2.
Szybko mieliśmy kapitalną sytuację dla Warty Poznań. Po rzucie rożnym bitym przez Adama Zrelaka, Ivi Lopez zagrał w obronie ręką i sędzia wskazał na jedenasty metr. Mateusz Kupczak jednak trafił jedynie w poprzeczkę, więc na tablicy wyników mieliśmy po dziesięciu minutach bezbramkowy remis.
Po niewykorzystanym rzucie karnym Raków Częstochowa starał się szybko stworzyć dogodną sytuację, która sprawiłaby, że wyszliby na szybkie prowadzenie. Jednak świetnie dostępu do własnego pola karnego pilnowali obrońcy w zielonych koszulkach.
Największe zagrożenie pod bramką Warty Poznań mieliśmy w 35. minucie. Świetne, miękkie dośrodkowanie Ivi Lopeza z kilku metrów wolejem uderzał Niewulis, jednak Adrian Lis kapitalnie skrócił kąt strzelającemu i piłka wypadła daleko poza pole karne Zielonych. Bramkarz beniaminka ucierpiał w tej sytuacji i mieliśmy krótką przerwę, jednak wrócił do gry.
Niewykorzystane sytuacje się mszczą
Pierwsza część spotkania upływała pod dyktando gości, choć do 42. minuty więcej lepszych okazji miała Warta. Wtedy to minięcie się z piłką Aleksa Ławniczaka przed samym polem karnym wykorzystał Gutkovskis i Łotysz wyprowadził drużynę Marka Papszuna na prowadzenie.
Dwie minuty później znowu rzut karny dla Zielonych po przypadkowym zagraniu ręką obrońcy z Częstochowy. Tym razem do jedenastki podszedł Kuzimski, ale również nie trafił, tym razem obronił Holec. Kilkanaście sekund później jeszcze świetny strzał z dystansu Makany Baku, ale również został zatrzymany przez bramkarza rywali. Zatem do szatni piłkarze schodzili z wynikiem 0:1.
Na drugą połowę Raków wyszedł zmotywowany, żeby dobić gospodarzy drugim golem i stworzyć sobie bezpiecznym bufor bramkowy z przeciwnikiem, który często praktycznie z niczego potrafi zmienić ostateczny wynik spotkania.
Z biegiem gry coraz śmielej podopieczni Piotra Tworka tworzyli sobie akcje. Najpierw dobrą okazję, ale pod ostrym kątem miał Mateusz Czyżycki, znowu jednak dobrze bronił Holec. Potem jeszcze dośrodkowywał Trałka, ale Baku zgubił piłkę pod swoimi nogami.
W 70. minucie dośrodkowanie z połowy boiska w stronę Jakuba Araka przeciął Jakub Kiełb, zrobił to jednak na tyle niefortunnie... że mocna uderzenie głową przeleciało obok Adriana Lisa i po samobójczym trafieniu obrońcy Warty mieliśmy już 0:2.
Później już goście, prowadząc wyraźnie na tablicy wyników, bardzo spokojnie rozgrywali piłkę między sobą. Zieloni jednak nadal próbowali, choć w 87. minucie po rzucie rożnym nadal nieskutecznie. Jeszcze w doliczonym czasie gry, debiutujący w dzisiejszym meczu z ławki, Mateusz Sopoćko świetnie wyłożył piłkę Maciejowi Żurawskiemu. Ten jednak strzelił mocno i ponad bramką.
Warta dużo próbowała, jednak z tak poukładanym zespołem jak Raków Częstochowa trzeba wykorzystywać tak dogodne sytuacje jak rzuty karne. Widać też było pod koniec, że Warta dysponuje jednak dużo węższym składem, niż Raków, co odbiło się kondycyjnie po sobotnim meczu z Wisłą w Krakowie.
@P_Przyborowski @mtwlodarczyk @D__Stachowiak @WyrwaPawel
📷 Piotrek Przyborowski / aosporcie.pl Damian Garbatowski
0 komentarze:
Prześlij komentarz