aosporcieaosporcieaosporcie

30 stycznia 2018

Duże dzieci

Jeżeli kiedykolwiek zastanawialiście się, jak ze swojego pierwszego, drugiego lub dwudziestego gigantycznego sukcesu cieszą się gwiazdy, milionerzy, sportowcy-celebryci spójrzcie na reakcje zwycięzców tegorocznego Australian Open - Caroline Wozniacki i Roger Federer są w tym fantastyczni i niesamowicie autentyczni! 

Ale od początku: najpierw należy wspomnieć o dużym sukcesie Magdaleny Fręch, która pierwszy raz w swojej karierze przedarła się przez kwalifikacje i weszła do głównego turnieju na kortach w Melbourne! Później jednak nie było już tak kolorowo...

Kolejny raz z turniejem Wielkiego Szlema na tym samym etapie pożegnały się nasze reprezentantki Agnieszka Radwańska i Magda Linette. I nasze odczucia, co do występu obu pań, znowu są zgoła odmienne. Albowiem w przypadku poznanianki dotarcie do trzeciej rundy Australian Open nadal jest sukcesem, to dla krakowianki już raczej sporym niedosytem. Szczególnie, że w turniejach poprzedzających zawody w Melbourne Isia trzy razy dotarła do ćwierćfinału.

Wschodząca gwiazda
Już kilkakrotnie w historii australijskiego turnieju zdarzało się, że zawodnik z tzw. drugiej ligi tenisowej zmieniał bieg wydarzeń i odgrywał ważną rolę w kluczowej fazie zmagań. Tak było w 2006 roku, kiedy Cypryjczyk Marcos Baghdatis pokonał ówczesnych gigantów - m.in. Ivana Ljubićicza czy Davida Nalbandiana i przegrał dopiero w finale z Rogerem Federerem.

Podobnie było również dwa lata później, kiedy to Jo-Wilfried Tsonga w pierwszej rundzie pokonał Andy'ego Murraya, w czwartym pojedynku okazał się lepszy od swojego rodaka, Francuza Richarda Gasqueta, następnie w półfinale sprawił prawdziwą sensację, pokonując ówczesnego wicelidera rankingu ATP Rafaela Nadala po to, aby ulec dopiero w finale Serbowi, Novakowi Djokovicowi, dla którego było to pierwsze wielkoszlemowe zwycięstwo.

W tym roku w gorącej Australii kibicom tenisa na całym świecie z bardzo dobrej strony przedstawił się Koreańczyk, Hyeon Chung, dla którego losowanie wcale nie było łaskawe - po drodze pokonał Mischę Zvereva, wygrał iście maratoński pojedynek z drugim z niemieckich braci Alexandrem Zverevem (5:7, 7:6 2:6, 6:3, 6:0) po czym w następnej rundzie w trzech wyrównanych setach rozprawił się z, wciąż zmagającym się z kontuzją łokcia, Novakiem Djokovicem. W półfinale niestety musiał poddać mecz z Federerem, ale zdjęcie stopy, które opublikował na swoim profilu na Instagramie wszystko tłumaczy.

Wcześniej wymienieni zawodnicy, Baghdatis i Tsonga, przez dłuższy czas odgrywali ważne role w najbardziej prestiżowych turniejach, nigdy jednak nie zagościli na stałe w ścisłej czołówce. Być może dlatego, że trafili na czasy świetności wielkiej czwórki. Chung prawdopodobnie wciąż będzie grał, gdy w końcu miną czasy Federera, Nadala, Djokovica i Murraya. Kto wie, może Koreańczyk, w którego kraju tenis ziemny nie jest aż tak popularny, będzie kolejnym numerem 1 światowego tenisa?

Wachlarz emocji na koniec
Tymczasem żyjemy w czasach, w których rządzą Caroline Woźniacki i Roger Federer! Zacznijmy od soboty i starcia między, słynącą z kapitalnej gry w obronie Dunką a, dysponującą atomowym forehandem Rumunką Simoną Halep, dla której był to trzeci w karierze finał Wielkiego Szlema. Zatem dla obu zawodniczek triumf w Australii, byłby pierwszym wielkoszlemowym zwycięstwem, co dodawało temu pojedynkowi jeszcze większego smaczku!

Mecz stał na bardzo wysokim poziomie, do czego powoli, po latach nudy i słabizny, panie zaczynają nas przyzwyczajać. Trzy bardzo zacięte sety, trwające blisko 3 godziny. Dla ostatecznego rozstrzygnięcia arcyważna zatem okazała się wytrzymałość. W trzecim, decydującym secie, pełnym przełamań, kluczowy okazał się dziewiąty gem, w którym Wozniacki przełamała Halep i dowiozła przewagę do końca, tym samym osiągając największy sukces w karierze i powrót na tron kobiecego tenisa. Tym razem jednak piękna Dunka nie będzie musiała słuchać krytyki, że jest jedynką bez sukcesów. 

Fakt, że zawodniczka polskiego pochodzenia wreszcie zamknęła usta krytykom jest niesamowity, bowiem wielu już nie wierzyło, że Wozniacki będzie w stanie wrócić do formy. Tymczasem ciężka praca popłaca, a efekty dają wiele radości, co będąca w szczytowej formie Dunka pokazała na swoim Instastory!


W niedzielę oglądaliśmy już zmagania Rogera Federera, który w drodze do finału nie przegrał choćby seta, jego ostatnim przeciwnikiem nie był, jak przed rokiem, Rafael Nadal, ale ćwierćfinałowy pogromca Hiszpana, Chorwat Marin Cilic.

Choć pierwszy set zwiastował raczej kolejny spacerek Szwajcara, to na całe szczęście w kolejnych partiach gigant z Bałkanów obudził się i mogliśmy oglądać w miarę wyrównany mecz, choć obfitujący w wiele błędów.

Mecz jest już tylko wspomnieniem, ale to czego dokonał Król ze Szwajcarii na długo przejdzie do historii męskiego tenisa. Dwadzieścia zwycięstw w turniejach Wielkiego Szlema, to rzecz niebywała. Wyśrubowany przez mistrza z Bazylei rekord wydaje się być nie do pobicia, szczególnie, że Federer nie mówi stop, a według Matsa Wilandera jest w jeszcze lepszej formie niż w zeszłym roku, kiedy również wygrał tytuł mistrza Australii, w finale pokonując Rafaela Nadala.

Wydawałoby się, że kolejne zwycięstwo Federer powinien traktować już rutynowo. Nic bardziej mylnego - niesamowicie rozbrajający i wzruszający był moment, gdy 36-letni Szwajcar po raz szósty podniósł puchar za wygraną w Melbourne i kompletnie się rozkleił, nie potrafił powstrzymać łez! Zresztą to już nie pierwsze łzy wylane na korcie przez wielkiego mistrza. Strach pomyśleć, jak bardzo wzruszył się Szwajcar, witając na świecie czworo swoich dzieci!

Wozniacki, która nadała swojemu pucharowi imię i chwali się nim w mediach społecznościowych, niczym mała dziewczynka, która dostała na urodziny małego kotka, czy Federer, który płacze w upalnym Melbourne, jak wtedy, gdy wygrał swój pierwszy Wimbledon (już 15 lat temu!). Udowadniają nam, że są zwykłymi ludźmi, mimo że czasami na korcie robią rzeczy nieprawdopodobne. W tym wszystkim szkoda jedynie Halep, która swoją grą zasługuje na duży sukces, a jak podało w niedzielę ESPN, po finale prosto ze stadionu pojechała na kilka godzin do szpitala ze względu na odwodnienie organizmu.

Mateusz Włodarczyk
📷 Phil Whitehouse / Wikipedia

0 komentarze:

Prześlij komentarz