Choć oczywiście w sporcie zawsze powinno chodzić o wygraną, jak już się przegrywa, niech chociaż się to robi z honorem i po walce. Tego właśnie Lech Poznań powinien nauczyć się od Warty.
Oczywiście Kolejorza i Zielonych różni wiele. Budżet, presja czy baza kibicowska. Niestety tym, co też ich odróżnia, jest także wola walki, którą w obecnym sezonie widać częściej w zespole prowadzonym przez trenera Piotra Tworka.
Akurat mieliśmy możliwość na przestrzeni niecałego tygodnia porównać grę obu ekip w roli gospodarzy na tle tego samego rywala, Pogoni Szczecin. W obu przypadkach lepsi okazali się Portowcy. Co jednak różni te spotkania, to zarówno sam wynik, jak i gra poznańskich drużyn.
Warta w minioną sobotę przegrała w Grodzisku Wielkopolskim 1:2. Była słabsza, ale zdawała sobie z tego sprawę, a mimo to spróbowała stawić czoła zespołowi, który od sierpnia przegrał tylko raz. I udało się mu nawet strzelić gola, co zdarza się w obecnym sezonie niezwykle rzadko - wszak Pogoń z zaledwie ośmioma straconymi bramkami ma najlepszą defensywę w całej lidze.
Zupełnie inaczej do swojego środowego, zaległego pojedynku ze szczecinami podszedł Lech. Uznał, że spróbuje zagrać to, co przecież nie wychodziło mu już nawet w starciu z beniaminkiem z Mielca. Chciał grać otwarty, ofensywny futbol, który w jego przypadku został skarcony najwyższą porażką u siebie od 2004 roku i przegranej z... Amicą Wronki.
Owszem, to Warta przegrała cztery ostatnie spotkania z rzędu. W każdym z nich pokazała jednak, że choć może nie ma szerokiej kadry, a trener Tworek na przestrzeni całej rundy musiał mocno się gimnastykować, by zebrać meczową osiemnastkę, to jednak jego zespół jest w stanie walczyć z drużynami silniejszymi na papierze. W przypadku Lecha powinno być odwrotnie. To on powinien dominować nad większością ligowych rywali. Tego jednak nie robi, a w meczu z Pogonią w jego przypadku zabrakło nawet tej walki.
0 komentarze:
Prześlij komentarz