aosporcieaosporcieaosporcie

30 maja 2020

Za chwilę czerwiec, a tu minus 12. Lech Poznań - Legia Warszawa 0:1


Miało być wyśmienite spaghetti, a dostaliśmy dość niestrawną mizerię. Bez kibiców na trybunach i bez skutecznej gry na boisku. Choć Lech Poznań w sobotę z gry miał z pewnością więcej niż Legia Warszawa, to został stłamszony dojrzałością drużyny ze stolicy. Dojrzałością, która może pozwolić Wojskowym w powrocie na ligowy tron.

Z pewnością nie takiego Kolejorza spodziewaliśmy się po środowej, bardzo efektownej i efektywnej wygranej w ćwierćfinałowym meczu Pucharu Polski przeciwko Stali Mielec. W sobotę dostaliśmy za to ekipę bardziej przypominającą kibicom Lecha koszmary z minionych sezonów - nieskuteczną i nieco zblazowaną.

Choć, jak to bywa zwykle w przypadku Żurawballa, sytuacji nie brakowało i z samej gry, nie zaś stałych fragmentów, Lech w całym spotkaniu stworzył sobie ich na przestrzeni całego spotkania więcej. W akcjach podopiecznych Dariusza Żurawia brakowało jednak tej energii, którą widzieliśmy w spotkaniu z pierwszoligowcem.

Zabrakło jej też w defensywie. Prosty błąd Mickey'ego van der Harta i Djordje Crnomarkovicia dał Tomášowi Pekhartowi już w 17. minucie możliwość strzelenia zwycięskiego, jak się potem okazało, gola. Choć później Duma Wielkopolski próbowała, to zawsze brakowało albo dobrego dośrodkowania, albo celnego strzału. Nie było ani wspomnianej efektywności, ani tym bardziej efektowności.

Zawiedli też wreszcie ci, którzy w Mielcu spisali się wyśmienicie. Cieniem samego siebie był dość szybko zmieniony w drugiej połowie Dani Ramirez. Fatalny występ zanotował na boku obrony Wołodymyr Kostewycz. Blado wypadł też jego rodak z drugiej strony defensywy, Bohdan Butko. Kamilowi Jóźwiakowi tym razem zabrakło kropki nad i, choć akurat on przeciwko Legii miał naprzeciwko siebie rywala z najwyższej półki, Artura Jędrzejczyka.


Zadziwiły mnie też niektóre zmiany trenera Żurawia. Zarówno Marchiński, jak i Gytkjaer, których zabrakło w Mielcu, w sobotę spisali się po prostu słabo. O ile Ramirez, którego zmienił młody Lechita, też był na boisku mocno nieobecny, tak Timur Żamaletdinow znów zanotował solidne spotkanie. Gdyby wykorzystał w pierwszej jego części idealne ciasteczko, które zaserwował mu Tiba, zostałby bohaterem. To napastnik, który umie sobie też coś stworzyć, a tego duńskiemu liderowi klasyfikacji strzelców jednak czasem brakuje. Chyba najciekawszym rozwiązaniem byłoby w końcówce spotkania postawienie na ich obu. Wreszcie zasmucił mnie też fakt, że niezwykle aktywny ze Stalą Jakub Kamiński nie zmienił nie tyle wcześniej, dysponującego w sobotę mocno rozregulowanym celownikiem Tymoteusza Puchacza.

Lech ostatecznie przegrał więc 0:1 po tzw. gównogolu z ekipą Aleksandara Vukovicia, która w sobotę swoją dojrzałością, regularnością i solidnym przygotowaniem fizycznym pokazała, że jest już gotowa do walki o najwyższe cele na wielu frontach. Lechowi pozostaje już chyba jedynie walka o Puchar Polski. Choć chciałbym się mylić, do Legii traci już 12 punktów. Przy dziesięciu kolejkach do końca sezonu odrobienie takiej straty wydaje się już niemal niemożliwe. 

na ➕: Pedro Tiba
Miał się pokazać Europie i swoje zadanie spełnił. Próbował reżyserować grę Lecha, ale nie za bardzo pomagali mu przy tym koledzy. Na tle swojego rodaka z Legii André Martinsa występ Tiby wypadł dużo bardziej okazale. To on wypracował dwie najlepsze okazje Kolejorza, które zmarnowali jednak Puchacz i Timur.


na Tymoteusz Puchacz
Choć moglibyśmy iść tu na łatwiznę i postawić na Van der Harta lub Crnomarkovicia, to od Puszki wymagamy więcej, bo wiemy, na co go stać. W sobotę w porównaniu z Kamilem Jóźwiaka skrzydłowy Lecha wypadł słabo. Na jego ocenę wpływ ma też zmarnowanie niezłej okazji w pierwszej połowie oraz kapitalnej patelni w drugiej.

Lech Poznań 0-1 Legia Warszawa
30 maja 2020, 20:00 - Stadion Miejski w Poznaniu

Gol: 17. Tomáš Pekhart

Lech: 1. Mickey van der Hart - 91. Bohdan Butko, 37. Ľubomír Šatka, 5. Đorđe Crnomarković, 22. Wołodymyr Kostewycz - 27. Tymoteusz Puchacz, 6. Karlo Muhar (75, 15. Jakub Moder), 25. Pedro Tiba, 14. Dani Ramírez (60, 36. Filip Marchwiński), 7. Kamil Jóźwiak - 11. Timur Żamaletdinow (64, 9. Christian Gytkjær).

Legia: 1. Radosław Majecki - 55. Artur Jędrzejczyk, 5. Igor Lewczuk, 4. Mateusz Wieteska, 14. Michał Karbownik - 29. Marko Vešović, 7. Domagoj Antolić, 24. André Martins (67, 99. Bartosz Slisz), 8. Walerian Gwilia (75, 17. Mateusz Cholewiak), 82. Luquinhas (90, 44. William Rémy) - 9. Tomáš Pekhart.

Kartki: Kostewycz, Jóźwiak, Crnomarković, Puchacz - Wieteska, Majecki (żółte)

Sędzia: Tomasz Musiał / Kraków

Piotrek Przyborowski

0 komentarze:

Prześlij komentarz