aosporcieaosporcieaosporcie

21 sierpnia 2018

Krakowski zimny prysznic. Lech Poznań - Wisła Kraków 2:5


Po dwóch meczach ligowych przy pustych trybunach kibice Lecha Poznań powrócili na Bułgarską, by obejrzeć spotkanie Ekstraklasy. Z pewnością jednak te 13 tysięcy fanów zgromadzonych w niedzielę przy Bułgarskiej nie spodziewało się w najczarniejszych snach, że zobaczą tak chimerycznego Kolejorza. Podopieczni Ivana Djurdjevicia wygraną z Wisłą Kraków mieli na wyciągnięcie ręki, ale ostatecznie... przegrali 2:5.

Wiem, że brzmi to kuriozalnie, wręcz nieprawdopodobnie, ale tak było. Czuję, że nawet w tak szalonym starciu jak tym 5. kolejki naszej mizerii ligi Lech nie straciłby choćby punktu, gdyby João Amaral wykorzystał swoją drugą setkę. Tę pierwszą zamienił na gola po przepięknym strzale zewnętrzną stopą już w ósmej minucie. Kiedy z kolei w minucie 20. na tablicy widniał wynik 2:0 dla gospodarzy po tym, jak Christian Gytkjaer pewnie pokonał Mateusza Lisa po rzucie karnym podyktowanym za zagranie ręką Rafała Pietrzaka, nikt nie spodziewał się, że Kolejorz w niedzielę po raz pierwszy w obecnym sezonie się potknie.

Niewykorzystane sytuacje się mszczą, Futbol uczy pokory, 2:0 to niebezpieczny wynik - te słynne powiedzenia świetnie wpisują się w stylistykę tego meczu. Portugalski napastnik Lecha nie zdołał zamknąć spotkania w minucie 23., więc kilkadziesiąt sekund później mieliśmy już tylko 2:1. Lis wybił piłkę z własnego pola karnego, ta została podbita jeszcze w środku pola, wielkiego kiksa zaliczył Rafał Janicki, świetnie wykładając ją głową... Martinowi Kostalowi. To właśnie Słowak rozpoczął wiślackie strzelanie do bramki Jasmina Buricia.


Co się wydarzyło w przerwie meczu, nie wiadomo, podobnie zresztą jak tego, gdzie podział się Lech Poznań w drugiej połowie. Na pewno nie było go na boisku, gdzie Biała Gwiazda strzelała kolejne gole. Była w tym o tyle cyniczna, że szła po trupach do celu - jedną z bramek zdobył... Gytkjaer, po tym jak niefortunnie pokonał Buricia po rzucie rożnym. W międzyczasie dwa trafienia dołożył Zdenek Ondrasek (łącznie w całym sezonie ma ich już 4 - więcej niż przez poprzednie dwa lata!), a Kolejorza w samej końcówce dobił Marko Kolar.

I już nie chodzi o znęcanie się nad kolejnym już tercetem egzotycznym w Lechu w ostatnim czasie - tym razem mam tu na myśli trio Janicki - Vujadinović - De Marco. Nie chodzi o dziwne zachowanie trenera Djurdjevicia, który długo czekał ze zmianami, a by gonić wynik wprowadził m.in. Piotra Tomasika (!?), który miał naprawić błędy Kamila Jóźwiaka na pozycji wahadłowego, ale tak naprawdę niczego wielkiego nie dokonał. Tu chodzi przede wszystkim o to, że przez lwią część drugiej połowy Lech nie istniał w przodzie. Może to efekt zmęczenia (dla Kolejorza mecz z Wisłą był 11. w sezonie, dla krakowian było to rzecz jasna dopiero czwarte starcie), ale wynik osiągnięty przez ekipę z Poznania przeciwko Białej Gwieździe jest alarmujący. 

Lech teraz nie ma już jednak czasu na żale, nie ma też go na zlizywanie ran. Już w niedzielę Duma Wielkopolski wybiera się na ciężki teren do Lubina, by spotkać się tam z zawsze silnym latem Zagłębiem. Później z kolei do Poznania przyjedzie nieźle spisujący się na początku sezonu Piast Gliwice, a następnie drużyna Djurjdevicia pojedzie do Warszawy. A choć tamtejsza Legia tak fatalnie zaczęła te rozgrywki i jest określana najbardziej bezjajową od lat, to jej strata to tak wychwalanego za niezły start Lecha wynosi teraz zaledwie dwa punkty...

Lech Poznań - Wisła Kraków 2:5 (2:1)
19.08.2018, Stadion Miejski w Poznaniu, 18:00

Gole: 8' João Amaral, 18' Christian Gytkjaer - 24' Martin Kostal, 50' 61' Zdenek Ondarsek, 55' Christian Gytkjaer (samobójcza), 89' Marko Kolar

Lech: Jasmin Burić - Rafał Janicki, Nikola Vujadinović, Vernon De Marco - Maciej Makuszewski, Tomasz Cywka (76' Paweł Tomczyk), Pedro Tiba, Kamil Jóźwiak (61' Piotr Tomasik) - Maciej Gajos (83' Mihai Radut), Joao Amaral - Christian Gytkjaer

Wisła: Mateusz Lis - Jakub Bartkowski, Marcin Wasilewski, Maciej Sadlok, Rafał Pietrzak - Vullnet Basha, Dawid Kort - Jakub Bartosz (62' Rafał Boguski), Jesús Imaz, Martin Koštál (79' Zoran Arsenić) - Zdeněk Ondrášek (74' Marko Koral)

Kartki: De Marco, João Amaral, Tomczyk, Răduț - Imaz, Wasilewski

Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa)

Widzów: 13 141

Ocena aosporcie.pl: To tak jakbyś w pierwszej połowie oglądał Ojca Chrzestnego, a w drugiej Ukrytą Prawdę... Najpierw podziw, później żenua... 


Piotrek Przyborowski
📷 Oskar Jahns / aosporcie.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz