aosporcieaosporcieaosporcie

28 października 2017

Iście zVARiowany mecz. Lech Poznań - Wisła Kraków 1:1

Buchalik grający mecz życia, Bjelica wygłaszający AntyVAR-owy Manifest czy gol Jevticia w ostatniej akcji. Piątkowy remis 1:1 Lecha Poznań z Wisłą Kraków przejdzie do historii Ekstraklasy, a przynajmniej tego sezonu.

Bez Situma, a więc po raz pierwszy od starcia ze Śląskiem z Radosławem Majewskim w wyjściowej jedenastce. Z Emirem Dilaverem w środku zamiast Rafałem Janickim, ale wciąż z Rudym Lasse Sprzedaję Telewizory Nielsenem. Wciąż też bez wybrzydzającego Kamila Jóźwiaka. Tak na starcie spotkania z Wisłą Kraków wyglądał Lech Poznań.

Kolejorz chciał podtrzymać fotel lidera Ekstraklasy, ale... przysnął na samym początku jednego z hitów 14. kolejki. Arkadiusz Głowacki w ósmej minucie wykonał przerzut w swoim jakże profesorskim stylu, piłkę świetnie przyjął i zgrał Kamil Wojtkowski, który z kolei pokazał, że jednak w tym (choćby tylko młodzieżowym) Lipsku nie znalazł się przez przypadek. Akcję wykończył natomiast niemal bezbłędny w obecnym sezonie Carlitos, dla którego był to już dziesiąty gol dla Wisły. Dodajmy, że najlepszy w minionych rozgrywkach strzelec Białej Gwiazdy, Rafał Boguski zgromadził wówczas na swoim koncie 12 bramek...

Później Lech atakował, atakował i jeszcze raz atakował. Najpierw Majewski, potem Makuszewski, Jevtić, Gajos i znowu Maja. Ekipa prowadzona przez Nenada Bjelicę do gwizdka na przerwę wręcz bombardowała bramkę strzeżoną przez Michała Buchalika. I pewnie Biała Gwiazda z Poznania wyjechałaby bez punktu, gdyby nie fantastyczny występ jej bramkarza. Rybniczanin, który przez ostatnie lata więcej czasu niż na boisku spędził w gabinetach ortopedycznych, a w swoich pięciu pojedynkach przeciwko Lechowi wpuścił w sumie 12 goli (!), w piątek rozegrał chyba swój mecz życia.

W drugiej połowie, podobnie jak w meczu z Utrechtem, Bjelica zdecydował się postawić wszystko na jedną kartę. Na dwadzieścia minut przed końcem Deniss Rakels zastąpił Rudego Nielsena, a po dziesięciu minutach Niklas Barkroth wszedł za Roberta Gumnego. Lech grał więc przez moment dwójką stoperów, z czasem dołączył do nich również Łukasz Trałka, który jednak... chwilę później musiał wracać do środka pola, gdy za Gajosa na ostatnie minuty wszedł nieco bardziej ofensywny Mihai Radut.

Lech wciąż nie miał jednak szczęścia - setka Christiana Gytkjaera (choć po prawdzie powinien on się zachować w tej sytuacji znacznie lepiej i po prostu przyjąć dobrze piłkę), dwie niezłe główki Rakelsa. Wreszcie w 87. minucie udało się nawet Kolejorzowi strzelić gola - notabene po rzucie rożnym. Ostatecznie jednak trafienie Raduta zaliczone przez sędziego Stefańskiego nie zostało - znajdujący się na linii strzału Emir Dilaver absorbował bowiem uwagę Buchalika.

Sprawiedliwości stało się jednak choć po części zadość w ostatniej akcji meczu. To właśnie wtedy poznański drybler Radosław Majewski wreszcie wykorzystał swoje możliwości techniczne w należyty sposób, pokręcił obrońcami Wisły, dośrodkował piłkę, ta gdzieś tam została wybita, a wreszcie płaskim strzałem storpedował ją w kierunku bramki Darko Jevtić. Bułgarska oszalała z radości.

Lecz mimo wszystko piłkarze Kolejorza, podobnie jak jego kibice mogli i mogą czuć po spotkaniu z Wisłą niedosyt, co najlepiej podsumowuje fragment pomeczowej rozmowy z Maćkiem Makuszewskim.

Maćku, olbrzymie nerwy po ostatnim gwizdku, a tak naprawdę powinniście się cieszyć, skoro wyrwaliście Wiśle punkt w takich okolicznościach?- Tak naprawdę to powinna się cieszyć Wisła, że dzisiaj byliśmy nieskuteczni, bo wynik byłby dzisiaj 10:1. No jestem wkurzony...!
Nie obyło się też bez kontrowersji związanych z ukochanym VAR-em (czas się zastanowić nad jakimś cyklem z nim związanym!). Nenad Bjelica w studiu NC+ wydał swój AntyVAR-owy Manifest, dość ochoczo i gorąco przy tym dyskutując z Żelisławem Żyżyńskim oraz Krzysztofem Przytułą. Kiedy dziennikarz zasugerował, że za trzy czy cztery lata spotkamy się w tym samym miejscu, Bjelica będzie zwolennikiem wideoweryfikacji. Na to chorwacki szkoleniowiec wypalił:

- Nię bedziem tutaj, nie będziem tutaj. Idziem, gdzie nie ma VAR-a (xDDDDDDD - przypisek redakcji)
Można mieć pretensje o eurowpierdol (w niezłym stylu!) z Utechtem czy dramatyczne odpadnięcie z Pucharu Polski z marną Pogonią Szczecin, ale trzeba przyznać jedno - nie da się Bjelicy nie lubić za jego całkowite oddanie drużynie. I trzeba przyznać, że Lech powoli zaczyna walczyć na boisku równie mocno, co chorwacki trener przy linii bocznej. Miejmy nadzieję, że oprócz niezłej gry jak w piątek z Wisłą czy tydzień temu z Lechią, po trzech kolejnych remisach wreszcie przyjdą też jednak wygrane. Bez nich fotelu lidera zachować się nie da.

Lech Poznań - Wisła Kraków 1:1 (0:1)
27.10.2017, INEA Stadion w Poznaniu, 20:30

Gole: 90+4' Darko Jevtić - 8' Carlitos

Lech: Matus Putnocky - Robert Gumny (81. Niklas Barkroth), Lasse Nielsen (71. Deniss Rakels), Emir Dilaver, Wołodymyr Kostewycz - Łukasz Trałka, Maciej Gajos (81. Mohai Radut), Radosław Majewski - Maciej Makuszewski, Christian Gytkjaer, Darko Jevtić

Wisła: Michał Buchalik - Tomasz Cywka, Arkadiusz Głowacki, Zoran Arsenić, Maciej Sadlok - Rafał Boguski (67. Ze Manuel), Victor Perez, Vullnet Basha, Kakil Wojtkowski (71. Tibor Halilović), Jesus Imaz - Carlitos (76. Denys Bałaniuk)

Kartki: Gumny (żółta)

Sędzia: Daniel Stefański (Bydgoszcz)

Widzów: 26 361

Autor: Piotr Przyborowski | @P_Przyborowski | piotrek.przyborowski@gmail.com

0 komentarze:

Prześlij komentarz