W niedzielę zarząd Lecha ogłosił, że trenerem Kolejorza nie będzie już dłużej Adam Nawałka. Coś, co miało być początkiem nowej, lepszej historii Poznańskiej Lokomotywy, zapisać się w annałach Dumy Wielkopolski jako epoka Nawałki, trwało zaledwie cztery miesiące. I, poza zwycięstwem nad Legią Warszawa, nie przyniosło zbyt wielu powodów do radości. Z dnia na dzień Lech pod wodzą Nawałki nie wyglądał niestety wcale lepiej, pytanie pozostaje jedno - czy to wina trenera, czy jednak zespołu, z którego poprowadzeniem nie poradziło sobie już wielu...
Negocjacje dłuższe niż kadencja
Po długich negocjacjach otoczonych medialnymi spekulacjami i rzekomymi wymaganiami prosto z kosmosu, wreszcie pod koniec Adam Nawałka listopada podpisał z Lechem Poznań umowę, która miała być światełkiem w tunelu dla poznańskiego zespołu, będącego w ciągłym kryzysie. Debiut byłego selekcjonera reprezentacji nie był co prawda taki udany - z Cracovią padł wynik 1:0 dla Pasów. Ze stolicy Małopolski poznaniacy wracali więc bez punktów, ale wszyscy traktowali to jako śliwki robaczywki.
Szczególnie, że przed Świętami Nawałka zdołał poprowadzić drużynę w meczach ze Śląskiem Wrocław (2:0), Zagłębiem Sosnowiec (6:0) i Wisłą Kraków (1:0) do trzech kolejnych zwycięstw. Mimo braku stylu, można było spokojnie i z optymizmem patrzeć w przyszłość. Kolejorz w sen zimowy zapadał na podium Ekstraklasy. Wydawało się wtedy, że choć mistrzostwo Polski znowu przejdzie Lechowi koło nosa, to sezon nie będzie tak do końca zmarnowany.
Chłodna zima i równie chłodna wiosna
Pierwsze oznaki niepokoju pojawiły się jednak w szeregach poznańskich kiboli jeszcze przed wznowieniem rozgrywek. Do pytań o formę zespołu zmuszały kolejne porażki w meczach sparingowych - podczas zgrupowania w Turcji Kolejorz wygrał tylko jeden spośród pięciu spotkań. Wszyscy zaczęli się zastanawiać, czy Nawałka nie przedobrzył tak jak przed mundialem i nie wymęczył swoich podopiecznych przed wznowieniem sezonu. Jednak faza grupowa podczas mundialu to niespełna dwa tygodnie, liga to kilka miesięcy. Zatem nawet jeśli w Turcji było za grubo, to w końcu powinna pojawić się upragniona i mityczna świeżość.
Nie było jej niestety w pierwszym lutowym meczu przeciwko Zagłębiu Lubin (0:1) ani w blamażu z Piastem w Gliwicach (4:0 dla Piasta). Potem był co prawda triumf nad Legią Warszawa (2:0) i skromna wygrana nad Arką Gdynia (1:0). Teraz, z perspektywy czasu, owe drużyny to obok Lecha jedne z najbardziej bezbarwnych drużyn w naszej lidze w tym roku. Wówczas niestety to był też koniec dobrych informacji - dwie porażki, przygnębiające, bo z mającymi z pewnością mniejsze aspiracje Miedzią i Górnikiem oraz bezbarwny i bezbramkowy remis z Koroną zadecydowały o zwolnieniu trenera, który jest autorem największego sukcesu reprezentacji Polski w XXI wieku.
Płaczu brak
Bilans i lokata Kolejorza pod wodzą Nawałki są słabe, ale czego można się spodziewać po składzie, który, wbrew słowom dyrektora sportowego Tomasza Rząsy, wcale nie jest gotowy na powtórzenie sukcesu swoich kolegów z 2015 roku. A zapowiadaną przez zarząd rewolucję mieliśmy już przecież podobno w zeszłym sezonie.
Niestety Lech Poznań pikuje i aż trudno uwierzyć, że nie przypieprzył jeszcze z całej siły o dno. Kolejna zmiana trenera nie da zbyt wiele, zwłaszcza, gdy w klubie wciąż pozostają ci sami zawodnicy i ten sam zarząd, którzy doprowadzili do zwolnień poprzednich szkoleniowców. Bo na razie zwolnienie Nawałki to jedynie kolejny akt w stylu majowego ja się nigdy nie poddam...
0 komentarze:
Prześlij komentarz