Lech Poznań w ostatnich latach to klub paradoksów. Wielu kibiców, lecz mało sukcesów. Jeszcze jednak większym paradoksem (a może i paranoją) jest, że Ivan Djurdjević, który traktowany był przez władze Lecha jako trener na lata, swoją przygodę z pierwszą drużyną Dumy Wielkopolski zakończył już po zaledwie pięciu miesiącach.
Już samo zatrudnienie Djuki w maju mogło budzić wątpliwości. Owszem, prowadzone przez jego rezerwy Kolejorza były najlepsze spośród wszystkich drugich drużyn w całym kraju. Jednak, czy przy takich możliwościach i świetnym przecież/rzekomo (proszę skreślić błędne) szkoleniu w Lechu, II liga była dla nich nieosiągalna? Wydaje się, że nie, a choć wyniki uzyskane przez jego ekipę (trzecie miejsce w 15/16, drugie w 16/17 i czwarte w 17/18) wciąż trzeba traktować jako dobre, to mimo wszystko realnego sukcesu zabrakło. Pytanie jednak, na ile wpływ na m.in. fatalny finisz sezonu 16/17, w którym to Lech II dosłownie w ostatniej chwili stracił awans na rzecz Gwardii Koszalin, miały władze Dumy Wielkopolski? W kuluarach wielokrotnie pojawiały się pogłoski, jakoby Lechowi (m.in. z punktu finansowego) awans do II ligi się po prostu nie opłaca.
Nie o rezerwach jednak mowa, lecz o mizernej sytuacji pierwszego zespołu. Pojawiły się zarzuty, że Djurdjević źle dobrał sztab. Na pewno jest w tym trochę racji. Nie zgadzam się jednak z tym, że zabrakło tam fachowców czy postaci bez charyzmy. Usłyszałem dzisiaj, że choćby taki Marek Bajor mógł nie być właściwą osobą na stanowisku asystenta. Kompletnie tego nie kupuję. To znaczy, że kiedy wicemistrz olimpijski z Barcelony był w latach 2006-2009 przy Bułgarskiej asystentem Franciszka Smudy, to wtedy się nadawał, ale teraz już nie?
Zarząd oczywiście popełnił błąd, zatrudniając Djukę już w maju. Niby miało to dać więcej czasu samemu trenerowi na ogarnięcie tego całego bałaganu, ale skoro władze Lecha zdawały sobie sprawę ze skali problemu, to dlaczego skreślili projekt legendy Kolejorza już po zaledwie kilku miesiącach? Być może zarząd w ten sposób ponownie chciał zagrać na emocjach kibiców. Po raz kolejny w przeciągu ostatnich lat.
Lech po fatalnym finiszu i przysłowiowym wyrżnięciu się tuż przed kiblem w minionym sezonie, potrzebował kompleksowych zmian. Przyjście kogoś takiego jak Adam Nawałka wydaje się w takim kontekście odpowiednim ruchem. W majowych rozważaniach na temat zatrudnienia Djuki zastanawiałem się, czy ten da sobie wejść na głowę władzom Lecha. Odpowiedzi na tej pytanie nie znam. Wydaje mi się jednak, że taki Adam Nawałka nawet nie rozważałby opcji przejęcia Kolejorza, gdyby miał zgodzić się np. na to, że ktoś będzie mu wsadzał piłkarza do składu (vide Dawid Kownacki kosztem Marcina Robaka u Bjelicy).
Oczywiście możemy rozgrzeszać Lecha, że kogoś takiego jak Nawałka po prostu nie było na rynku w maju. Nie powinniśmy też mieć złudzeń, że słynny scouting trenerów w ogóle istnieje. Jeśli rzeczywiście tak jest, to dlaczego w maju władze zdecydowały się powierzyć pieczę nad zespołem trenerowi, który, mimo ówczesnych zapewnień Piotra Rutkowskiego, po prostu nie był jeszcze gotowy na trenowanie w Ekstraklasie.
Djuka rzecz jasna popełnił sporo błędów. Gra trójką obrońców, nie mając w składzie choćby pół wahadłowego (a przez cały okres przygotowawczy i większość początku sezonu podstawowego prawego defensora) była pewnego rodzaju szaleństwem. Przez to siadła gra skrzydłowych, którzy w nowym systemie się nie odnajdywali, przez to nie poprawiła się (a wręcz przeciwnie) również gra defensywna.
Trenerowi zabrakło otrzaskania na poziomie wyższym niż III liga. Tak uczyniła Legia z Jackiem Magierą, który przecież przed objęciem pierwszej drużyny Wojskowych najpierw z powodzeniem dowodził Zagłębiem Sosnowiec. Dlatego w tej sytuacji dziwi, że zeszłej zimy Djurdjević nie zdecydował się (albo mu to odradzono?) objąć GKS-u Katowice. W jakiekolwiek czarnej pupie ten klub by się teraz nie znajdował (w sumie to jest tam jeszcze gorzej niż w Lechu), to wciąż byłaby to realna szansa na sprawdzenie się na zapleczu Ekstraklasy. Całkiem niezłe przetarcie przed ewentualną pracą przy Bułgarskiej.
Ivan Djurdjević to bez wątpienia naprawdę świetny człowiek i obiecujący trener. Znając jego charakter, pewnie zgodnie z mottem Kolejorza, nigdy się nie podda i będzie walczyć dalej i wkrótce zobaczymy go ponownie na ławce trenerskiej. Jako trener Lecha popełnił sporo błędów, ale to nie tylko do niego powinniśmy mieć w tym momencie pretensje. Te należy kierować również (a może i przede wszystkim) do osób, które go w ten bałagan wrzuciły.
Piotrek Przyborowski
📷 Oskar Jahns / aosporcie.pl
0 komentarze:
Prześlij komentarz