aosporcieaosporcieaosporcie

15 października 2018

Lech rzuca (bramkarską) rękawicę

Przed sezonem wydawało się, że będą niczym Marc-André ter Stegen i Jasper Cillessen w Barcelonie - parą niemal doskonałą. Tymczasem teraz okazuje się, że jednym z najbardziej palących problemów w Lechu Poznań jest... obsada bramki. Zarówno Matus Putnocky, jak i Jasmin Burić nie prezentują, delikatnie to ujmując, najwyższej formy. A nowego bramkarza klub zamierza jednak poszukać dopiero latem.

Wystarczy spojrzeć na najbardziej podstawowe statystyki obu zawodników z obecnego sezonu, by zdać sobie sprawę z tego, że w Poznaniu coś jest nie halo:
Putnocky - 9 meczów, 10 wpuszczonych goli, 2 czyste konta (Śląsk i ŁKS w Pucharze Polski)
Burić - 10 meczów, 12 wpuszczonych goli, 4 czyste konta (Gandzasar, Cracovia, Zagłębie Sosnowiec i mecz w rezerwach z Pogonią II Szczecin)

Bramkarze Lecha czyste konta zanotowali przeciwko pasterzom zdobywcy Pucharu Armenii, beniaminkowi I ligi, dwóm drużynom, które zaraz w tej I lidze mogą się znaleźć (Sosnowiec i Cracovia) oraz blademu jak Eskimos Śląskowi Wrocław. Krótko mówiąc, nie jest dobrze.

Oczywiście poznańska obrona jest w obecnym sezonie dziurawa jak ser szwajcarski, a komizmowi całej tej sytuacji dostarcza rotacja między grą czwórką (w której obrona wygląda lepiej, ale za to w ataku wielka kicha) i trójką (z teoretycznymi wahadłowymi, których w Lechu, przynajmniej w tej chwili zdrowych, nie ma) obrońców. Niemniej, sami bramkarze raczej nie pomogli w scaleniu linii defensywy. A Putnocky ostatnio, podobnie jak jego kolega z defensywy Rafał Janicki, popełnia błąd za błędem.

Ogólnie rzecz ujmując, Słowak postanowił w obecnym sezonie zabawić się w Manuela Neuera. I o ile Niemcowi dalekie wypady poza pole karne (zwykle) wychodzą, to Puto już niekoniecznie. W meczu z Arką w Gdyni uratował go Kostewycz, natomiast jego wyjście w meczu z Górnikiem w Zabrzu (chyba niepotrzebne) zakończyło się golem dla podopiecznych Marcina Brosza.

Zanim były zawodnik Ruchu Chorzów znów jednak wskoczył do bramki Kolejorza, więcej szans od Ivana Djurdjevicia dostawał Jasmin Burić. Z nim Djuka przecież razem grał przez wiele lat w Kolejorzu, ale nie przez tę znajomość Bośniak z polskim paszportem rozpoczął ten sezon jako pierwszy wybór sztabu szkoleniowego. Jasiu po prostu prezentował całkiem solidną formę - wszystko pękło niczym bańka mydlana oczywiście w spotkaniu z Wisłą Kraków, w którym Burić pięciokrotnie wyciągał piłkę z siatki. Później, co w jego przypadku niestety nazbyt częste, złapał kontuzję, a do składu Lecha wrócił Puto.

W tym momencie zasadne wydaje się postawienie pytania, dlaczego bramkarze Lecha prezentują w obecnym sezonie tak mizerną formę? Latem Bułgarską opuścił trener Andrzej Dawidziuk, którego nazwisko od wielu sezonów wręcz kojarzyło się z poznańskimi bramkarzami. Zamiast niego z golkiperami pierwszej drużyny pracuje teraz jednak wielki fachowiec i człowiek całkowicie oddany Kolejorzowi - Zbigniew Pleśnierowicz. To raczej nie ta roszada, lecz po prostu słabsza, o wiele słabsza postawa linii obrony Lecha ma największy wpływ na formę bramkarzy.

Cała ta sytuacja doprowadziła do tego, że część kibiców zaczęła domagać się rozpoczęcia podchodów pod bezrobotnego Przemysława Tytonia. I chociaż rzekomo takie próby Lech rzeczywiście podjął, to sprowadzenie bohatera meczu z Grecją na Bułgarską nie było możliwe. Tytonowi po pierwsze raczej nie jest spieszno do powrotu do Polski (chociaż ofert zagranicznych brak), a i jego wymagania finansowe mogłyby przekroczyć Kolejorza może nie tyle możliwości, co chęci.


Lech Poznań zamierza jednak znaleźć nowego bramkarza. Nastąpi to jednak dopiero latem. Do końca sezonu o jedynkę mają walczyć dwaj niezwykle doświadczeni, ale z drugiej strony już chyba też nieco wypaleni Putnocky i Burić. Ten drugi, ze względu na swój staż i niewątpliwe oddanie poznańskiemu zespołowi, dostał się nawet do rady drużyny. A gdzieś z tyłu czai się jeszcze sprowadzony w minionym okienku Karol Szymański, który póki co rywalizuje jedynie w III-ligowych rezerwach. Biorąc jednak pod uwagę niektóre wybory trenera Djurdjevicia (choćby renesans Marcina Wasielewskiego), ewentualny ekstraklasowy debiut Szymańskiego jeszcze w tym roku dziwić raczej nie powinien...


Piotrek Przyborowski
📷 Oskar Jahns / aosporcie.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz