aosporcieaosporcieaosporcie

26 grudnia 2018

Nicki (nie do końca) sam w domu


Nicki Bille Nielsen znowu w akcji. Jak co pół roku (w ostatnim czasie nawet nieco częściej) nie wspominamy jednak tego duńskiego napadziora przez pryzmat jego goli dla kolejnych drużyn, lecz z powodów akcji pozaboiskowych. Tym razem byłego zawodnika Lecha Poznań, który od października pozostaje bez klubu... próbowano zamordować!

Przez dwa lata jego pobytu przy Bułgarskiej poznaliśmy go jako ulicznego przypałowca, stałego bywalca (wręcz mieszkańca) ulicy Wrocławskiej, w najmniejszym stopniu piłkarza. Nicki Bille mimo to wystąpił w tym czasie w barach Kolejorza w 48 spotkaniach, w których strzelił osiem goli i zanotował jedną asystę. Ekstraklasy nie zawojował, klub chciał się go pozbyć, więc Piotr Rutkowski i Karol Klimczak musieli być więcej niż szczęśliwy, kiedy zimą tego roku zgłosił się po niego grecki Panionios.

Przygoda Nickiego z Lechem była zresztą swoistą anomalią jak na tego piłkarza. Duńczyk zmienia dziewczyny klub jak rękawiczki, w ciągu niecałego roku od odejścia z Dumy Wielkopolski dołożył do swojego CV dwa nowe zespoły. Oprócz Panioniosu drugoligowe duńskie Lyngby, do którego trafił po czerwcowej aferze z Monako w tle.

To właśnie w tym urokliwym księstwie położonym na Lazurowym Wybrzeżu piłkarz wpakował się w pierwsze naprawdę poważne kłopoty w tym roku (nie pierwsze w karierze). Duńczyk przed jednym z tamtejszych barów uderzył kobietę, która próbowała bronić 20-letnią dziewczynę piłkarza, którą to z kolei (w tym momencie dosłownie) napastnik dusił. Gdzieś w tle pojawiły się też ekscesy seksualne, w tym... seks oralny uprawiany na ulicach Monako.  

Ostatecznie 30-latek trafił na miesiąc do więzienia, a grecki klub rozwiązał z nim kontrakt. Gdyby chociaż w Grecji broniły go wyniki... Tymczasem dla Panioniosu wystąpił tylko w sześciu spotkaniach, w których zanotował asystę.

Nicki robi z tyłka jesień średniowiecza
NBN wrócił ostatecznie do ojczyzny, gdzie miał się odbudować (?) na zapleczu tamtejszej Superligi. Lyngby Boldklub wydawał się całkiem ciekawą opcją - klub, który jeszcze w ubiegłym sezonie grał w eliminacjach Ligi Europy (wyeliminował nawet Slovana Bratysława) i dopiero co spadł z duńskiej elity.

Znów jednak jego wyczyny boiskowe (te zresztą nie były oszałamiające - gol w trzech spotkaniach) zostały przysłonięte przez ekscesy poza murawą. Wszystko zaczęło się w październiku, kiedy to Nicki groził jednemu z przechodniów... wiatrówką. Klub od razu po tym zajściu zdecydował się rozwiązać z nim kontrakt.

Prawdziwe jaja zaczęły się dopiero przed Bożym Narodzeniem. 22 grudnia były napastnik Lecha miał dopuścić się ataku na portierze w kopenhaskim klubie nocnym Level. Tu należy oddać głos właścicielowi firmy zajmującej się ochroną tego lokalu, Michaelowi Hansenowi:

- Całe zajście trwało około dziesięciu sekund. Portier nic nie mówił, więc dostał od napastnika trzy ciosy. Prawo, lewo, prawo. Udaliśmy się za nim w pościg, ale był zbyt agresywny - mówi w rozmowie z Ekstra Bladet

Nicki zdołał uciec więc z miejsca zdarzenia, zanim na miejscu pojawiła się policja. Nie minęło jednak kilka dni, a piłkarz... sam stał się ofiarą. Duńska telewizja TV2 donosi, że piłkarza próbowano zamordować!

Próba zabójstwa miała miejsce w mieszkaniu piłkarza w kopenhaskiej dzielnicy Sydhavnen w nocy z pierwszego na drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia. Nicki Bille Nielsen miał zostać postrzelony z pistoletu. Kula trafiła w pachę piłkarza, który trafił w związku z ranami do szpitalna.  Choć jego obrażenia są poważne, nie zagrażają one życiu ex-Lechity, a jego stan jest stabilny. 

Tej samej nocy aresztowano również domniemanych sprawców. To 30-letni mężczyzna oraz 23-letnia kobieta. W zdarzeniu uczestniczyła również trzecia osoba, która wciąż przebywa jednak na wolności.

Można mieć wiele zastrzeżeń do skautingu Lecha Poznań w przypadku sprowadzenia Nickiego do Poznania. Trzeba jednak przyznać, że bądź co bądź, Duńczyk był jednak piłkarzem Kolejorza przez niemal dwa lata. I chociaż już wtedy przyklejono mu łatkę niezłego ananasa, jego odpały były wówczas w porównaniu do zdarzeń z tego roku dość lajtowe. Coś czuję, że NBN (już oczywiście nie w roli piłkarza) jeszcze do stolicy Wielkopolski wróci. Na spokojną (i bezpieczną!) emeryturę.


Piotrek Przyborowski
📷 Oskar Jahns / aosporcie.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz