Jak wiadomo, Lechowi Poznań wyjazdy w tym sezonie nie służą. Chociaż w Lubinie w obecnych rozgrywkach jeszcze nie przegrał, teraz musi się przełamać, jeśli nie chce powtórzyć zeszłotygodniowej nerwówki wywołanej przez porażkę z Koroną. Kolejorz zmierzy się w piątek z Zagłębiem Lubin, dla którego to ostatni gwizdek, jeśli chce się włączyć w walkę o europejskie puchary. Początek o 20:30.
Choć dotychczasowe pojedynki pomiędzy Lechem Poznań a Zagłębiem Lubin w tym sezonie, lekko mówiąc, nie obfitowały w emocje na najwyższym poziomie. Obydwa spotkania w sezonie zasadniczym zakończyły się podziałem punktów (1:1 w Poznaniu po golach Mario Situma i Alana Czerwińskiego i 0:0 w Lubinie). To piątkowe starcie powinno być jednak wreszcie znacznie ciekawsze, bo i ranga o wiele większa - Lech, mimo porażki u siebie z Koroną, dostał od swoich rywali drugą szansę (punkty pogubiły zarówno Legia, jak i Jagiellonia) i wciąż prowadzi w tabeli Ekstraklasy. Jego przewaga nad goniącym ją duetem to jednak zaledwie jeden punkt.
Zagłębie w poprzedniej kolejce ograło, będącą w głębokim kryzysie drużynę mistrza Polski. Choć wielu ekspertów przyznawało, że to raczej legioniści bardziej przegrali ten mecz niż Miedziowi wygrali, to nie zmienia to faktu, że drużyna prowadzona przez Mariusza Lewandowskiego potrafi postawić się wyżej notowanym rywalom. Pokazała to nie tylko w zeszłym tygodniu, ale też w pierwszym meczu ligowym w tym roku, kiedy była blisko wyrwania punktów również Legii (ostatecznie Zagłębie przegrało 2:3).
Zwłaszcza na własnym boisku zespół z Dolnego Śląska jest szczególnie niebezpieczny. Wiosną uległ tu jedynie właśnie w spotkaniu z zespołem wciąż jeszcze aktualnego obrońcy tytułu. Największym problemem Zagłębia w obecnych rozgrywkach są zdecydowanie remisy - 13 meczów z udziałem lubinian kończyło się w tym sezonie remisami. To, obok ostatniej w tabeli Sandecji Nowy Sącz, najwyższy wynik w całej lidze.
Oprócz Daniela Dziwniela Mariusz Lewandowski może skorzystać ze wszystkich swoich piłkarzy. O takim szczęściu nie może natomiast mówił Nenad Bjelica. Trener Lecha Lubina wciąż nie mógł zabrać powoli wracającego na boisko, Macieja Makuszewskiego. W piątkowym spotkaniu w Kolejorzu zabraknie również niebędącego jeszcze w pełnej dyspozycji Mihaia Raduta, wracającego do treningów Elvira Koljića, a także czekającego na swój debiut w niebiesko-białych barwach Thomasa Rogne. Ten ostatni jest chory.
Szkoleniowiec Lecha na początku tygodnia powiadomił dziennikarzy, że jego podopieczni nie będą, podobnie jak w końcówce poprzedniego sezonu, wypowiadać się w mediach. Wyjątkiem mają być konferencje prasowe i pomeczowe wywiady w tzw. strefie mieszanej. Chorwat chce, aby Lechici jak najdłużej mogli być skoncentrowani na najważniejszym w tym momencie celu, którym jest zdobycie trzech punktów we wszystkich meczach do końca sezonu, stąd właśnie wprowadzenie ciszy medialnej.
Kolejorz, podobnie jak przed tygodniem, zainauguruje 32. kolejkę dla grupy mistrzowskiej - największym plusem takiego rozwiązania jest możliwość skupienia się wyłącznie na swoim meczu i nieoglądanie się na wyniki z innych boisk. Szczególnie, że pozostałe mecze również zapowiadają się ciekawie - w sobotę Jagiellonia zmierzy się w Kielcach z podrażnioną odpadnięciem z Pucharu Polski Koroną, która przecież w ostatnim meczu ograła właśnie lidera z Poznania, natomiast trzeci z aktorów w walce o mistrzostwo - warszawska Legia pojedzie z nowym (tymczasowym) trenerem do Krakowa na zawsze szlagierowe starcie z Wisłą.
Miejmy nadzieję, że 32. kolejka przyniesie rozstrzygnięcia, które przyspieszą trochę ten żółwi wyścig o mistrzostwo Polski, bo porażki kolejno Lecha, Jagiellonii i Legii sprawiły jedynie, że blisko włączenia się do walki o tytuł są Górnik Zabrze i Wisła Płock, którzy w najbliższy weekend zmierzą się w bezpośrednim starciu. Oby tym razem wyniki były korzystne zwłaszcza dla poznaniaków.
Mateusz Włodarczyk
📷 Piotr Przyborowski
0 komentarze:
Prześlij komentarz