14-letni klub, który swój największy sukces w historii odniósł w połowie maja tego roku. Gandzasar Kapan na pierwszy rzut oka wydaje się rywalem z gatunku tych, o którym kibice Lecha Poznań usłyszą raz w życiu - właśnie przy okazji rozpoczynającego się dzisiaj dwumeczu w ramach I rundy eliminacji Ligi Europy. Ostatnie przygody polskich drużyn na arenie międzynarodowej pokazują jednak, że już tak naprawdę żadnego rywala przedstawiciel naszej rodzimej Ekstraklasy nie powinien traktować z góry. Dlatego z lekką dozą rezerwy, ale też ze sporym optymizmem, postanowiłem przyjrzeć się rywalowi, przeciwko któremu Kolejorz zagra już dzisiaj o 20:45 przy niestety pustej Bułgarskiej.
16 maja 2018 kibice popularnych Niedźwiedzi z pewnością zapamiętają na najbliższe lata. Gandzasar właśnie tego dnia w finałowym meczu Pucharu Armenii pokonał w Erywaniu miejscowy Alaszkert po rzutach karnych i tym samym zdobył swój pierwszy tytuł w historii. Owszem, już od kilku dobrych lat zapowiadało się na jakiś większy sukces klubu z zaledwie 14-tysięcznego Kapanu. Przegrany finał w 2014 roku oraz wicemistrzostwo w sezonie 2016/2017 z pewnością były już dla Gandzasaru wielkim osiągnięciem, ale dopiero majowy finał pozwolił zapisać się jego piłkarzom na kartach historii.
Pewnie nie zaszli by oni tak daleko, gdyby nie było z nimi trenera Aszota Barseghiana. To właśnie ten doświadczony szkoleniowiec prowadzi Gandzasar od 2015 roku. W minionym sezonie miał kilkumiesięczną przerwę, kiedy zamienił stanowisko pierwszego trenera na pozycję dyrektora wykonawczego klubu. Szybko zdał sobie jednak sprawę, że jego miejsce jest jednak przy linii bocznej i to już z nim na ławce zespół kończył miniony sezon.
Niektórzy mogą się śmiać, że Gandzasar to jedynie jakaś nowa dawka folkloru w i tak już bogatej przecież historii zmagań Lecha w europejskich pucharach. Trzeba jednak mieć na uwadze, że obecnie to właśnie rywal Kolejorza posiada w swoich szeregach więcej reprezentantów swoich krajów. Alex Júnior, czyli lewy obrońca grający w ekipie Niedźwiedzi nieco wyżej i jedna z największych gwiazd zespołu, ma na swoim koncie 13 występów w reprezentacji Haiti. W majowym meczu reprezentacji Armenii z Gegham Harutiunian przesiedział cały mecz na ławce rezerwowych, ale za to kwadrans zagrał w nim środkowy obrońca Haik Ishkhanian (łącznie 5 meczów i 1 gol). W przegranym aż 1:6 meczu z reprezentacją Polski całe 90 minut rozegrał natomiast bramkarz Grigor Meliksetian (4 mecze). Nawet najnowszy nabytek drużyny lewoskrzydłowy Mohammad Markabawi Aiker ociera się o reprezentację Libanu.
Najciekawszym piłkarzem w kadrze czwartkowego przeciwnika Lecha jest jednak Lubambo Musonda. Grający na prawym skrzydle 23-latek w przeszłości rozegrał aż 20 spotkań w reprezentacji Zambii, dla której strzelił nawet dwa gole. Musonda zadebiutował jeszcze u Hervé Renarda, którego Maroko tak ciekawie (mimo gorszego wyniku) zaprezentowało nam się na MŚ w Rosji. Miało to miejsce 8 sierpnia 2012 roku, czyli zaledwie kilka miesięcy po historycznym osiągnięciu Zambijczyków, kiedy ci wygrali Puchar Narodów Afryki. Mecz towarzyski z Zimbabwe przez nie wszystkich jest jednak traktowany jako mecz oficjalny, dlatego wielu wskazuje potyczkę z Japonią z 2014 roku jako debiut. Zresztą ten mecz był i dla samego Musondy dużo bardziej udany. Chociaż na boisku pojawił się na ostatni kwadrans, to zdołał doprowadzić do wyrównania (ostatecznie to Samuraje wygrały jednak 4:3).
Choć dziwnie potoczyła się kariera Musondy, że w kwiecie wieku jest on w nieco egzotycznej bądź co bądź lidze ormiańskiej, to jednak z pewnością nie zapomniał on, jak grać w piłkę. Wydaje się więc, że to zambijski skrzydłowy obok swojego kolegi z drugiej strony Júniora, będzie dla Lecha największym zagrożeniem. Uważać trzeba też będzie na jego kolegę z ataku, wspomnianego już też wcześniej Harutiuniana, który z 12 golami w minionym sezonie został wicekrólem tamtejszej Barcragujn chumb.
Dla Lecha Poznań nie będzie to pierwsza potyczka z zespołem z Kaukazu. Kolejorz rywalizował już wcześniej z ekipami z Azerbejdżanu, dwukrotnie z Chazarem Lenkoran (w historycznym sezonie 2008/2009 i dużo mniej udanych rozgrywkach 2012/2013) oraz Intrem Baku (legendarny dwumecz w sezonie 2010/2011). Wszystkie te dwumecze przeszedł, ani razu nie przegrał też ani na wyjeździe, ani w Poznaniu (porażka z Interem miała bowiem miejsce we Wronkach).
Nieco gorzej wypada na tym tle polska Ekstraklasa w bezpośredniej rywalizacji z ekipami z Armenii. Zaledwie dwukrotnie w historii dochodziło do takich starć i oba one miały miejsce w sezonie 1995/1996. Co prawda Zagłębie Lubin bezbramkowo zremisowało u siebie z Szirakiem Giumri, ale na wyjeździe wygrało 1:0 i awansowało do 1/32 finału Pucharu UEFA. Dużo gorzej poradził sobie GKS Katowice, który nie wykorzystał wygranej u siebie 2:0 nad Araratem Erywań, przegrywając rewanż, a ostatecznie odpadając po karnych i tym samym zakończył swój udział w Pucharze Zdobywców Pucharów.
Mecz Lech Poznań - Gandzasar Kapan to tak naprawdę pierwszy poważny test trenera Ivana Djurdjevicia. Serb wciąż nie wybrał kapitana, a w letnich sparingach mocno romansował z ustawieniem 1-3-5-2. Chociaż Ormianie to z pewnością nie jest najcięższy rywal, z jakim przyjdzie zmierzyć się Kolejorzowi w najbliższym sezonie, to jednak dwumecz z nimi może dać odpowiedzi na wiele z pytań, które z pewnością wciąż zadaje sobie nowy szkoleniowiec Dumy Wielkopolski. Oby tylko jednym z nich już za tydzień w czwartek było: to gdzie teraz mamy kupować bilety?
Piotrek Przyborowski
📷 Gandzasar Kapan / Facebook
0 komentarze:
Prześlij komentarz