Jeśli Lech Poznań przez cały sezon szukał optymalnej formy, to chyba znalazł ją w najlepszym możliwym momencie. Kolejorz wygrał w wielkim stylu w Krakowie z Wisłą 3:1 po hattricku Christiana Gytkjaera i na kolejkę przed końcem fazy awansował na pozycję wicelidera Ekstraklasy. W niedzielę ma szansę objąć prowadzenie nad ligą.
Niezła (wreszcie!) pogoda, nieco ponad 20 tysięcy kibiców zgromadzonych przy Reymonta i przede wszystkim dwie drużyny prezentujące w ostatnich tygodniach chyba najpiękniejszy dla oka futbol w całej Polsce. Lech Poznań po świętach w Krakowie musiał sobie poradzić co prawda bez kilku swoich podstawowych piłkarzy, ale teoretyczni zmiennicy sprawili spory ból głowy trenerowi Nenadowi Bjelicy. Ból ten jest jednak jak najbardziej pozytywny - nominalni rezerwowi zaprezentowali się co najmniej solidnie i Chorwat będzie miał teraz jeszcze większy dylemat przy wyborze składu na najbliższe spotkania.
Ustawienie z trzema obrońcami i Piotrem Tomasikiem na skrzydle. Dla rodowitego krakowianina był to debiut w pierwszym składzie Kolejorza. Podobnie jak dla zaledwie 18-letniego Tymoteusza Klupsia, który pojawił się na prawym skrzydle. Tym samym Bjelica znowu dał pstryczek w nos Niklasowi Barkrothowi, który wydawał się naturalnym zastępcą najpierw Macieja Makuszewskiego, a później występujących na tej pozycji Mihaia Raduta, Darko Jevticia czy Kamila Jóźwiaka. Ten ostatni w Krakowie też zasiadł tylko na ławce rezerwowych, co przy wyborze Klupsia do pierwszego składu można mimo wszystko traktować jako pewne zaskoczenie.
Na rozważania na temat Szweda, który ostatni raz wystąpił w barwach Dumy Wielkopolski w lutowym spotkaniu ze Śląskiem Wrocław jeszcze przyjdzie czas. Kluczowy pojedynek poniedziałkowego spotkania miał bowiem nie dotyczyć skrzydłowych, a napastników. Zarówno Carlitos, jak i Christian Gytkjaer w ostatnich tygodniach prezentują się coraz lepiej i choć jeszcze przed spotkaniem wydawało się, że to Hiszpanowi jest bliżej do korony króla strzelców, po nim... wszystko się skomplikowało.
6 Polaków - tylu rodzimych zawodników pojawiło się w pierwszym składzie Lecha w spotkaniu z Wisłą. Kolejorz spotkanie kończył natomiast nawet z siedmioma Polakami na boisku
Do niemal końcówki pierwszej połowy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że bohaterem spotkania zostanie Carlitos. Urodzony w Alicante zawodnik w 30. minucie podszedł do rzutu wolnego tuż za polem karnym Lecha i idealnie przymierzył w okienko bramki strzeżonej przez bezradnego w tej sytuacji Matusa Putnockiego. Inna sprawa, że do tego wolnego w ogól nie powinno dojść - hiszpański super-strzelec Białej Gwiazdy z pewnością nie był bowiem faulowany przez Nikolę Vujadinovicia, a tym bardziej nie zasłużył na żółtą kartkę, którą za to otrzymał.
Sędzia Przybył chyba jeszcze nie do końca otrząsnął się z wielkanocnych przysmaków, bowiem jeszcze przed przerwą podjął jedną kontrowersyjną decyzję, tym razem krzywdzącą gospodarzy. W 42. minucie po ofensywnym wejściu w pole karne Piotra Tomasika i dośrodkowaniu piłka odbiła się co prawda od pachy/ręki Frana Veleza, ale całą sytuacja wygląda na pograniczu rzutu karnego. Arbiter postanowił jednak podyktować jedenastkę, a ją na gola zamienił Gytkjaer.
Prawdziwe show Thora rozpoczęło się już w drugiej połowie. W 52. minucie rewelacyjnie zachował się Radosław Majewski, który przeskoczył wyższego niemal o 10 centymetrów od niego Mateja Palcicia, podając tym samym piłkę do Darko Jevticia, który z kolei idealnie dośrodkował do Gytkjaera. Duńczyk świetnie odnalazł się w polu karnym i bez problemów dał Lechowi prowadzenie.
27-latek później miał jeszcze minimum dwie niezłe okazje, ale na trzeciego gola musiał poczekać do 83. minuty. Ofiarność Tymoteusza Klupsia wykorzystał Majewski, który pognał prawym skrzydłem i dośrodkował idealnie w kierunku napastnika Lecha. Gytkjaer tym samym zanotował swojego drugiego hattricka w niebiesko-białych barwach. Po raz pierwszy udało mu się to w grudniowym spotkaniu z Bruk-Betem Termalicą. Co więcej, Duńczyk regularnie trafia do bramki już w piątym kolejnym meczu!
225 dni - tyle trwała indolencja Lecha Poznań na wyjazdach. Po raz ostatni Kolejorz wygrał w delegacji 20 sierpnia zeszłego roku w spotkaniu z Bruk-Betem
225 dni - tyle trwała indolencja Lecha Poznań na wyjazdach. Po raz ostatni Kolejorz wygrał w delegacji 20 sierpnia zeszłego roku w spotkaniu z Bruk-Betem
Na niemal sam koniec warto też podkreślić, że w meczach z Wisłą w przeszłości debiutowało już kilku cenionych i znanych później Lechitów jak Mateusz Możdżeń czy Karol Linetty. Tym razem Bjelica dał szansę od pierwszej minuty Klupsiowi, który co prawda w Ekstraklasie już zadebiutował, ale jego dotychczasowe występy należy potraktować jedynie jako epizody. Tymczasem w poniedziałek z pewnością wykorzystał on swoją szansę i niewykluczone, że pojawi się na boisku również w kolejnych spotkaniach. Z kolei w samej końcówce z ławki wszedł również Jakub Moder, dla którego był to debiut w pierwszym zespole Dumy Wielkopolski. Szkoda jedynie, że po raz kolejny szansy od Chorwata nie dostał jego imiennik, Kuba Serafin.
Wisła Kraków reklamowała ten mecz filmikiem, który zapowiadał, że w Lany Poniedziałek to ona zleje Kolejorza, tymczasem boisko pokazało zupełnie co innego. Lech zagrał wielki mecz i wydaje się, że to on jest teraz w Ekstraklasie w najlepszej formie. Jeśli utrzyma ją w najbliższych ośmiu spotkaniach, ma poważne szanse zostać po raz pierwszy od 2015 roku mistrzem Polski.
Wisła Kraków - Lech Poznań 1:3 (1:1)
2.04.2018, Stadion Miejski w Krakowie, 18:00
Gole: 30' Carlitos - 43' (rzut karny), 52', 83' Christian Gytkjaer
Wisła: Julian Cuesta - Matej Palcic (77. Rafał Boguski), Fran Velez, Zoran Arsenić, Maciej Sadlok - Pol Llonch (77. Petar Brlek), Tomasz Cywka, Nikola Mitrović - Carlitos, Jesus Imaz, Tibor Halilović (68. Zdenek Ondrasek)
Lech: Matus Putnocky - Emir Dilaver, Rafał Janicki, Nikola Vujadinović - Łukasz Trałka, Maciej Gajos - Tymoteusz Klupś (90. Kamil Jóźwiak), Darko Jevtić (90. Jakub Moder), Radosław Majewski, Piotr Tomasik - Christian Gytkjaer (87. Ołeksij Chobłenko)
Kartki: Mitrović, Sadlok, Arsenić - Vujadinović, Trałka, Jevtić (żółte)
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)
Widzów: 20 053
Piotrek Przyborowski
0 komentarze:
Prześlij komentarz