Kiedy ostatni raz Wisła Kraków wygrała przy Bułgarskiej, w ataku Kolejorza swoje ostatnie minuty rozgrywał świeżo upieczony napastnik Udinese, a na środku defensywy Białej Gwiazdy wystąpił... obecnie podstawowy obrońca rezerw Lecha. Od tamtego czasu w obu klubach zmieniło się wiele, ale jedno pozostaje takie same - Wisła w Poznaniu z Dumą Wielkopolski wygrać nie potrafi. I niezbyt wiele wskazuje na to, by miało się to dzisiaj zmienić. Początek hitu 5. kolejki Ekstraklasy już o 18.
Ci dwaj wspomnieni wyżej piłkarze to oczywiście Łukasz Teodorczyk i Dariusz Dudka. Kiedy pierwszy z nich przygotowuje się powoli do swojego debiutu w Serie A i być może już dzisiaj zagra z beniaminkiem z Parmy, drugi o 17 zapewne wybiegnie w pierwszym składzie rezerw Lecha na mecz z KP Staroragd Gdański. W III lidze, dodajmy.
Od tego czasu w Lechu zmieniały się nastroje, trenerzy, piłkarze. W Wiśle z kolei dochodziło do wielu wręcz huraganów. Zamieszanie właścicielskie, Jakub Meresiński, opcja hiszpańska, a teraz wreszcie (sic!) postawienie na młodych Polaków. Dla kibiców Białej Gwiazdy nie były to łatwe lata. Kiedy w drugą dekadę XXI wieku Wiślacy wchodzili z mistrzostwem kraju, pewnie nikt nie spodziewał się nawet, że na kolejny sukces będą musieli tyle czekać. Od 2011 roku Wisła nie wygrała jednak nic (oprócz Pucharu im. Henryka Reymana), a przyszłość krakowian wcale nie jawi się w różowych barwach.
Tego lata klub przeszedł kolejną już rewolucję. Odszedł trener Joan Carillo, a wraz za nim klub opuściło większość Hiszpanów. Doszło do sytuacji, że w hiszpańskiej Wiśle zostało mniej przybyszy z Półwyspu Iberyjskiego niż w drugim klubie ze stolicy Małopolski, Cracovii. Postawienie na Macieja Stolarczyka na stanowisku pierwszego trenera mogło być sporym zaskoczeniem. Były defensor Białej Gwiazdy od lat nie pracował w roli szkoleniowca, będąc ostatnio m.in. dyrektorem sportowym w Pogoni Szczecin. Perspektywa pracy przy Reymonta i niemal autorski projekt zespołu, a przy tym dość spodziewane rozstanie z Portowcami skusiła jednak 46-latka do powrotu na karuzelę trenerską.
3 sierpnia 2014 - wtedy Lech Poznań po raz ostatni przegrał u siebie z Wisłą Kraków. Chwilę później przy Bułgarskiej nie było już trenera Mariusza Rumaka
Po pierwszych czterech meczach nie wygląda to aż tak źle. Wisła ma na swoim koncie pięć punktów, w tym remisy z Arką Gdynia i Wisłą Płock, wygraną z Miedzią Legnica oraz minimalną porażkę z Jagiellonią Białystok. Biała Gwiazda nie gra jakiejś efektownej piłki, ale z pewnością prezentuje się jako-tako. W tym momencie krakowianom nie chodzi przecież (w przeciwieństwie do poprzedniego sezonu) o awans do europejskich pucharów, ale po prostu piłkarską stabilizację.
Tę da im dopiero zagwarantowanie sobie miejsca w czołowej ósemce. Czy Wisła rzeczywiście może na to liczyć? Z pewnością tak, jeśli już na stałe obudzi się Zdeněk Ondrášek. Czech po wielu miesiącach prawdziwej mizerii na początku tego zdobył już dwie bramki i powoli odzyskuje strzelecki rytm. W Krakowie liczą też na kilku młodych piłkarzy. Chociaż Dawid Kort ma już 23 lata, wciąż może namieszać przynajmniej w naszej Ekstraklasie, a jego znajomość z trenerem Stolarczyka jeszcze z Pogoni z pewnością pomoże mu w podboju grodu Kraka. Wciąż wielką niewiadomą jest też inny stary znajomy ze Szczecina, Kamil Wojtkowski, który póki co w obecnym sezonie gra jedynie ogony, ale przecież musi mieć w sobie to coś, skoro jeszcze niedawno mocno wierzono w niego w wielkiej kopalni talentów w Lipsku.
Z punktu widzenia Lecha Poznań, najciekawiej zapowiada się jednak powrót na Bułgarską Mateusza Lisa. Młody golkiper latem trafił na zasadzie transferu definitywnego do Białej Gwiazdy właśnie z Kolejorza i chociaż miał być pierwszym bramkarzem Wisły, na przeszkodzie stanęła kontuzja odniesiona przed inaguruacyjnym meczem z Arką. Do bramki wszedł w trzeciej kolejce, kiedy Michał Buchalik został ukarany czerwoną kartką w meczu z Jagą i zaprezentował się na tyle poprawnie, że pojawił się też na boisku w spotkaniu z Wisłą Płock. Teraz do bramki teoretycznie mógłby już jednak powrócić Buchalik, dlatego dla Lisa spotkanie z Lechem będzie miało nie tylko symboliczny charakter.
Mimo wszystko, zdecydowanym faworytem niedzielnego spotkania wydaje się ekipa prowadzona przez Ivana Djurdjevicia. Co prawda, Lech odpadł w czwartek z Ligi Europy, ale w Ekstraklasie jest wraz z Lechią Gdańsk jedyną niepokonaną drużyną. Żaden inny zespół nie zgromadził na swoim koncie po czterech kolejkach kompletu punktów. I żadna inna drużyna nie była też równie bramkostrzelna (9).
W niedzielę przy Bułgarskiej znowu pojawią się kibice, którzy wreszcie wracają na rozgrywki ligowe po karencji spowodowanej zajściami w ostatniej kolejce minionego sezonu. Przy ich obecności Kolejorz w obecnym sezonie w regulaminowym czasie gry nie wygrał (remis z Szachtiorem i porażka z Genkiem). Dlatego i on ma coś swoim fanom poniekąd jednak do udowodnienia.
Piotrek Przyborowski
📷 Oskar Jahns / aosporcie.pl
0 komentarze:
Prześlij komentarz