aosporcieaosporcieaosporcie

25 października 2019

"Marchewa" może nie iść w parze z kapuchą


Lech Poznań znany z fantastycznej akademii, znów może przejechać się na osławionym już chyba oszczędzaniu i hamowaniu kariery swojego piłkarza. Tym razem na tapecie mamy Filipa Marchwińskiego, który potrafi, i potrafił już w poprzednim sezonie, zaskoczyć odnajdywaniem się w skomplikowanych sytuacjach na boisku i popisać się znakomitym strzałem. 

Jak podają wielkopolskie media Kolejorz przystąpił do negocjacji nowego kontraktu dla swojego wychowanka, jednak propozycja jaką włodarze poznańskiego klubu była niezadowalająca dla piłkarza i jego rodziców, którzy pełnili wtedy funkcje agentów zawodnika. Pełnili, bo młody lechita właśnie związał się z włoską agencją Branchini Associati, która reprezentuje m.in. Matteo de Sciglio.

Zatem to co udało się z Kamilem Jóźwiakiem, gdy ten nie był wystawiany w pierwszym składzie, ponieważ nie był skory do podpisania nowej umowy z Dumą Wielkopolski, może być jeszcze trudniejsze z Filipem Marchwińskim i jego włoskim przedstawicielem. Zwłaszcza, że po tym sezonie do końca kontraktu Marchewie pozostanie tylko rok, co jak wiedzą wszyscy fani gier komputerowych, postawi w bardzo trudnym położeniu negocjatorów z Bułgarskiej.

3 gole ma na swoim koncie w barwach Lecha Poznań Filip Marchwiński, mimo że od czasu swojego debiutu rozegrał zaledwie 402 minuty w niebiesko-białych barwach. Trafiał w spotkaniach z Zagłębiem Sosnowiec i Legią Warszawa w ubiegłym oraz z Wisłą Kraków w obecnym sezonie.

Zwłaszcza, że podpisanie umowy z profesjonalnym menadżerem, które prawdopodobnie było spowodowane robieniem piłkarzowi pod górkę może bardziej oznaczać chęć odejścia niż pozostanie na siłę w klubie. Dla samego zawodnika może to być jednak ryzykowna gra. W przeszłości Kolejorz różnie postępował wobec tych niewiernych wychowanków. Kto wie, gdzie byłby teraz Kamil Jóźwiak, gdyby jesienią 2017 roku nie ciągnęły się negocjacje transferowe z jego menadżerem? Z drugiej strony, mamy też przykład Dawida Kownackiego - piłkarza, który pod tym względem większych problemów z Lechem raczej nie miał, toteż często był promowany - nawet kosztem momentami wściekłego Marcina Robaka.

Poznański klub w swojej najnowszej historii już kilka razy przejechał się na przetrzymywaniu zawodników i potem musiał sprzedawać ich za dużo mniejsze pieniądze niż te, które były na stole wcześniej. Jeszcze nie wiadomo, jak to będzie w przypadku Roberta Gumnego, bo choć jego wartość wciąż jest wysoka, to w tej chwili mało prawdopodobne, by udało mu się za niego Lechowi dostać tyle milionów, ile oferowała w przeszłości Borussia Mönchengladbach. Jeśli nie on, to właśnie Marchwiński typowany jest jako potencjalny transfer, który pobije rekord Jana Bednarka.


W podnoszeniu wartości młodego pomocnika nie pomaga na pewno zupełny brak gry - bo co z tego, że został ostatnio umieszczony przez "Guardiana" na liście największych młodych talentów, jeśli w obecnym sezonie łącznie nie rozegrał choćby 45 minut, co z pewnością jest też frustrujące dla samego zainteresowanego. Z drugiej strony jednak zatrudnienie menadżera może skłonić Lecha do odpuszczenia i dogadania się z młodym piłkarzem, żeby go zatrzymać i pozwolić mu grać. Ale jak to powiedział klasyk - właściciel klubu piłkarskiego nie zarabia. 

Mateusz Włodarczyk
📷 Instagram / filip.marchwinski

0 komentarze:

Prześlij komentarz