Odkrywamy kolejne karty naszej jedenastki Stranieri Dekady. Tym razem przechodzimy do ataku. Gdy dyrektorem sportowym Lecha Poznań był Marek Pogorzelczyk, to w Poznaniu nie można było narzekać na brak napastników z wysokiej półki. To za jego kadencji do Stolicy Wielkopolski trafiło dwóch późniejszych królów strzelców Ekstraklasy. Pierwszy z nich, Robert Lewandowski, wczoraj wygrał Ligę Mistrzów. Drugi z nich to z kolei właśnie Artjoms Rudnevs.
Łotysz został ściągnięty do Poznania w miejsce Lewego, który jako najlepszy strzelec naszej ligi mistrz Polski sezonu 2009/10, po wielu spekulacjach ostatecznie trafił do zespołu, w którym już grało dwóch Polaków, czyli oczywiście Borussii Dortmund. Rudnevs nie miał przed sobą łatwego wyzwania, musiał się zmierzyć z legendą polskiego napastnika, który w ostatnim swoim sezonie w niebiesko-białych barwach w samej lidze strzelił 18 goli.
Co więcej, Kolejorz po zdobytym mistrzostwie walczył o spełnienie kolejnych marzeń, czyli grę w Lidze Mistrzów. Choć ta sztuka ostatecznie się nie udała, to Rudnevs kibicom Lecha w europejskich rozgrywkach przedstawił się w najlepszy możliwy sposób, ale po kolei...
Snajper, który posiada zarówno obywatelstwo łotewskie, jak i rosyjskie (w trakcie kariery używał zarówno łotewskiej wersji swojego nazwiska "Rudnevs", ale też rosyjskiej "Rudnev") trafił do drużyny Dumy Wielkopolski z węgierskiego Zalaegerszegi latem 2010 roku. Dokładnie w sierpniu, dlatego nie wystąpił ani w meczu eliminacji do Ligi Mistrzów przeciwko Sparcie Praga, ani w ostatniej rundzie kwalifikacji do Ligi Europy przeciwko Dnipro Dniepropietrowsk.
Jednak Kolejorzowi udało się dostać do rozgrywek europejskich niższej klasy, a tam trafili do słynnej grupy z Red Bull Salzburg, Manchesterem City i Juventusem Turyn. I już w pierwszym meczu przeciwko Starej Damie Rudnevs pokazał się z najlepszej możliwej strony - najpierw wykorzystany rzut karny, później dobitka z najbliższej odległości. Gospodarze jednak szybko odrobili straty z nawiązką, po pięknym strzale Alessandro Del Piero. Bohater tego meczu w niebiesko-białych barwach nie pozostał dłużny i chyba nawet piękniejszym strzałem niż ten Włocha w ostatniej minucie doprowadził do remisu 3:3.
Jeśli jakiś włoski portal sportowy stworzyłby serię Czarny koszmar Juventusu Turyn (my taką zrobiliśmy, tyle że o Lechu Poznań - rzućcie okiem), to z pewnością jednym z bohaterów cyklu byłby właśnie Łotysz, albowiem również w Poznaniu udało mu się pokonać bramkarza Starej Damy i to te bramki sprawiły, że to Lech kosztem Juventusu właśnie wyszedł z grupy. Później do swojego dorobku dołożył jeszcze jednego gola w 1/16 Ligi Europy w świetnym meczu na śniegu na poznańskim stadionie przeciwko Bradze. Jak pewnie wszyscy pamiętamy, przewagi z pierwszego meczu w rewanżu nie udało się jednak Lechitom utrzymać. W Ekstraklasie Rudnevs jedenastokrotnie umieszczał piłkę w siatce w 27 meczach, które rozegrał w swoim pierwszym sezonie w Polsce. Do tego dołożył jeszcze pięć goli w Pucharze Polski.
Kolejny sezon, jak się później okazało ostatni w Poznaniu dla Łotysza, był dużo bardziej udany, ale tylko w krajowych rozgrywkach, ponieważ Kolejorz we wcześniejszych rozgrywkach nie zdołał zapewnić sobie biletu do Europy. Niemniej jednak, Rudnevs w sezonie 2011/12 w barwach Lecha Poznań podwoił swój dorobek z poprzedniego sezonu i z 22 golami na koncie został królem strzelców polskiej ligi.
Świetne występy dla Dumy Wielkopolski i fakt, że jego poprzednik w Poznaniu coraz lepiej zaczął sobie radzić za naszą zachodnią granicą, sprawiły, że Rudnevsem zainteresowały się zespoły z Bundesligi. Ostatecznie Łotysz wybrał Hamburger SV. Niestety w Niemczech nie radził sobie już tak dobrze jak Polak, choć akurat w swoim finałowym sezonie uzbierał aż cztery gole więcej od Bobby'ego.
Były gwiazdor poznańskiego klubu zakończył karierę już trzy lata temu w wieku 29 lat. Powodami takiej decyzji miały być sprawy rodzinne i chęć pomocy żonie w opiece nad dziećmi, która po poronieniu zmagała się z problemami psychicznymi i poddała się leczeniu psychiatrycznemu. Wielka szkoda, bo kariera Łotysza, gdyby w Niemczech mógł się dalej rozwijać, zapowiadała się do pewnego momentu naprawdę znakomicie...
0 komentarze:
Prześlij komentarz