aosporcieaosporcieaosporcie

8 września 2017

O numerowym zamieszaniu, czy ktoś tu odwraca kota ogonem


Maciej Makuszewski zadebiutował w reprezentacji Polski i chwała mu za to. Ba, już w swoim drugim występie w narodowych barwach zanotował nawet całkiem ładną asystę przy trafieniu Arkadiusza Milika. Niestety dla wielu Maki po meczach z Danią i Kazachstanem wciąż kojarzy się tylko z tą cholerną dychą.

Dla mnie osobiście cała sprawa jest dość błaha i nawet nie zamierzałem zabierać w niej głosu. Niemniej, mimo upływu już kilku dni od spotkania z Kazachami wciąż nie ustają pewne dyskusje na temat numeru, który został PRZYDZIELONY skrzydłowemu Lecha Poznań przez selekcjonera Adama Nawałkę. Sam piłkarz wspomniał o tym w dzisiejszym wywiadzie z Sebastianem Staszewszkim ze sport.pl.

- Piłkarze znajdujący się w kadrze meczowej dostają numery od 1 do 23. Kiedy spytałem Pawła Kosedowskiego, naszego kitmana, jaki numer otrzymam, powiedział, że nie wie, bo dopiero trener zdecyduje o tym, czy znajdę się w grupie piłkarzy na mecz z Danią. W końcu Paweł przyznał: „masz 10!”. Myślałem, że żartuje, wypuszcza świeżaka, ale on zapewniał, że mówi serio. Okazało się, że zostały dwa wolne numery – 10 i 17. Jeden miał trafić do mnie, drugi do Marcina Kamińskiego. To zabawne, bo w Lechu występuję właśnie z 17, ale selekcjoner zdecydował, że 10 dostanie piłkarz ofensywny. A więc ja - opowiada Maki 

Cała sprawa wydaje się dosyć prosta - w kadrze nie można wziąć sobie przecież numeru, dajmy na to... 89, który oznacza rok urodzenia byłego gracza Lechii czy Jagiellonii. Właśnie taki klucz wybrał sobie po przyjściu do Kolejorza Radosław Majewski, który występuje z 86. Inna sprawa dotyczy jednak meczów reprezentacyjnych. I chyba jeszcze większa heca byłaby, gdyby dychę dostał Marcin Kamiński, notabene przecież były filar defensywy Dumy Wielkopolski.

Internetowi hejterzy mieli szczególnie w piątek wielką pożywkę niestety nie ze słabej gry naszej reprezentacji, więc właśnie, ich zdaniem, wyboru Makuszewskiego. W swoich wpisach wielokrotnie odwoływali się do tego, że kiedyś ten numer coś w reprezentacji znaczył. Owszem, ale znowu w tym miejscu zaczęto przywoływać złote czasy polskiej piłki. Jakby te ostatnie kilkanaście miesięcy zupełnie zatraciły w tych wszystkich ekspertach pamięć o tym, co działo przed eliminacjami Euro 2016 przez pierwszą dekadę z hakiem XXI wieku.

Radosław Kałużny, Mirosław Szymkowiak, Łukasz Garguła, Ludovic Obraniak oraz Grzegorz Krychowiak. To lista piłkarzy, która nosiła niby legendarną dychę na wielkich turniejach, w których brała udział Polska od 2002 roku. I powiedzmy sobie szczerze: oprócz Krychy, dla którego przecież ostatni sezon i tak był fatalny, nie są to jakieś kosmiczne nazwiska polskiej piłki, oczywiście zachowując przy tym dla nich należny szacunek. Maciej Makuszewski wcale nie musi się czuć od nich gorszy, szczególnie, że wejście do reprezentacji Polski ma naprawdę niezłe. Może samego debiutu z Danią wspominać z utęsknieniem nie będzie, ale już pierwszy skład i asystę z Kazachstanem - jak najbardziej.

Maki tchnął w bok naszej reprezentacji to, czego nie mógł od dawna pokazać dołujący raczej formą Jakub Błaszczykowski. Kuba po wejściu na boisko za Makuszewskiego w drugiej połowie zresztą po raz pierwszy od dłuższego czasu pokazał wielki power i siłę, która wciąż gdzieś tam w nim drzemie. Wydaje się więc, że i jemu przyda się solidna konkurencja na prawym skrzydle. 27-letni zawodnik Lecha Poznań pokazał, że taką w talii selekcjonera Adama Nawałki może zdecydowanie być.

PS: A dziennikarze z innych regionów Polski niż Poznań niech nie odwracają kota ogonem, tylko zajmą się słabą postawą reszty drużyny w piątek.

Autor: Piotr Przyborowski | @P_Przyborowski | piotrek.przyborowski@gmail.com | foto: Piotr Przyborowski / aosporcie.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz