Pewnie wiele osób sądziło, że w sobotę Lech Poznań wyraźnie włączy się w walkę o czołowe lokaty. Nie był to jednak nikt z duetu Igor Angulo - Marcin Brosz, który wraz ze swoim Górnikiem Zabrze wykonują świetną robotę, w sobotę wygrali 3:1 i zostali mistrzami pierwszej części sezonu zasadniczego Ekstraklasy.
Wyjaśniając skomplikowaną nomenklaturę użytą w ostatnim zdaniu leadu - wiele osób czepia się, że zgodnie z podręcznikiem rozgrywek mistrzem jesieni będzie zespół, który na koniec tego roku usadowi się na fotelu lidera, dlatego postanowiłem ich nie drażnić i uznać, że Górnik wygrał naszą polską wersję Apertury.
My jednak nie będziemy tutaj dyskutować o jakiejś twitterowej przepychance znawców futbolu, lecz skupimy się na meczu, w którym Lech... po prostu był słabszy. Można też spojrzeć na to od innej strony - może to po prostu Górnik był ekipą znacznie lepszą?
Można się spierać, ale wydaje się, że w sobotni wieczór w Zabrzu spotkały się dwie drużyny, które jesienią prezentują piłkę najbardziej przyjazną oczom. Ekipa Marcina Brosza jako beniaminek spisuje się nie tylko rewelacyjnie, ale także gra naprawdę atrakcyjnie. Kolejorz jako jeden z głównych faworytów do mistrzostwa Polski też raczej nie pozwala się swoim kibicom nudzić, jeśli chodzi o styl. Górnik może to jednak połączyć z wynikami, Lech już niekoniecznie.
Tak opieprzałem w niedawnym tekście Lasse Nielsena, że gdy Duńczyka wreszcie zabrakło na boisku, godnie swojego kolegę z drużyny postanowił zastąpić Rafał Janicki. W 11. minucie polski defensor w dość głupi sposób sfaulował Daniego Suareza. Sędzia Frankowski nie miał wyjścia i wskazał na wapno. Gola strzelił, tak - Igor Angulo, trzeba jednak przyznać, że Matus Putknocky wyczuł intencje najskuteczniejszego strzelca naszej Ekstraklasy.
W 34. minucie mieliśmy już 2:0 dla gospodarzy. Tym razem Górnik zdecydował się na akcję wprost z piłki ręcznej, po obwodzie doprowadzając defensywę Lecha do szaleństwa. Ostatecznie gola ze środka pola karnego strzelił Szymon Żurkowski. Gola całkiem ładnego, chociaż z pewnością Putnockiemu przy interwencji nie pomogło to, że był zasłonięty, a piłka dość niefortunnie odbiła się od murawy podczas lotu.
Górnik tak w pierwszej, jak i w drugiej połowie nie pozwalał Lechowi na zbyt wiele. Gdy już Kolejorz doszedł do niezłej sytuacji, to Radosław Majewski uderzył tylko w boczną siatkę. Poznaniacy dopięli swego w 62. minucie, kiedy to wykorzystali... stały fragment gry. W tym Lech naprawdę może się w obecnym sezonie podobać. Z rzutu rożnego piłka powędrowała do ustawionego na linii pola karnego Macieja Makuszewskiego. Ten nieco niefortunnie odbił futbolówkę, ale tor jej lotu zdołał zmienić Christian Gytkjaer. Duńczyk strzelił swojego szóstego ligowego gola dla Lecha, co ciekawe czwartego z rzędu w meczu wyjazdowym.
Ostateczne słowo należało jednak do Jego Ekscelencji Igora Angulo. Hiszpan dostał świetne podanie na kwadrans przed końcem, kiedy Lech był już ustawiony znacznie bardziej ofensywnie. Napastnik Górnika po prostu pognał na bramkę Putnockiego, po czym pokonał go strzałem przy bliższym słupku. Boli.
Jeszcze w końcówce Szymon Żurkowski mógł zdobyć swoją drugą bramkę w tym spotkaniu, ale jego strzał tym razem w świetnym stylu zatrzymał bramkarz Lecha. Ostatecznie Górnik wygrał jednak w niezłym stylu 3:1 i w Poznaniu już nie jest za wesoło. Kolejorz bowiem po raz ostatni w lidze wygrał... z Legią na początku października. Była to też jego pierwsza porażka w Zabrzu od... 26 sierpnia 2011 roku, kiedy w jego defensywie grały takie ananasy jak choćby Bruma. A to wszystko w weekend, w którym kibice wspominają legendarny mecz Lecha z Manchesterem City. Pieprzona nostalgia...
Górnik Zabrze - Lech Poznań 3:1 (2:0)
4.11.2017, Stadion im. Ernesta Pohla, 20:30
Gole: 13' 74' Igor Angulo, 34' Szymon Żurkowski - 62' Christian Gytkjaer
Górnik: Tomasz Loska - Adam Wolniewicz, Mateusz Wieteska, Dani Suarez, Michał Koj - Damian Kądzior (78. Erik Grendel), Szymon Mateuszek, Szymon Żurkowski, Rafał Kurzawa - Łukasz Wolsztyński (70. Maciej Ambrosiewicz), Igor Angulo
Lech: Matus Putnocky - Robert Gumny (60. Deniss Rakels), Emir Dilaver, Rafał Janicki, Wołodymyr Kostewycz - Łukasz Trałka, Maciej Gajos, Radosław Majewski (80. Nicki Bille) - Maciej Makuszewski, Christian Gytkjaer, Darko Jevtić (80. Mihai Radut)
Kartki: Matuszek, Grendel (żółte)
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń)
Widzów: 24 563
Autor: Piotr Przyborowski | @P_Przyborowski | piotrek.przyborowski@gmail.com | foto: Wikipedia.org / Ales Sandro
0 komentarze:
Prześlij komentarz