Gdybyśmy nawet nie opisali tego meczu, pewnie nikt by tego nie zauważył. Lech Poznań, podobnie jak cała polska Ekstraklasa, zaczyna bowiem zmagać się z problemem, który może okazać się trudny do przezwyciężenia - obojętnością. Tym razem w Gdyni lepsza od niego, przynajmniej pod względem wyniku, była Arka Gdynia, która wygrała 1:0, odnosząc swoje dopiero drugie zwycięstwo w obecnym sezonie.
Niech Was nie zwiedzie ponad 9,5 tysiąca kibiców, którzy pojawili się podczas piątkowego spotkania. Był to mecz przyjaźni, a przecież doskonale wiemy, że obie ekipy posiadają cały chmarę oddanych sobie fanów. Nawet oni zaczynają jednak tracić cierpliwość, widząc grę swoich piłkarzy. Stracili ją już kibice Cracovii, którzy w sobotnim meczu z Wisłą Płock doczekali się pierwszego domowego zwycięstwa od końca kwietnia.
Nafciarze byli też dotąd jedynym rywalem, którego pokonała Arka. Drużyna latem mocno przebudowana, z nowym szkoleniowcem Zbigniewem Smółką na ławce. Były szkoleniowiec Stali Mielec miał zapewnić gdyńskim fanom futbol o wiele przyjemniejszy dla oka od swojego poprzednika, nastawionego przecież na silną defensywę Leszka Ojrzyńskiego. I rzeczywiście we wspomnianym meczu w Płocku tak to wyglądało. Problem w tym, że gra Arkowców w pozostałych spotkaniach pozostawiała wiele do życzenia. Zresztą podobnie jak wyniki - do meczu z Lechem gdynianie zgromadzili na swoim koncie zaledwie siedem punktów.
I nie można stwierdzić, by zdobywca Pucharu Polski z pamiętnego 2017 roku zagrał w piątek lepiej od Lecha. To Kolejorz stworzył sobie więcej sytuacji (sic!), niezłe zawody w pierwszej połowie rozegrał João Amaral. Portugalczyk wypracował Lechowi dwie setki - w pierwszej do pustej braki przestrzelił wbiegający w pole bramkarza Kamil Jóźwiak, w drugiej sytuacji sam na sam ze Steinborsem nie wykorzystał Paweł Tomczyk. Młody napastnik Lecha w pierwszym składzie zastąpił nieskutecznego w trwających rozgrywkach na wyjazdach Christiana Gytkjaera.
Arka na Lecha w ostatnich miesiącach zwykle ma jednak przygotowaną niezwykle niezawodną broń produkcji gruzińskiej. Luka Zarandia miesiącami może grać piach, ale kiedy przychodzi mecz z Dumą Wielkopolski, jakoś zawsze potrafi się obudzić. Tak było w finale Pucharu Polski, tak też było w piątek. To właśnie on w 76. minucie piątkowego starcia minął jak tyczki kilku (ustawionych ponownie czwórką) defensorów i wyłożył piłkę Michałowi Janocie. Ten nie miał problemów z pokonaniem elektrycznego w obecnym sezonie Matusa Putnockiego.
Kto oglądał Lecha w ostatnich meczach, ten wie, że na stratę gola ten reaguje tak, jak wspomniani w leadzie kibice - obojętnością. Dlatego nie dziwi, że w ostatnim kwadransie zbyt wiele w ofensywie poznaniaków nie dostrzegliśmy. Padł co prawda gol, ale po stałym fragmencie gry (rzucie rożnym), a koniec końców i tak okazało się, że kapitan (!) Łukasz Trałka w tej sytuacji faulował jednego z piłkarzy Arki.
Ostatecznie Lech Poznań przegrał więc w Gdyni i chociaż jeszcze po tej serii gier będzie w górnej ósemce, już za tydzień może się to zmienić. I nie ma znaczenia, że teoretycznie rywalem Kolejorza będzie wtedy beniaminek z Legnicy, a mecz odbędzie się przy pewnie całkiem nieźle zapełnionej Bułgarskiej (akcja Kibicuj z klasą). Trzeba przyzwyczaić się, że będący w permanentnej przebudowie Lech będzie w obecnym sezonie, przynajmniej/miejmy nadzieję, do pewnego momentu niczym Doktor Jekyll i pan Hyde - nieprzewidywalny.
🔝💙😟 | Czy szukamy igły w stogu siana? Nie, próbujemy tylko znaleźć kogokolwiek, kto wniósł cokolwiek w meczu Lecha z Arką. Decyzja należy jednak jak zwykle do Was. #ARKLPO— a o sporcie (@aosporcie) 22 września 2018
Arka Gdynia – Lech Poznań 1:0 (0:0)
21.09.2018, Stadion Miejski w Gdyni, 20:30
Gol: 76' Michał Janota
Arka: Pavels Steinbors – Damian Zbozień, Luka Marić, Frederik Helstrup, Adam Marciniak – Michał Nalepa, Adam Deja - Luka Zarandia (90' Tadeusz Socha), Michał Janota (88' Adam Danch), Maciej Jankowski - Aleksandar Kolev (75' Rafał Siemaszko)
Lech: Matus Putnocky – Tomasz Cywka, Rafał Janicki, Dimitris Goutas, João Amaral – Pedro Tiba, Łukasz Trałka, Maciej Gajos – Joao Amaral (82' Tymoteusz Klupś), Paweł Tomczyk (65' Christian Gytkjaer), Kamil Jóźwiak (90' Piotr Tomasik)
Kartki: Trałka, Amaral (żółte)
Kartki: Trałka, Amaral (żółte)
Sędzia: Wojciech Myć (Lublin)
Widzów: 9501
Piotrek Przyborowski
📷 Oskar Jahns / aosporcie.pl
0 komentarze:
Prześlij komentarz