aosporcieaosporcieaosporcie

29 lipca 2018

5 rzeczy, które powinniście wiedzieć przed meczem z Cracovią


Trio doskonale znane przy Bułgarskiej, wspaniała passa towarzysząca domowym spotkaniom z nomen-omen Pasami czy wreszcie smutny Michał Probierz. Jest wiele powodów, dla których niedzielny mecz Lecha Poznań z Cracovią wydaje się co najmniej ciekawy. Początek spotkania 2. kolejki Ekstraklasy o godzinie 18.

1. U siebie niepokonani od ponad dekady
Mecze przyjaźni szczególnie z Arką Gdynia charakteryzowały się w pewnym czasie nadmierną liczbą remisów. W przypadku pojedynków z Pasami owszem, zdarzają się też podziały punktów, jednak dla Lecha najważniejsze jest, że będąc gospodarzem, nie przegrał z ekipą z Kałuży od 12 lat. A nawet jak wtedy musiał uznać wyższość gości, to po jakim spotkaniu!

Przy Bułgarskiej 19 sierpnia 2006 roku w ramach 4. kolejki ówczesnej Orange Ekstraklasy Lech przegrał z Cracovią 3:4, a 14 tysięcy zgromadzonych na stadionie kibiców obejrzało prawdziwy spektakl. Pasy prowadziły już trzema bramkami, ale Lech w ciągu zaledwie dziesięciu minut (od 75. do 85.) odrobił straty. Potem na 4:3 dla Kolejorza strzelił nawet Zakrzewski, ale sędziowie dopatrzyli się tam (błędnie!) spalonego. Co gorsze, w 93. minucie zwycięską bramkę dla Cracovii zdobył Giza i tak oto z piekła przez niebo Lech wrócił ostatecznie do piekła.



2. Szczęśliwy wynik przy smutnym stadionie
Pusta Bułgarska zawsze jest smutnym miejscem. Nie inaczej będzie i podczas niedzielnego spotkania z Cracovią. Warto mieć jednak na uwadze, że w XXI wieku Lechowi bez publiczności na własnym obiekcie grało się całkiem nieźle.

Co ciekawe, doszło zaledwie do trzech takich spotkań, a pierwsze w tym stuleciu miało miejsce dopiero w 2011 roku. Lech pokonał Górnika Zabrze 2:0, a bramki strzelali nasi starzy znajomi Semir Stilić i Artjoms Rudnevs. Trzy lata później na inaugurację mistrzowskiego, jak się później miało okazać, sezonu Kolejorz rozbił 4:0 Piasta Gliwice, a pamiętnego hattricka zanotował wtedy Vojo Ubiparip. Później  jeszcze Lech w 2016 roku w słabym stylu zremisował 1:1 w Pucharze Polski z Wisłą Kraków, aż wreszcie też przyszedł tegoroczny pojedynek z Gandzasarem, w którym dwa gole Christiana Gytkjaera okazały się ostatecznie kluczowe dla losów całego dwumeczu.

3. Trzech starych znajomych
W kadrze Cracovii obecnych jest trzech piłkarzy, którzy w przeszłości związani byli z Kolejorzem. Należy tutaj jednak podkreślić, że jedynie dwóch ma realną szansę, by w niedzielę zagrać przeciwko swojemu byłemu klubowi.

Maciej Gostomski już pół roku temu związał się z Pasami. Jak to jednak w polskim piekiełku kiedy działacze Korony Kielce dowiedzieli się o jego planach, to zadecydowano o tym, że bramkarz do końca sezonu będzie trenować jedynie z juniorami. Tak czy siak, Michał Probierz chciał 29-latka w swojej drużynie i to na niego postawił w 1. kolejce ze Śląskiem. Chociaż we Wrocławiu urodzony w Kartuzach zawodnik wpuścił trzy gole, wydaje się, że powinien w niedzielę wystąpić w pierwszym składzie. Ma szczęście, że mecz odbędzie się bez kibiców (w innej sytuacji wciąż byłby fuksiarzem, bo to przecież mecz przyjaźni), bowiem pewnie znalazłoby się kilku śmieszków, którzy wypomniałoby mu, że debiut w Cracovii to zaliczył, ale nie tydzień temu, lecz w październiku 2015.



Blisko wyjściowej jedenastki jest też Jakub Serafin, który inauguracyjne spotkanie sezonu przesiedział na ławce rezerwowych. Tego zaszczytu nie mógł zbyt często dostąpić wiosną, kiedy to najpierw został sprowadzony z wypożyczenia do Haugesund (gdzie grał regularnie) ponownie na Bułgarską, a potem, jeśli już grał, to tylko w rezerwach Kolejorza. Nic więc dziwnego, że olsztynianin postawił wziąć sprawy w swoje ręce i odejść definitywnie z Lecha. Cracovia zapłaciła za niego 100 tysięcy euro, więc trener Probierz raczej, w przeciwieństwie do Nenada Bjelicy, widzi w nim potencjał.

Serafin przy Kałuży ma de facto zastąpił... Szymona Drewniaka. To trzeci z ex-Lechitów, którego jednak dni w Cracovii są już raczej policzone. Michał Probierz już w maju ogłosił, że klub da mu wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu, tyle że... póki co go wciąż nie znalazł. Niby mówiło się coś o zainteresowaniu Arki, ale ta w końcu sięgnęła po Michała Janotę, który może grać na podobnej pozycji co wychowanek Lecha. Wydaje się więc, że przed rodowitym poznaniakiem ciężkie chwile albo... dłuższe wakacje. Jego kontrakt z Cracovią wygasa bowiem dopiero za dwa lata.

4. Smutny Michał Probierz...
Z jednej strony, Poznań był w ostatnich latach dla Probierza wyjątkowo gościnny - kiedy przyjeżdżał tu z Jagiellonią, w lidze wygrywał rok w rok. Z drugiej, ostatni tydzień z pewnością nie był dla niego najszczęśliwszym w życiu. Nie dość, że we Wrocławiu jego drużyna przegrała ze Śląskiem, to przez kontuzję na dwa miesiące wypadł Adam Danek. Na domiar złego Miroslav Čovilo pokłócił się z klubem przez to, że zakochał się w Lugano. FC Lugano. 

Pal licho, że Cracovia chęć odejścia swojego zawodnika ogłosiła w dość mało profesjonalnym stylu na Twitterze. Čovilo to jednak kapitan drużyny, a tę rolę powierzył mu przecież sam Probierz. Trener musiał więc reagować na szybko i nowym dowódcą szatni ma być młody i wybitnie bramkostrzelny w minionym sezonie Michał Helik. Jego zastępcą będzie z kolei powracający z dalekich Antypodów Marcin Budziński, który we Wrocławiu zanotował asystę.

5. ...i szczęśliwy Ivan Djurdjević
Chociaż kibice (i chyba też niektórzy piłkarze) wciąż nie mogą do końca ogarnąć ustawienia z trzema obrońcami, to trzeba przyznać, że Djuka z ostatnich dni może być zadowolony. Jego drużyna walczy do końca niczym on sam przy linii bocznej, by nie wbiec na boisko. Lech przed Przegląd Sportowy został już zresztą nazwany Drużyną Last Minute. To właśnie gole w samych końcówkach spotkań dały awans z Gandzasarem, wygraną z Wisłą Płock i remis z Szachtiorem.

Szybko do drużyny wprowadzili się też dwaj nowi Portugalczycy, którzy do Poznania zostali sprowadzeni na życzenie Djurdjevicia. Jeśli Tiba i João Amaral dalej będą dogadywać się tak, jak w ostatnich minutach spotkania w Soligorsku, to jestem spokojny o to, że ten duet da nam jeszcze niejeden powód do radości.


Piotrek Przyborowski
📷 Roger Gorączniak

0 komentarze:

Prześlij komentarz