Do Lecha trafiał jako skrzydłowy, ale chwilę po opuszczeniu Poznania został prawym obrońcą. Jak pokazują wynika Gergo Lovrencsicsa od tego momentu, ta decyzja okazała się dla niego prawdziwym strzałem w dziesiątkę.
Choć w Lechu grał jako skrzydłowy, teraz należy już go oceniać jako prawego obrońcę i to właśnie na tej pozycji znalazł się w naszym cyklu Stranieri Dekady. Dziś czas na piłkarza, który w Lechu Poznań pojawił się za kadencji Mariusza Rumaka. Nie był to tak fantastyczny okres Lecha Poznań, jak ten gdy w Poznaniu grali ostatni bohaterowie tego cyklu - Manuel Arboleda, Artjoms Rudnevs czy Dimitrije Injac (które polecamy do przejrzenia w wolnym czasie), ale w lidze Gergo Lovrencsics dawał niebiesko-białym wiele od siebie.
Z Lasu Bakońskiego do Lasku Marcelińskiego
Węgier do Kolejorza trafił latem 2012 roku w ramach wypożyczenia z węgierskiego Lombardu Papa, który swoją siedzibę ma w 30-tysięcznym miasteczku Papa położonym u podnóży Lasu Bakońskiego. Swój pobyt w stolicy Wielkopolski zaczął z przysłowiowej grubej rury - gol i dwie asysty w wygranym 4:0 meczu pierwszej kolejki z Ruchem Chorzów. Później przez długi czas nie było kolorowo, a tak naprawdę kolejne liczby do klasyfikacji kanadyjskiej zanotował dopiero w 20. kolejce.
Nagły powrót do formy prawdopodobnie był związany z tym, że okres wypożyczenia się kończył, a Lovrencsics miał szansę na kontynuowanie kariery w Poznaniu. Chęć pozostania przy Bułgarskiej zdecydowanie mogła go zmotywować, bowiem w ostatnich dziesięciu meczach do swojego dorobku strzeleckiego Węgier dołożył aż sześć goli!
Zarząd Poznańskiej Lokomotywy zdecydował się więc wykupić Lovrencsicsa z jego macierzystego zespołu. Nowy sezon dla podopiecznych Mariusza Rumaka zaczął się od spektakularnej porażki w dwumeczu trzeciej rundy eliminacji z Żalgirisem Wilno. Z kolei w Ekstraklasie Lovrencsics poprawił statystyki z poprzedniego sezonu, wpisując się dziewięciokrotnie na listę strzelców i asystując 13 razy, a Lech Poznań po raz drugi z rzędu został wicemistrzem Polski.
Miała być Hiszpania, będzie Liga Mistrzów
Tak dobrze pod względem indywidualnym nie było już natomiast w mistrzowskim sezonie 2014/15. Lovrencsics nie był już tak skuteczny, jak wcześniej - zaledwie trzy gole i sześć asyst, dodatkowo kontuzja w decydującym momencie sezonu przed fazą mistrzowską, którą podopieczni już Macieja Skorży zagrali koncertowo.
W swoim ostatnim sezonie w Ekstraklasie Lovrencsics grał jeszcze mniej i jeszcze słabiej, chociaż jak dobrze pamiętamy, cały skład Kolejorza nie radził sobie z graniem w roli mistrza Polski. W 23 meczach Lovrencsics zanotował zaledwie 4 asysty. Po tamtym sezonie Węgier nie zdecydował się na przedłużenie kontraktu z Lechem Poznań. Rozegrał dwa mecze na mistrzostwach Europy we Francji, z chwilę poźniej znalazł nowy klub. Choć początkowo mówiło się o zainteresowaniu ze strony Deportivo La Coruña, ostatecznie za darmo powrócił do kraju i zasilił barwy Ferencvaros.
Wydaje się, że od tego momentu kluczowa okazała się decyzja trenera Thomasa Dolla. Pod koniec pierwszego sezonu po powrocie do swojej ojczyzny został Gergo został przesunięty przez tego szkoleniowca na pozycję bocznego obrońcy. Z kolei pod koniec sezonu 2018/19 Lovrencsics został kapitanem obecnego mistrza Węgier.
Nie jest to zresztą koniec sukcesów byłego Lechity na Węgrzech, jego klub eliminując w obecnym sezonie w eliminacjach Djurgarden, Celtic Glasgow, Dinamo Zagrzeb i Molde, właśnie zapewnił sobie miejsce w Lidze Mistrzów. Co więcej w losowaniu trafili oni do grupy z FC Barceloną, Juventusem i Dynamem Kijów. Zatem Lovrencsics będzie miał szansę zagrać przeciwko Cristiano Ronaldo i Lionela Messiego, ale także zmierzyć się ze swoim starym znajomym z Lecha, Tomaszem Kędziorą.
W Poznaniu przede wszystkim wspominamy waleczność Lovrencsicsa, niestety jego przygoda w Poznaniu przypadła na kompromitacje w europejskich pucharach, ale też solidne wyniki na arenie krajowej. Gergo zatem zdecydowanie urósł jako piłkarz, zmienił pozycję na boisku i wydaje się, że na Węgrzech spędza najlepszy czas swojej kariery. Zatem byłemu skrzydłowemu (już nie tylko Lecha, ale w ogóle) życzymy powodzenia w węgierskiej Ekstraklasie i trzymamy kciuki za dobre występy w Lidze Mistrzów w meczach ze zdecydowanie topowymi drużynami.
0 komentarze:
Prześlij komentarz