Wielkimi krokami zbliża się mecz z serii, która od lat elektryzuje całą Polskę. Spotkanie, które wagą przypomina, znane na całym świecie, hiszpańskie El Clásico czy niemiecki Der Klassiker. Choć skala wydarzenia i umiejętności zawodników wciąż są nieporównywalne do największych hitów światowego futbolu (i pewnie nigdy nie będą), to własne dziecko kocha się najmocniej - nieważne, jak bardzo ustępuje swoim rówieśnikom. W niedzielę o godzinie 18:00 zobaczymy mecz największych, ostatnio nieco poobijanych polskich gigantów, czyli starcie Legii Warszawa z Lechem Poznań!
Na początek wróćmy do 11. kolejki i pierwszej konfrontacji tych drużyn w obecnym sezonie Ekstraklasy, bowiem w Poznaniu było to istne święto. Po raz kolejny hitowe spotkanie zachęciło grubo ponad 40 tysięcy fanów do przyjścia na Bułgarską, lecz tym razem scenariusz pojedynku był zupełnie inny niż wcześniejszych rywalizacji. Lanie, jakie dostali goście z Warszawy, nie śniło się chyba największym poznańskim filozofom optymistom.
Po pierwszej połowie i bramkach zdobytych głową przez Macieja Gajosa i Łukasza Trałkę było już praktycznie po meczu, po godzinie i trzecim golu Lechitów strzelonym przez Macieja Makuszewskiego, pękający w szwach INEA Stadion po prostu oszalał! Echo tej radości w stolicy Wielkopolski słychać było jeszcze przez kilka następnych dni, a wręcz tygodni.
Przed 26. kolejką sytuacja na papierze wygląda trochę inaczej. Tym razem Legia nie traci, ale ma wręcz przewagę dwóch punktów nad Kolejorzem, choć poznaniacy znów zajmują trzecie miejsce w tabeli i w razie zwycięstwa znów mogą awansować na fotel wicelidera Ekstraklasy. W ostatnich trzech meczach niebiesko-biali zdobyli też więcej punktów od Wojskowych, chociaż wiosną panuje status quo - obie ekipy zgromadziły w sumie po siedem oczek.
Jest jednak jeden problem, z którym piłkarze i trenerzy w Poznaniu nie są w stanie sobie poradzić - Lech na wyjazdach praktycznie nie punktuje albo zdobywa tych punktów zdecydowanie za mało jak na swoje aspiracje. W obecnym sezonie poznaniacy, grając na wyjeździe jedynie dwa razy zwyciężyli, aż siedmiokrotnie remisowali i cztery razy musieli uznać wyższość gospodarzy. Niechlubna seria Kolejorza ciągnie się aż od 20 sierpnia zeszłego roku, kiedy to Lech ograł BiBi Termalicę 3:1.
Każda passa kiedyś się kończy - być może uda się to zrobić w stolicy, zadania nie ułatwi jednak nieobecność Macieja Makuszewskiego, Thomasa Rogne czy Elvira Koljicia, który w spotykaniu ze Śląskiem Wrocław zerwał więzadło poboczne i w tym sezonie już nie zagra, a tym samym jego przyszłość przy Bułgarskiej jest mocno dyskusyjna. Trener Nenad Bjelica raczej nie będzie mógł też skorzystać z usług, wracającego dopiero do zdrowia Darko Jevticia, który w meczu przeciwko Legii w Poznaniu był kluczowym punktem zespołu i zawsze jak gra jest mózgiem drużyny Bjelicy. Szwajcar w Warszawie ma zasiąść tylko na ławce rezerwowych i być tzw. straszakiem.
W wyjściowej jedenastce gospodarzy na pewno nie zobaczymy natomiast kontuzjowanych Chrisa Phillipsa i Łukasza Brozia, pauzującego za kartki Domagoja Antolica, pod znakiem zapytania stoi też występ reprezentanta Polski Artura Jędrzejczyka. Nie wiadomo też, czy już w niedzielę w ekipie Romeo Jozaka zadebiutuje któryś z dopiero co sprowadzonych zawodników: Maurício i Cafú.
Obydwaj trenerzy przedstawili nieobecnych piłkarzy na przedmeczowych konferencjach prasowych, zapowiedzieli też chęć zmian - trener Wojskowych powiedział, że znowu chce jak najszybciej wrócić do wygrywania u siebie i dzięki starciu z Lechem poprawić morale drużyny. Natomiast Bjelica chciałby, żeby jego podopieczni zaprezentowali się podobnie, jak w drugiej połowie środowego meczu ze Śląskiem. Poznański Chorwat zauważa też, że różnica między drużynami będzie minimalna, a sam mecz będzie miał duże znaczenie dla ostatecznych rozstrzygnięć w walce o mistrzostwo Polski.
Historia zmagań w ostatnich sezonach pokazuje, że kto wygrywa w marcu spotkanie odwiecznych rywali, ten później zostaje mistrzem Polski. Choć tym razem liderem jest Jagiellonia, to różnica punktowa w czołówce jest niewielka. Decydująca faza rozgrywek, w jaką wchodzi obecnie Ekstraklasa, zapowiada się zatem arcyciekawie. Oby tylko jej finisz był dla Lecha nieco bardziej optymistyczny niż w zeszłym roku!
Mateusz Włodarczyk
📷 Oskar Jahns
Na meczu w Poznaniu było 36 tysięcy widzów
OdpowiedzUsuń