Lech Poznań po ostatnie mistrzostwo Polski sięgnął w 2015 roku. Nie byłoby tego tytułu, gdyby nie nowy-stary szkoleniowiec Kolejorza, Maciej Skorża. Nie byłoby go również, gdyby nie wygrana w Warszawie...
Rewanż za Puchar Polski
9 maja 2015 roku. Drugi w tabeli Ekstraklasy Lech Poznań przyjeżdża do Warszawy na mecz z liderującą Legią. Co więcej, przyjeżdża w złych nastrojach, lecz z żądzą rewanżu na zespole Henninga Berga. Tydzień wcześniej Lech przegrał bowiem z Wojskowymi w finale Pucharu Polski. Cofnijmy się do tego spotkania...
2 maja 2015 roku. Stadion Narodowy. Kolejorz rozegrał wówczas świetne pierwsze 45 minut. Jak mówił w wywiadzie pomeczowym ówczesny napastnik Lecha Dawid Kownacki, najlepsze w sezonie 2014/15. Poznaniacy nacierali już od samego początku, a drużyna Legii wydawała się być zaskoczona tempem gry zaserwowanym przez podopiecznych Macieja Skorży.
20. minuta. Barry Douglas ostro zagrywa piłkę z rzutu wolnego, a piłkę do własnej bramki kieruje Tomasz Jodłowiec. Dwie minuty później Lech mógł podwyższyć prowadzenie za sprawą Zaura Sadajewa, który w sytuacji sam na sam z Kuciakiem bezskutecznie próbował przelobować słowackiego golkipera. Ta bramka mogła zamknąć ten mecz, gdyż Legia w pierwszej połowie nie wyglądała na taką, która potrafiłaby się podnieść. Zwłaszcza po tak szybkim nokaucie. Tak się jednak nie stało.
30. minuta. Obrazek, jak się dziś okazuje, bardzo dobrze znany kibicom Kolejorza. Maciej Gostomski mija się z piłką po dośrodkowaniu Michała Kucharczyka z rzutu rożnego. Tym razem Tomasz Jodłowiec kieruje piłkę do tej właściwej bramki, a Legia zaczyna wracać z naprawdę dalekiej podróży.
To zdecydowanie nie był dzień Macieja Gostomskiego, który jednak kilka spotkań później wybronił Lechowi tytuł mistrzowski. To jednak zostawmy na kiedy indziej. W 55. minucie bramkarz Dumy Wielkopolski znów popełnił błąd przy rzucie rożnym. Tym razem nie minął się z piłką, ale za krótko ją wybił, w efekcie czego po zagraniu Tomasza Brzyskiego w pole karne do futbolówki dopadł Marek Saganowski i umieścił ją w siatce.
Lech tamtego popołudnia już się nie podniósł. Legia dobrze się broniła, a zespół Skorży nie potrafił uporządkować swojej gry. Brakowało tego, co Lechici pokazywali przed przerwą. W 88. minucie z boiska wyleciał Barry Douglas i Puchar wpadał w ręce warszawiaków.
O meczu, który dał mistrzostwo Polski
Wracamy do dnia 9 maja 2015 roku. Wciąż jesteśmy w Warszawie, choć tym razem na obiekcie przy ulicy Łazienkowskiej 3. Mecz o mistrzostwo Polski - tak reklamowano spotkanie Legii z Lechem w 31. kolejce Ekstraklasy. Pełne trybuny stadionu przy Ł3, gorąca atmosfera i widowisko na najwyższym poziomie. Tego oczekiwano od piłkarzy obu drużyn.
Przed meczem Berg zwracał uwagę na stałe fragmenty gry, z których Lech zdobywał wówczas dużo bramek. Norweg zaznaczał jednak, że Legia również ma sporo do powiedzenia w tym aspekcie. Najlepszym dowodem na potwierdzenie jego słów był mecz finałowy Pucharu Polski sprzed tygodnia, kiedy to oba gole padły po stałych fragmentach gry. Tym razem było nieco inaczej...
Oba zespoły grały bardzo asekuracyjnie. W oczy rzucała się duża niedokładność w rozegraniu piłki. Generalnie przez pierwsze pół godziny gry wiało nudą, a najciekawszym wydarzeniem okazało się być zdjęcie maski przez grającego ze złamanym nosem Michała Żyro.
W końcówce pierwszej połowy coraz bardziej zaznaczała się przewaga podopiecznych Macieja Skorży. Legia rzadko atakowała, a Lech prowadził swoją grę. Nie przełożyło się to jednak na gole, co rozczarowało kibiców w całej Polsce, a zdenerwowało, choć to i tak lekko powiedziane, trenera Kolejorza.
Czytaj też 👉 "Bebeto" wraca do gry. Były trener Lecha i Warty będzie pracował w... Uzbekistanie
Kwadrans studencki Skorży
To, co wydarzyło się w szatni Kolejorza w przerwie prawdopodobnie było przełomowym momentem w wyścigu o mistrzostwo Polski. Powołując się na artykuł portalu Weszło! można się powiedzieć, że Maciej Skorża właściwie wtargnął do niej i zaczął przemawiać do piłkarzy w krótkich, żołnierskich słowach:
- Ku*wa, czy wy ich widzicie? CZY WY ICH WIDZICIE? Oni są osrani na tym boisku, boją się przyjąć piłkę pod presją nic nie grają. A wy stoicie i patrzycie zamiast ich dojechać!
Wtedy Skorża postanowił dodatkowo zmotywować 20-letniego wówczas Karola Linettego. Odwrócił się do środkowego pomocnika Lecha i zapytał:
- A Ty? Jak się nazywasz?
- Linetty, trenerze.
- Jak Ty się, ku*wa, nazywasz?! - powtórzył Skorża.
- No Karol Linetty, trenerze - odparł młody pomocnik.
- Ten, ku*wa Linetty?! Co Cię niby chcą w Borussii Dortmund i w Anderlechcie?!
- No tak, trenerze.
- No to wychodzisz, ku*wa, na drugą połowę i tego Vrdoljaka to masz zapie*dolić! Siadasz mu na plecach, on jest przerażony, gdy ma piłkę! Jedziesz z nimi, ku*wa, jak Karol Linetty, a nie jak jakaś wymoczka! Skoro Ty jesteś ten cały Linetty, to pokaż to! - zakończył Maciej Skorża.
Tak minął kwadrans w szatni Lecha. Zespół musiał przejść przemianę, żeby zacząć rozdawać karty w wyścigu o mistrzostwo Polski. Wiedział o tym trener Skorża, który tego popołudnia był wyjątkowo nabuzowany.
Cztery minuty drugiej połowy
Już chwilę po przerwie okazało się, że Henning Berg słusznie podkreślał rolę stałych fragmentów gry w atakach Lecha. Po rzucie rożnym i zamieszaniu pod bramką Kuciaka najwięcej przytomności zachował Darko Jevtić, który skierował piłkę do siatki.
Lech prowadził 1:0 i nie zwalniał tempa. Zaledwie trzy minuty później Karol Linetty zamienił słowa Skorży w czyny. Pomocnik Kolejorza odebrał piłkę właśnie Ivicy Vrdoljakowi, na którego zwracał uwagę szkoleniowiec Lecha w przerwie meczu. Linetty przebiegł z piłką około 30 metrów i strzałem przy dalszym słupku zdobył przepiękną bramkę.
Choć Legia starała się odpowiedzieć, to stać ją było jedynie na gola Vrdoljaka w 54. minucie meczu. Lech dowiózł jednobramkowe prowadzenie do samego końca i to w nogach piłkarzy Dumy Wielkopolski były już dalsze rozstrzygnięcia w walce o tytuł mistrzowski w sezonie 2014/15.
Lech ostatecznie mistrzostwo zdobył, a ten mecz do dziś jest określany jako kluczowy dla tamtego sukcesu. Sukcesu, który jak się okazało, był ostatnim mistrzostwem Polski zdobytym przez Kolejorza.
Powrót Skorży oznacza powrót motywacji?
Maciej Skorża ponownie objął stery w drużynie Lecha Poznań. Czy będzie to stanowić bodziec dla zawodników, a nowym Linettym będzie Filip Marchwiński? To drugie akurat ciężko sobie wyobrazić, ale nowy-stary szkoleniowiec na pewno zadba o to, aby piłkarze byli należycie zmotywowani.
Ponowny debiut Macieja Skorży niestety nie przypadnie na mecz z Legią, a na wyjazdowe spotkanie z Rakowem Częstochowa. W niedzielę Kolejorza poprowadzi Janusz Góra, dotychczasowy asystent Dariusza Żurawia.
Początek spotkania Lecha Poznań z Legią Warszawa w niedzielę o godzinie 17:30. Relacja z tego meczu tuż po końcowym gwizdku na aosporcie.pl.
0 komentarze:
Prześlij komentarz