W niedzielę o godzinie 12:30 na murawę stadionu w Grodzisku Wielkopolskim wyszli piłkarze Warty Poznań i Podbeskidzia Bielsko-Biała.
Spotkanie było zapowiadane jako finał beniaminków, ponieważ porażka Podbeskidzia jeszcze bardziej skomplikowałaby ich sytuację w tabeli Ekstraklasy, z kolei trzy punkty Warciarzom praktycznie zapewniłyby utrzymanie, czyli realizację celu na ten sezon.Obydwa zespoły w poprzedniej kolejce poniosły porażki. Jednak jak w przypadku Warty każdy punkt w meczu z mistrzem Polski Legią Warszawa byłby na wagę złota, o tyle Górale przegrali starcie o sześć punktów przeciwko Stali Mielec.
Początek spotkania nie był specjalnie emocjonujący. Przede wszystkim mieliśmy dużo walki w środku pola i fauli, zwłaszcza ze strony zawodników gości. Początkowo trochę więcej pokazywali gracze z Południa, ale później Zieloni przejęli inicjatywę. Jednak nie udało się stworzyć żadnej klarownej sytuacji.
W 37. minucie Michał Jakóbowski nie był w stanie kontynuować gry, prawdopodobnie odnowiła mu się kontuzja mięśniowa i na boisku zastąpił go Adam Zrelak.
Najgroźniejszą sytuację w pierwszej części spotkania stworzyli goście - w 43. minucie kontra lewym skrzydłem, zakończona dobrym niskim dośrodkowaniem, z którym minimalnie minął się Jakub Hora i ostatecznie piłkę na aut wykopnął Adrian Lis.
Okazję na gola do szatni mieli również podopieczni Piotra Tworka, ale kilka dośrodkowań w doliczonym czasie gry nie dało efektu w postaci gola. I do szatni piłkarze schodzili z bezbramkowym remisem na tablicy wyników.
Wreszcie przyspieszenie
Początek drugiej połowy bliźniaczo przypominał tę pierwszą. Niewiele strzałów, dużo walki w środku - w skrócie walka na noże tak jak na konferencji przewidywał trener Tworek. Dopiero w 60. minucie Zieloni przyspieszyli. Najpierw zamieszanie przed polem karnym Podbeskidzia wykorzystał Zrelak i oddał mocny strzał lewą nogą, niestety został zablokowany po raz pierwszy, bo kilkanaście sekund później tym razem strzał głową Słowaka trafił w innego obrońcę gości.
Pięć minut później kolejne zagrożenie w polu karnym Peskovicia. Niestety strzał głową Makany Baku był zbyt słaby i piłka przeleciała nad bramką.
W końcu w 70. minucie spotkania, przeżywający piłkarską wiosnę Łukasz Trałka, przeprowadził akcję prawym skrzydłem, przebił się w pole karne i oddał strzał, lewą nogą. Stojący przed bramką Makana Baku chyba jeszcze musnął piłkę, chociaż niespecjalnie zmienił tor lotu piłki. Ostatecznie gol został dopisany Niemcowi, ale bezpośrednio po golu mieliśmy dwa obozy zawodników w zielonych koszulkach, cieszące się z bramki. W jednym był asystent, który myślał, że jest strzelcem, a w drugim prawdziwy strzelec gola.
W 85. minucie świetna kombinacyjna akcja Podbeskidzia, dośrodkowanie Górali przed bramkę do Bilińskiego zablokował reprezentant Finlandii Robert Ivanov, ale za blisko i jeszcze Dominik Frelek mocnym strzałem po ziemi próbował zaskoczyć Lisa.
Pięć minut później niezłe dośrodkowanie po rzucie wolnym w pole karne Lisa, wybite przez obrońców Zielonych. Makana Baku ostatkiem sił pomknął z piłką zablokowaną przed polem karnym przez Jakuba Kuzdrę i to właśnie Kuzdra zamienił szybki kontratak Warciarzy na gola. Dzięki czemu Warta Poznań prowadziła już 2:0.
To spotkanie przypominało raczej klasyk trzeciej ligi angielskiej, okropna pogoda, brzydki fizyczny futbol. Przede wszystkim Warta Poznań, występująca chyba po raz pierwszy w tym sezonie w roli gospodarzy nie zawiodła - kontrolowała mecz właściwie od początku do końca i zasłużenie dopisała trzy punkty do swojego dorobku.
@mtwlodarczyk
0 komentarze:
Prześlij komentarz