Typowy mecz Lecha Poznań z Jagiellonią Białystok? Dobra gra Kolejorza, prowadzenie, szansa na zabicie meczu i... gol dla Jagi. Podopieczni Nenada Bjelicy po raz kolejny zremisowali w Białymstoku, tym razem 1:1.
Lech Poznań pojechał do swojej ziemi przeklętej, gdzie nie wygrał od 2013 roku, po przerwie reprezentacyjnej, a zatem bez jednego ze swoich najlepszych piłkarzy - mowa tu oczywiście o Macieju Makuszewskim. Kolejorz musiał sobie też ponownie radzić bez Nenada Bjelicy na ławce, choć akurat statystyka dotycząca Rene Pomsa była całkiem obiecująca - Lech z Austriakiem w roli zastępcy zawsze wygrywał.
I długo wydawało się, że i tym razem mu się to uda. Pierwsza połowa może nie spełniła pokładanej w niej nadziei (wszak mecz Jagi z Lechem był określany mianem hitu 12. kolejki Ekstraklasy), ale swoje emocje dostarczył. Te najbardziej pozytywne dla poznańskich kibiców pewnie w 27. minucie, kiedy to gola bezpośrednio z rzutu wolnego strzelił Darko Jevtić. O sporym pechu w tej sytuacji oczywiście może mówić powracający do bramki białostoczan Marian Kelemen, ale kunszt szwajcarskiego pomocnika Lecha trzeba jednak docenić.
W pewnym momencie drugiej połowy Jagiellonia zaczęła przejmować inicjatywę. Zauważył to zarówno Rene Poms, jak i Nenad Bjelica, na boisku pojawili się Radosław Majewski i Christian Gytkjaer, którzy zastąpili walczących, ale niezbyt wiele wnoszących Raduta i NBN. I to właśnie duński napastnik, który wszedł za swojego rodaka, powinien w samej końcówce dosłownie zamknąć mecz. Dostał świetne podanie od Jeviticia, ale zamiast umieścić piłkę w siatce, jedynie obił twarz biednego w tej sytuacji Kelemena.
Lech w końcowej fazie chciał już jedynie doczołgać się z prowadzeniem do ostatniego gwizdka. Stąd na boisku pojawił się wówczas Abdul Aziz Tetteh, który zastąpił zdecydowanie najlepszego na boisku w zespole z Poznania Jevticia. Chwilę później zaczęły się typowe białostockie jaja. Najpierw kompletnie bezsensownie ciekawie zapowiadającą się akcję wykończył (a właściwie to duża nadinterpretacja w przypadku tej sytuacji) Niklas Bärkroth. Potem poszła akcja w drugą stronę i przy bierności Tetteha ostatecznie poszło niezłe dośrodkowanie na pole karne Lecha i... fantastyczny strzał Arvydasa Novikovasa. Tak oto padł gol na 1:1.
Kto jednak spodziewał się końca emocji, musiał się mocno przeliczyć. Lech bowiem zamierzał wreszcie zakończyć fatalną białostocką passę, a użył do tego... Macieja Gajosa, a więc byłego piłkarza Jagiellonii. To właśnie jemu świetnie dośrodkował Łukasz Trałka. Gajowy po golu się nie cieszył, pozostał spokojny. Może oprócz przywiązania do Jagi gdzieś w kościach już czuł, że był w tej akcji na pozycji spalonej? Szymon Marciniak użył bowiem systemu VAR i... bramkę anulował.
Ostatecznie Lech Poznań zremisował z Jagiellonią w Białymstoku 1:1. I chociaż z przebiegu meczu można czuć niedosyt, to należy pamiętać, że do piątkowego starcia w ostatnich pięciu meczach przy ulicy Słonecznej zdobył ledwie punkt - we wspomnianym spotkaniu na początku czerwca tego roku. Z tej perspektywy ten rezultat może już smakować nieco lepiej. Nieco.
Jagiellonia Białystok - Lech Poznań 1:1 (0:1)
13.10.2017, Stadion Miejski w Białymstoku, 20:30
Gole: 87' Novikovas - 27' Jevtić
Jagiellonia: Marian Kelemen – Łukasz Burliga (79. Karol Świderski), Ivan Runje, Gutieri Tomelin, Piotr Tomasik – Rafał Grzyb (79. Piotr Wlazło), Taras Romańczuk – Arvydas Novikovas, Martin Pospisil (67. Przemysław Frankowski), Fiodor Cernych – Cillian Sheridan
Lech: Matus Putnocky – Robert Gumny, Rafał Janicki, Lasse Nielsen, Volodymyr Kostevych – Łukasz Trałka, Darko Jevtić (84. Abdul Aziz Tetteh), Maciej Gajos – Nicklas Barkroth, Nicki Bille Nielsen (67. Christian Gytkjaer), Mihai Radut (65. Radosław Majewski)
Kartki: Runje - Jevtić, Nicki Bille (wszyscy żółte)
Sędzia: Szymon Marciniak (Płock)
Widzów: 12 156
0 komentarze:
Prześlij komentarz