Czy mecz szóstej z dziewiątą obecnie ekipą Ekstraklasy może być awizowany jako absolutny hit 12. kolejki? Jak najbardziej. Bo choć Lech Poznań, jak i Legia Warszawa w obecnym (i zresztą nie tylko) sezonie zawodzą, to wciąż czeka nas dzisiaj spotkanie drużyn, które nadal budzą zdecydowanie największe zainteresowanie zarówno mediów, jak i kibiców.
Piszę ten tekst, siedząc późnym wieczorem, już właściwie raptem kilkanaście godzin przed pierwszym gwizdkiem przy Łazienkowskiej. Kiedyś byłoby to nie do pomyślenia. Kiedyś meczem Legii z Lechem żyło się cały tydzień czy wręcz - całymi tygodniami. Teraz z tej całej otoczki pozostał nam jedynie produkt atmosferopodobny.
Co miało na to największy wpływ? Degrengolada Kolejorza w minionych sezonach, która spowodowała, że w gablocie z pucharami przy Bułgarskiej wiatr hula mocniej niż latem nad Bałtykiem? Odejście ze stołecznego klubu prezesa Bogusława Leśnodorskiego, który zawsze umiał podkręcić nieco tę wszechobecną niegdyś "napinkę"? Prawda leży zapewne gdzieś pośrodku. Jedno jest jednak pewne - pod względem czysto piłkarskim mecz Lecha z Legią już od dawna nie jest produktem premium.
Możemy narzekać na słaby poziom sportowy obu zespołów czy też marny w porównaniu do niedawnej jeszcze przeszłości stopień antagonizmu między grupami kibicowskimi zwaśnionych ekip. To wciąż jest jednak pojedynek drużyn, które mimo wszystko elektryzują w naszym kraju najmocniej. O nich pisze się najwięcej, to one też mają najwięcej fanów - biorąc pod uwagę Internet. Na Facebooku jedynie Legia i Lech znajdują się w czołowej dziesiątce polskich fanpage'ów o tematyce sportowej. Przekłada się to też poniekąd na frekwencję - choć ta regularnie w obu przypadkach spada, to wciąż na tle całej ligi prezentuje się całkiem solidnie.
5 ostatnich meczów z Lechem przy Łazienkowskiej zakończyło się wygranymi Legii. Kolejorz na zwycięstwo w Warszawie czeka od 2015 roku...
Odwołując się do niegdysiejszego premiera, ten mecz można podsumować trzema tak: Tak, jest to zdecydowanie hit na glinianych nogach. Tak, dzisiaj obejrzymy pojedynek drużyn balansujących w chwili obecnej na granicy dolnej i górnej ósemki 28. ligi na Starym Kontynencie. Tak, to wciąż mecz, który mimo braku swojego dawnego blasku (trochę jak El Clásico bez Guardioli i Mourinho czy Messiego i Ronaldo) wywoła zapewne niejedną kłótnie. Czy to na trybunach, czy tylko na Twitterze - to nie ma żadnego znaczenia. Jeśli będzie trzymało to odpowiedni poziom, to niech tych dysput i dyskusji będzie jak najwięcej. To przecież właśnie one są jedną ze składowych tego, dlaczego tak bardzo emocjonujemy się tym sportem. Ale do tego wszystkiego przydałby się też jednak spektakl. A tego w spotkaniach Legii z Lechem od dawna już nie widzieliśmy. Oby do dzisiaj.
Piotrek Przyborowski
0 komentarze:
Prześlij komentarz