W drugi weekend sierpnia w Starych Jabłonkach odbyły się finały Mistrzostw Polski w piłce ręcznej plażowej. Na imprezie nie zabrakło przedstawicielek stolicy Wielkopolski. Brązowy medal w rywalizacji pań zdobyły BHT Pyrki Poznań. W wywiadzie z nami Sylwia Korniluk, wybrana najlepszą bramkarką tego turnieju, opowiada m.in. czym różni się plażowa odmiana szczypiorniaka od tej halowej, jak wyglądają ich treningi czy też dlaczego Wielkopolska może być traktowana tego sportu w naszym kraju.
Chociaż niestety w Internecie ciężko znaleźć dokładne dane, kilka mistrzostw Polski Pyrki Poznań już w swojej historii zdobyły. Skąd w ogóle pomysł na plażową piłkę ręczną w stolicy Wielkopolski?
Sylwia Korniluk, bramkarka BHT Pyrki Poznań: Jeśli chodzi o pomysł, myślę, że z tym pytaniem najlepiej udać się do grającego trenera naszej drużyny - Karoliny Pedy. To właśnie ona rozpoczęła przygodę z plażówką już w 2006 roku, a w 2007 tytuł mistrza Polski powędrował do Pyrek.
W naszym województwie w ostatnich latach brakuje piłki ręcznej na najwyższym poziomie. Tymczasem w plażowym szczypiorniaku w MP kobiet nie dość, że rywalizowała jeszcze jednak drużyna zza miedzy AP Poznań (której w turnieju finałowym jednak zabrakło), to w dodatku wicemistrzyniami kraju zostały zawodniczki Red Hot Czili Buk. Wielkopolska plażową piłką ręczną stoi?
SK: Uważam, że zdecydowanie tak. Jeśli spojrzeć na zawodników i zawodniczki, to bardzo duża część gra lub grała właśnie w Wielkopolsce. Co jednak zabawniejsze, spora część zawodniczek rozpoczynała swoją przygodę z piłką ręczną plażową w naszym klubie Pyrki Poznań.
Do turnieju finałowego, który odbył się w Starych Jabłonkach, przystępowałyście jako druga drużyna w rankingu. Mimo ogromnego sukcesu, jakim jest bez wątpienia brązowy medal, nie ma jednak lekkiego zawodu, że mogło być jeszcze lepiej?
SK: Niedosyt po tym turnieju na pewno jest. W półfinale spotkaliśmy się z mistrzyniami Polski, które wygrały z nami po shoot-outach (wyjątkowa odmiana rzutów karnych, które wyglądają bardziej jak akcje sam na sam, o których więcej opowie jeszcze bohaterka tego wywiadu, a sami możecie zobaczyć je np. tutaj - przyp. red.). Zabrakło trochę szczęścia, ale mimo wszystko jesteśmy zadowolone z wyniku, ponieważ został poprawiony, a do tego cały turniej pokazał, jak wyrównany jest poziom kobiecej piłki ręcznej plażowej, ponieważ większość meczów kończyła się wynikiem 2:1 i do końca nie było wiadomo, kto zostanie mistrzem Polski.
Nawet jeśli liczyłyście być może na coś więcej, to Ty na pewno ze swojego występu możesz być zadowolona. Zostałaś wszak wybrana najlepszą bramkarską turnieju. To Twój największy indywidualny sukces na piasku?
SK: Nie jest to pierwsza nagroda podczas tego cyklu rozgrywek, jednak zawsze jest miło otrzymać nagrodę indywidualną. Aczkolwiek nie ukrywam, że wolałabym zdobyć złoty medal z moją drużyną, niż to wyróżnienie.
Osobiście miałem okazję obejrzeć mecze plażowej odmiany szczypiorniaka na zeszłorocznych World Games we Wrocławiu. Czy możesz jednak przybliżyć naszym czytelnikom, czym dokładnie różni się zwykła piłka ręczna od też właśnie plażowej wersji?
SK: Piłka ręczna plażowa jest totalnie odmienną dyscypliną od tej, którą znamy z hali. Po pierwsze, gra mniejsza liczba zawodników. Mecz rozpoczynamy rzutem spornym jak w koszykówce. Nie mamy podziału na połowy, a dwa 10-minutowe sety, po których jeśli mamy remis rozgrywana jest seria shoot-outów. Zawodnicy mają możliwość zdobywania dwóch punktów, jeśli wykonają obrót 360 stopni lub rzucą z tzw. wrzutki, czyli złapią piłkę w powietrzu i od razu wykonają rzut. Tak naprawdę tę odmianę trzeba zobaczyć, a i tak na początku ciężko jest wszystko zrozumieć. Na pewno jednak jest to dyscyplina, która robi wrażenie i podoba się widzowi.
A jak wyglądają Wasze treningi? Trenujecie też na piasku? O niego w Poznaniu chyba wcale nie tak łatwo?
SK: Treningi na piasku zaczynamy już na przełomie kwietnia i maja, jeśli oczywiście dopisuje przy tym pogoda. Część zawodniczek gra cały sezon na hali i tam się przygotowują, a druga część prowadzi treningi ogólnorozwojowe we własnym zakresie. Rozpoczynamy na niepełnowymiarowym boisku przy jednej z poznańskich szkół, a od czerwca w stolicy Wielkopolski otwierają się miejskie plaże, gdzie mamy możliwość trenowania już na normalnym boisku.
Oczywiście kwota 2500 złotych, które otrzymałyście za trzecie miejsce cieszy, ale pewnie nie pozwala zaspokoić wszystkich Waszych potrzeb?
SK: Jest to naprawdę mała część, którą potrzebuje zespół na cały cykl rozgrywek. Jednak wciąż traktujemy tę sumę jako bardzo motywującą nagrodę dla drużyn, którą wprowadziła PGNiG Summer Superliga.
W tym roku pierwsza odsłona PGNiG Summer Superligi odbyła się podczas poznańskiej Lotto Plaży Wolności, a Wam udało się tam wywalczyć również trzecie miejsce. Jak rywalizowało Wam się w tak nietypowej scenerii w środku miasta i przede wszystkim przed własną publicznością?
SK: Oczywiście najlepiej gra się przed własną publicznością, jednak nie był to pierwszy turniej rozgrywany w Poznaniu. Rok temu w tym samym miejscu odbyło się Grand Prix Wielkopolski. Poza tym co roku Płock organizuje jeden z najlepszych turniejów w Polsce, który ma miejsce na tamtejszym Starym Rynku. Myślę, że turnieje w takich miejscach powinny być organizowane częściej, ponieważ przyciągają sporą cześć zaciekawionymi przechodniów, a nie tylko fanów piłki ręcznej.
W zeszłym roku czwarte miejsce, teraz brązowy medal. W przyszłym sezonie spróbujecie powtórzyć sukcesy sprzed lat i wspiąć się na co najmniej drugie miejsce podium?
SK: Myślę, że nie będzie to zaskoczenie, jeśli stwierdzę, że co roku nasz cel jest ten sam - chcemy zdobyć mistrzostwo Polski.
Narciarzom np. życzy się połamania nart, a czego należy życzyć plażowym piłkarkom ręcznym?
SK: Hmm... Chyba piasku w oczy?
Piotrek Przyborowski
📷 foto: PGNiG Summer Superliga / Facebook
0 komentarze:
Prześlij komentarz