aosporcieaosporcieaosporcie

13 czerwca 2018

Grupa F: Po bandzie [#Młundialjeiro]

Agencia-brasil-novas-jogo20140714 0005.jpg
Chociaż Greków na mundialu nie będzie, to dzisiaj znowu będzie o nich co nieco w #Młundialjeiro. Poza tym sporo niemieckiej organizacji, szansach na zmianę kursu w naszej rodzimej polityce, drzewie w odbycie, azjatyckiej obsesji i... Mariuszu Rumaku.

Po kolejny (pół)finał
Niemcy przespacerowali się przez eliminacje, gdzie nie musieli się zbytnio wysilać, bowiem ich poziom dla Irlandii Północnej, Czech czy Norwegii jest po prostu nieosiągalny. Nawet zabierając 15 bramek z San Marino mają niewyobrażalną średnią 3,5 bramki na mecz. Stracili cztery. Wygrali Puchar Konfederacji drugim składem. Może wypaść dowolny odpukać zawodnik, na jego miejsce będzie czterech niewiele słabszych. Wydają się niepokonani, ale ostatnie sparingi mówią co innego. Przed ostatnią minimalną wygraną z Arabią Saudyjską bez zwycięstwa od pięciu meczów. 1:2 z Austrią w poprzednim spotkaniu. Mieli piłkę, ale nie tworzyli okazji, Löw stwierdził, że rzadko kiedy widział, żeby jego drużyna traciła tyle piłek. Z drugiej strony sparingi przed wielkimi turniejami nigdy nie szły olśniewająco: przed Euro 1:3 ze Słowacją, przed zeszłym mundialem 2:2 z Kamerunem, 3:5 ze Szwajcarią w 2012. 

Na świecie pewne są śmierć, podatki i reprezentacja Niemiec Löwa wychodząca w 4-2-3-1. W bramce podobno mimo wszystko Neuer, na prawej obronie monopol ma Kimmich, w środku Boateng, o ile zdąży, jeżeli nie – raczej Rüdiger, i Hummels, po lewej Hector lub Plattenhardt, choć spodziewam się raczej tego pierwszego. Środek dla Kroosa i pewnie Khediry, przed nimi Müller, skrzydła dla Reusa i Özila, a z przodu Werner. W sparingach to Özil grywał na swojej nominalnej pozycji w środku, ale jakoś nie potrafię sobie wyobrazić posadzenia czy to jego, czy Müllera na ławce. Chyba że zamienią się pozycjami jak w meczu z Hiszpanią. 

Mimo wielkiego potencjału jadą w słabszym składzie, niż mogliby mieć. Nie potrafię uwierzyć, że brak Sane i Leno kosztem Rudy'ego i Trappa to nie efekt błędu na stronie DFB, gdzie przed ogłoszeniem oficjalnej kadry pojawiła się już ostateczna jej wersja, bez dwóch ostatnich oraz Taha i Petersena. Najprawdopodobniej zdecydowano się zabrać dwóch ze skreślonych, żeby nie wyszło, że wszystko jest z góry postanowione. Mimo wszystko, jak mówiłem, poziom indywidualny jest wybitny. Ze słabszymi rywalami nie do wyobrażenia jest strata punktów (chyba że w drugim meczu, ten zawsze idzie im opornie). Inaczej może to wyglądać z silniejszymi. Zazwyczaj kreują więcej sytuacji, ale mogą mieć problemy z ich wykorzystywaniem, strzelili dwa gole Francji i jednego Hiszpanii, ale z Brazylią czy Anglią byli bezradni. Zdarzają im się przestoje, jak w drugiej połowie z Anglią albo w pierwszej z Brazylią nie oddali ani jednego celnego strzału. Generalnie ponad połowa ich uderzeń nie leci w światło bramki - tak było w każdym spotkaniu od Konfederacji, więc jeżeli coś może pójść źle, to tutaj. Bardzo rzadko dają rywalowi grać piłką, tylko Hiszpanie mieli większe posiadanie, ale nie widzę wyraźnego związku między tym czynnikiem a wynikami. Początki turniejów nigdy nie były olśniewające, na tym też nie ma co oczekiwać, że zaczną czarować od początku, ale zobaczymy, do jakiego stopnia są w stanie się rozkręcić. Należą do faworytów i mogą spokojnie myśleć o wygranej, ale żeby tak się stało, nie mogą odpaść w półfinale...

Popili, poruch... ale i tak pewnie 1/8
Ich pierwsi rywale, Meksyk, weszli na mundial jak zwykle z pierwszego miejsca w grupie CONCACAF, jak zwykle z dużą przewagą i bez żadnych zmartwień. Przegrali tylko w ostatniej kolejce z Hondurasem, który dzięki temu nie pozwolił USA wejść do baraży. Najlepsza obrona, poza wspomnianym spotkaniem z La Bicolor, gdzie nie grali już o nic i wpuścili cztery bramki. W ostatnich sześciu towarzyskich dali sobie strzelić tylko jednego gola. Atak drugi najlepszy, ale średnia 1,6 w grupie tak słabej jak CONCACAF może napędzić rywalom tyle strachu, co polska lewica naszej scenie politycznej. Chociaż co by nie mówić, na mundialu dużo bardziej przyda się porządne zabezpieczenie tyłu niż solidny atak. Personalnie wygląda to naprawdę obiecująco, ostatnie wyniki w sparingach też dają podstawę do snucia całkiem ambitnych planów.

Juan Carlos Osorio, trener z Kolumbii, na stołku od 2015, zdaje się ustawiać drużynę tak, jakby przegrał zakład i musiał w każdym kolejnym sparingu zmieniać formację. Siedem meczów, sześć ustawień. W eliminacjach dominowało jednak 4-3-3 i zakładam, że taki będzie pomysł także teraz. W bramce Ochoa (na pewno nie wiedzieliście - teraz w Standard Liège), dalej Alvarez, Moreno, Reyes oraz Layún, niewykluczone, że gdzieś wskoczy Gallardo lub Oswaldo. Dalej pewnie Jonathan dos Santos, Guardado i Herrera, wyżej Giovani dos Santos, Vela lub Lozano i Chicharito, względnie Jiménez.

Podobnie jak na Szwajcarii ciąży na nich klątwa 1/8 finału i tak samo oceniam ich szanse w tym roku. O ile z Niemcami raczej sobie nie poradzą (patrz mecz w PK, kiedy przegrali 1:4 z ich rezerwami), tak od Szwecji są lepsi, a o Korei nie ma co opowiadać. Ich obsesją jest bycie przy piłce częściej od rywala, od zakończenia eliminacji tylko z Belgią zjechali poniżej 60%. Nie przekłada się to na tworzenie sytuacji, w tym są raczej minimalistami, ale nie potrzebują wielu okazji do strzelenia bramki, w ostatnich 10 meczach nie sforsowali tylko obrony Chorwacji i Walii. Katorżniczy sposób gry dla lubiących prostą grę rywali, ale dalej niż w grupie nie pomoże, tym bardziej że w najbardziej prawdopodobnym scenariuszu na w 1/8 finału czeka na nich Brazylia.

Szwedzkie szczęście
Szwedzi to jedna z największych niespodzianek na turnieju, odpowiednik Grecji cztery lata temu: dowodzą, że nie trzeba umieć grać w piłkę, żeby jeździć na wielkie turnieje. Dopchali się tutaj dzięki zwycięstwu w barażach nad godnymi pożałowania Włochami, którzy są od roku klepani jak stara kobyła przez każdego możliwego rywala z wyłączeniem Arabii Saudyjskiej. Wcześniej w grupie potrafili wyjechać bez punktów z Holandii czy Bułgarii, zajmując drugie miejsce tylko bilansem bramek. Ten, trzeba przyznać, mieli dobry, ale zabierając dziewięć goli strzelonych Luksemburgowi i osiem Białorusi wspaniała średnia spada do normalnej dla ich jakości 1,5. Bronią nieźle, Francja wbiła im tylko trzy bramki, Holandia i Bułgaria zresztą też. 

Janne Andersson jest fanem ustawienia 4-4-2, którego ja, jak wielokrotnie mówiłem, kutwa nienawidzę. Oglądalna piłka w wykonaniu drużyny grającej 4-4-2 to zjawisko, które widziałem dwa razy: w przypadku walczaków Simeone i Polski z Euro. Bramkarzem będzie Olsen, przed którym wyjdą Lustig, Lindelof, Granqvist i Augustinsson, lewe skrzydło to miejsce Forsberga, w środku Larsson i raczej Ekdal, na prawej stronie Claesson, poważnymi kandydatami do gry są też Durmaz i Hiljemark. Na szpicy Toivonen i Berg. Drużyna z jednej strony dobrze zgrana ze sobą, z drugiej przewidywalna, że aż boli. 

Warto jeszcze przypomnieć, w jakich okoliczności zdobyli dwa dodatkowe punkty z Francją. Taką bramką...


...w 93. minucie. W Hiszpanii jest powiedzenie mieć kwiatek w d*pie oznaczające, że ktoś ma niewyobrażalne szczęście. Mówiło się, że Zidane nie ma tam kwiatka, tylko całą gałąź. Ale Andersson musi mieć tam chyba kwitnące drzewo.

Azjatyckie (nie)przyjemności
Poprzednie drużyny z Azji, Arabię Saudyjską, Iran i Australię bezlitośnie hejtowałem. Czas na odmianę, Korea Południowa naprawdę może na tym mundialu namieszać.

Żartuję. Korea Południowa to drużyna tak okrutnie mizerna, że dała się obić Rosji. I Bośni. I Irlandii Północnej. I Katarowi. I Polsce w 5-3-2. W eliminacjach w grupie mieli Iran, Syrię, Chiny, wspomniany Katar i Uzbekistan. I w dziesięciu meczach zdołali strzelić im jedenaście bramek. Ich atak przypomina Lecha Poznań za początków ery Rumaka. Do tego mieli drugi najgorszy wynik, jeśli chodzi o obronę. Gorszy nie tylko niż Iran. Gorszy niż Syria. Gorszy niż Uzbekistan. Równy Chinom. Jeżeli w 2002 potrzebowali wałków sędziowskich, żeby dojść do półfinału, to w tym roku żeby przeczołgać się przez fazę grupową musieliby chyba zapukać o pomoc do towarzysza Kima, sąsiada zza linii demarkacyjnej. 

Zawsze w tym miejscu podawałem nazwisko trenera i prawdopodobną jedenastkę. Ale jako że wszystkie te nazwiska brzmią tak samo i nikt nie będzie pamiętał ich kończąc akapit, to ograniczę się do kilku słów o formacji i taktyce. Ok, można ewentualnie powiedzieć, że na lewym skrzydle gra Son z Tottenhamu, a w środku Ki ze Swansea i Koo z Augsburga. Czasami grają 3-4-3, jak z Polską, czasami 4-4-2. To oznacza łączenie dwóch formacji, których hejtowaniu oddaję się z największą lubością. Mam wrażenie, że ta drużyna pojawiła się na mundialu po to, żeby pomóc mi oczyścić się ze złych emocji. Z pozytywów - lubią szybki atak i tworzą całkiem sporo sytuacji, byli w tym względzie lepsi chociażby od Polski, Serbii, Rosji czy Kolumbii, tę ostatnią udało im się nawet pokonać. Przy czym wykorzystywanie okazji nie jest ich mocną stroną. Chociaż ostatnio znacznie poprawili się w ataku, w każdym spotkaniu od zakończenia eliminacji strzelali przynajmniej jednego gola, a zmiana trenera ze Stielike na Shina Tae-yonga, wcześniej odpowiedzialnego za młodzieżówkę, w czerwcu 2017 ewidentnie wyszła na dobre. Czyste konto zachowali jednak tylko z Hondurasem i Łotwą, więc to obrona może być potężnym kłopotem.

Przewidywana kolejność
1. Niemcy
2. Meksyk
3. Szwecja
4. Korea

Warto już teraz też zająć się lekturą pozostałych opublikowanych już tekstów Zbyszka:
Zbigniew Jankiewicz
📷 Wikimedia / Marcello Casal Jr & Agência Brasil

0 komentarze:

Prześlij komentarz