Zawodnik, na którego grę chce się patrzeć - takie zdanie zaczerpnięte z oficjalnej strony Fuenlabrady powinno być najlepszą reklamą Dioniego. 28-latek przechodzi dzisiaj testy medyczne w Lechu Poznań. Jeśli zakończą się one pozytywnie, podpisze z Kolejorzem dwuletni kontrakt.
17/18: 23 goli w 45 meczach we wszystkich rozgrywkach
16/17: 24 w 37
15/16: 13 w 40
16/17: 24 w 37
15/16: 13 w 40
Oto statystyki Dioniego w ostatnich trzech sezonach. Owszem, może to i tylko Segunda División B, a więc trzeci poziom rozgrywkowy w Hiszpanii. Z niej do polskiej Ekstraklasy rok temu trafił jednak nie kto inny jak Carlitos, który przed przyjściem do Wisły nie był aż tak bramkostrzelny jak jego o rok starszy rodak.
Piłkarza wypatrzył dział skautingu Lecha, chociaż ci bardziej szyderczy kibice wskazują na to, że już wcześniej kilku z nich zwróciło na niego uwagę w komentarzach na popularnym serwisie KKSLech.com. W całym transferze najważniejsze jest jednak to, że Dioni został pozytywnie zaopiniowany przez duet Ivan Djurdjević - Andrzej Juskowiak, którzy na tamtejszym rynku znają się całkiem, całkiem.
Piłkarza wypatrzył dział skautingu Lecha, chociaż ci bardziej szyderczy kibice wskazują na to, że już wcześniej kilku z nich zwróciło na niego uwagę w komentarzach na popularnym serwisie KKSLech.com. W całym transferze najważniejsze jest jednak to, że Dioni został pozytywnie zaopiniowany przez duet Ivan Djurdjević - Andrzej Juskowiak, którzy na tamtejszym rynku znają się całkiem, całkiem.
Wiezień rodziny Pozzo
Ciekawe, jak potoczyłaby się kariera 28-latka, gdyby nie związał się pewnego dnia z mającą wówczas spore wpływy na rynku europejskim rodziną Pozzo. W 2012 roku, kiedy związał się z Udinese, został kolejnym piłkarzem na handel w talii włoskiej familii. Przez dwa lata nie dotknął nawet piłki na Półwyspie Apenińskim, spędzając ten czas na wypożyczeniach w całkiem uznanych zresztą firmach: Leganés, Hérculesie oraz Cádiz. Szczególnie dobrze spisywał się w tym pierwszym zespole, dla którego strzelił wtedy 21 goli w 37 spotkaniach.
Latem 2014 roku trafił do innego z wówczas należących Włochów zespołu - Granady. Wydawało się, że może w drużynie z Andaluzji dostanie swoją szansę w pierwszym zespole i tym samym będzie to dla niego powrót do Primera División. W niej zaliczył cztery epizody jako gracz Deportivo La Coruña jeszcze w sezonie 11/12. Ostatecznie skończyło się jednak na kolejnych wypożyczeniach. Nieudana tym razem przygoda z drugoligowym już Leganés (sześć meczów bez gola), nieco lepsza w Realu Oviedo (zakończona wywalczeniem awansu do Segunda División) i wreszcie całkiem udany i wspomniany już wyżej sezon 2015/2016 spędzony w Racingu Santander.
Fuenla mu zaufała
Wybawicielem dla rzucanego na kolejne wypożyczenia Dioniego okazała się podmadrycka Fuenlabrada, której aspiracje od pewnego czasu sięgają nieco wyżej niż jedynie trzeciego poziomu rozgrywkowego. Było to już zresztą widoczne nie tylko w lidze, ale także w Pucharze Króla. W minionym sezonie Kirikos udało się przejść najpierw Méridę, a później Calahorrę, a w obu tych spotkaniach do siatki trafiał 28-latek. Wreszcie przyszedł dwumecz z Realem Madryt. I chociaż już w pierwszym meczu u siebie Dioni i spółka musieli uznać wyższość Królewskich i przegrali 0:2, to na Santiago Bernabéu udało im się wywalczyć remis 2:2.
Napastnikowi dobrze wiodło się też w rozgrywkach ligowych. W grupie I hiszpańskiej Segunda División zdobył 21 bramek, co dało mu tytuł króla strzelców. Co ciekawe, piąty w tej klasyfikacji David Añón z 12 golami na koncie również starał się o angaż w Ekstraklasie, ale ostatecznie musiał zadowolić się podpisaniem kontraktu z GKS-em Katowice.
- Dioni to jest zawodnik o innej charakterystyce niż Christian Gytkajer. Daje jeszcze więcej możliwości rozwiązywania akcji. Lubi grać w ataku szybkim, dobrze radzi sobie z wykorzystywaniem dużych przestrzeni. Dioni jest szybkim piłkarzem, potrafi strzelać zarówno lewą nogą i prawą nogą, jednak co najważniejsze w trzech ostatnich sezonach popisywał się wysoką skutecznością, strzelił 58 bramek w niższych ligach hiszpańskich. Jest to piłkarz z dużymi umiejętnościami technicznymi, który lubi zabrać się z piłka, dryblować - opisuje Dioniego w rozmowie z oficjalną stroną klubową Mateusz Kamowski, skaut Lecha Poznań.
Dioni nie ma być następcą Christiana Gytkjaera, a jedynie jego zastępcą lub silną konkurencją. Po odejściu Marcina Robaka rok temu Duńczyk tak naprawdę takowej przy Bułgarskiej nie miał. Jesienią 2017 Nicki Bille Nielsen bardziej niż na treningach skupiał się na poznańskim życiu nocnym, Deniss Rakels był cieniem piłkarza, który kiedyś wymiatał w Cracovii. Sprowadzony zimą Elvir Koljić może mógłby i coś tam zdziałać, ale przeszkodziła mu w tym kontuzja kolana. Ołeksij Chobłenko natomiast nie prezentował odpowiedniego poziomu jak na taki klub jak Lech.
Napastnik, który na kilka dni przed Wigilią skończy 29 lat, będzie drugim Hiszpanem w historii Lecha Poznań. Pierwszym był sprowadzony za czasów Jana Urbana Sisi, który, delikatnie mówiąc, w Kolejorzu się nie sprawdził. Ivan Djurdjević liczy jednak na piłkarzy, który liznęli iberyjskiej piłki - latem do zespołu sprowadzeni zostali już przecież dwaj Portugalczycy Tiba oraz Amaral, a w kadrze zespołu jest jeszcze kilku innych zawodników o przeszłości na tamtejszym Półwyspie - De Marco, Vujadinović oraz Makuszewski. Doni problemów z aklimatyzacją w szatni mieć więc nie powinien. A jeśli do Lecha wprowadzi się przynajmniej tak, jak jego zachodni sąsiedzi, to o strzeleckie wyczyny Dumy Wielkopolskiej w najbliższym sezonie powinniśmy być dziwnie spokojni.
Napastnik, który na kilka dni przed Wigilią skończy 29 lat, będzie drugim Hiszpanem w historii Lecha Poznań. Pierwszym był sprowadzony za czasów Jana Urbana Sisi, który, delikatnie mówiąc, w Kolejorzu się nie sprawdził. Ivan Djurdjević liczy jednak na piłkarzy, który liznęli iberyjskiej piłki - latem do zespołu sprowadzeni zostali już przecież dwaj Portugalczycy Tiba oraz Amaral, a w kadrze zespołu jest jeszcze kilku innych zawodników o przeszłości na tamtejszym Półwyspie - De Marco, Vujadinović oraz Makuszewski. Doni problemów z aklimatyzacją w szatni mieć więc nie powinien. A jeśli do Lecha wprowadzi się przynajmniej tak, jak jego zachodni sąsiedzi, to o strzeleckie wyczyny Dumy Wielkopolskiej w najbliższym sezonie powinniśmy być dziwnie spokojni.
Piotrek Przyborowski
📷 lechpoznan.pl/fot. Przemysław Szyszka
0 komentarze:
Prześlij komentarz