aosporcieaosporcieaosporcie

1 lutego 2018

Bison o wielkim sercu i mocnych kościach. Abdul Aziz Tetteh odchodzi z Lecha Poznań

Przyszedł jako gwiazda ligi greckiej, dał się poznać jako twardy pomocnik, któremu ksywka bison (bizon) nie została zapewne przypisana przypadkowo. Abdul Aziz Tetteh przy Bułgarskiej spędził dwa i pół roku, ale jesienią przegrywał rywalizację z Maciejem Gajosem oraz Łukaszem Trałką. Gdy więc przyszła atrakcyjna finansowo oferta z Dynama Moskwa, zdecydował się z niej skorzystać i to właśnie w lidze rosyjskiej były już piłkarz Lecha Poznań będzie kontynuować swoją karierę.

Kreta to pewnie jedno z ulubionych wypadowych miejsc ogromnego gracza z Ghany. To właśnie tam, dokładniej w tamtejszym Plataniasie defensywny pomocnik wypromował się na tyle, że latem 2015 roku przygotowujący się do gry o Ligę Mistrzów Kolejorz wydał na niego całe trzysta tysięcy euro - sumę może nie znowu jakąś ogromną, ale jak na polskie warunki całkiem sporą. Ówczesny mistrz Polski i tak wykorzystał słabe finanse greckiego klubu, bowiem choćby Transfermarkt wyceniał go wówczas na około dwa razy więcej.

W poznańskiej szatni spotkał się w sumie z trzema trenerami. Z Maciejem Skorżą współpracował krótko, radomianin wszak dość szybko pożegnał się z Lechem w trakcie fatalnej jesieni sezonu 2015/2016. Inna sprawa, że były szkoleniowiec Legii czy Wisły wówczas nie stawiał zbyt często na zawodnika, którego sam sprowadził, zamiast tego trzymał się duetu Linetty - Trałka lub nawet Trałka - Dudka.

To tak naprawdę u Jana Urbana zaczął grać pierwsze skrzypce. Od czasu, kiedy to właśnie obecny trener Śląska dostał w Poznaniu pracę do końca 2015 roku Tetteh w lidze ominął jedynie debiut Urbana z Ruchem Chorzów oraz pierwszą połowę spotkania z Górnikiem Łęczna. Lech był wtedy na fali wznoszącej, w tym okresie w Ekstraklasie przegrał jedynie z Piastem Gliwice, notując w dziesięciu spotkaniach aż siedem wygranych.


Wiosna była już w wykonaniu samego Tetteha, jak i całego Lecha znacznie słabsza. Urban w wielu spotkaniach zaczął stawiać na tzw. duet TT, który Ghańczyk stworzył z Łukaszem Trałką. Dwóch defensywnych pomocników to nie był scenariusz, na który czekali kibice w Poznaniu. Oni chcieli w środku pola więcej kreatywności, z tą dwójką mogli jedynie liczyć na sporo gry bark w bark i... szczyptę (w przypadku Aziza nieco więcej) agresji.

Grał brutalnie, ale niektóre opinie na jego temat są z pewnością niezasłużone. Owszem, kilkukrotnie Tetteh pewnie powinien wylecieć z boiska, a łącznie podczas swojej przygody w Lechu otrzymał dwie czerwone kartki - z Koroną Kielce w sierpniu 2016 (to właśnie ponoć po tym przegranym przez Kolejorza 1:4 spotkaniu władze klubu zadecydowały o rozstaniu się z trenerem Urbanem) oraz niemal rok później, w lipcowym starciu z Wisłą Płock (też przegranym 0:1). Już sam fakt, że bez niego drużyna na boisku w obu tych przypadkach przegrała świadczy, że był ważną, aczkolwiek nie zawsze najbardziej zauważalną postacią na boisku.

Jego indywidualne statystyki raczej nie powalają. Zaledwie gol i asysta - z takim bilansem opuścił on Bułgarską. Oczywiście strzelanie to nie było i pewnie nigdy nie będzie jego główne zadanie, ale choćby Platanias opuszczał z lepszymi liczbami (osiem trafień i asysta). Pamiętam Abdula z jednego z pierwszych jego spotkań na Stadionie Miejskim w Poznaniu, kiedy dostał piłkę tuż za polem karnym i spróbował uderzyć na bramkę przeciwnika - wyszło mu to (delikatnie mówiąc) słabo, futbolówka poleciała wysoko w trybuny. Chociaż pewnie ten aspekt gry to jego główny frasunek, mam wrażenie, że ta sytuacja mocno utkwiła w jego psychice i dlatego już zbyt często nie próbował strzelać. Swoje jedyne trafienie zanotował zresztą po uderzeniu głową w wygranym 3:1 z Pogonią Szczecin debiucie Nenada Bjelicy na ławce poznańskiego klubu. Z kolei asysta jest efektem podania, którym obsłużył Nickiego Bille Nielsena w najprawdopodobniej jednym z najlepszych spotkań Duńczyka w Kolejorzu - meczu Pucharu Polski z Podbeskidziem Bielsko-Biała.

📷 Oskar Jahns

Czego zabrakło Tettehowi w Lechu, by ukoronować jego pobyt w Poznaniu? Zdecydowanie tytułów - stolicę Wielkopolski opuścił jedynie jako zdobywca Superpucharu Polski 2016 oraz brązowego medalu w Ekstraklasie w ubiegłym sezonie. Grał też w przegranym finale Pucharu Polski z Legią Warszawa - ten z Arką Gdynia przesiedział na ławce rezerwowych. Przy tym wszystkim należy jednak pamiętać, że chociaż Ghańczyk teraz będzie bił się o utrzymanie w lidze rosyjskiej, wciąż ma jeszcze oczywiście szansę na to, by do listy zdobyczy z Lechem dopisać mistrzostwo Polski.

W Dynamie, z którym związał się kontraktem do czerwca 2020 roku, znajdzie dość sporo konkurentów. Stołeczny zespół podobnie jak Lech gra dwoma środkowymi pomocnikami, ale 53-krotny reprezentant Rosji, a obecnie trener zespołu Dmitrij Chochłow ma do dyspozycji całkiem pokaźną (liczbowo!) kadrę. W ostatnich dwóch spotkaniach (kończących zmagania w 2017 roku) postawił na pozycji Tetteha na duet Samba Sow - Ibragim Całłagow, a Dynamo oba te mecze wygrało. Pierwszy jeszcze nie tak dawno temu mógł liczyć stale na powołania do reprezentacji Mali, drugi zimą 2016 roku związał się z samym Zenitem, ale tam nie miał szans na regularną grę, więc teraz trafił na wypożyczenie do moskiewskiej drużyny. Poza tym w klubie są jeszcze: Khaly Thiam (Senegalczyk, który rozegrał jedynie 350 minut, po raz ostatni w październiku i raczej chętnie by się go pozbyto), Aleksandr Zotow (zwykle w Dynamie jednak jako ofensywny pomocnik, cztery ostatnie mecze na ławce), Anton Sosnin (rzucany po różnych pozycjach były młodzieżowy reprezentant Rosji) oraz Maksim Kuźmin (bez choćby występu w obecnym sezonie).


Wydaje się więc, że Tetteh będzie musiał stoczyć podobną walkę o miejsce w pierwszym składzie jak w Poznaniu. Inna sprawa, że biorąc pod uwagę słabą finansową kondycję Dynama, raczej w Moskwie nie wydano by ośmiuset tysięcy euro na piłkarza, który miałby siedzieć na ławce. On oraz kupiony z Jagiellonii Białystok Fedor Černych nie mają zwracać Dinamowcom blasku, lecz po prostu sprawić, że klub po raz drugi w swojej historii (i w ciągu dwóch lat!) nie spadnie z najwyższej klasy rozgrywkowej.

Abdul Aziz Tetteh w Poznaniu zostanie zapamiętany przez pryzmat nie tylko swojej gry czy tego, że był jednym z niewielu zagranicznych kapitanów (opaskę dał mu Nenad Bjelica po słynnej aferze telefonowej Nenad Bjelica, a później Ghańczyk przyodziewał ją pod nieobecność Macieja Gajosa). 27-latek aktywnie angażował się w działalność charytatywną klubu, o czym pisaliśmy pod koniec maja ubiegłego roku. Co więcej, Tetteh znany jest też z tego, że pomaga dzieciakom w swoich rodzinnych stronach, kiedy tylko pozwala mu na to czas. To piłkarz więc nie tylko z mocnymi kośćmi, ale też człowiek o wielkim sercu. I takim właśnie zostanie zapamiętany w Poznaniu.

Piotrek Przyborowski

0 komentarze:

Prześlij komentarz