Polacy jeszcze niedawno mogli przypatrywać się im jak w obrazek. Tymczasem od pewnego czasu Holendrzy przeżywają w futbolu olbrzymi regres i niewykluczone, że już niedługo to Oranje zajmą nasze miejsce na peryferiach poważnej piłki.
Z nieba do piekła - reprezentacja
11 lipca 2010 roku, 116. minuta spotkania między Holandią i Hiszpanią na Soccer City w Johannesburgu. Słynna akcja, w której Andrés Iniesta zdobył gola na wagę mistrzostwa świata. I choć podopieczni Berta van Marwijka mogli być po tym spotkaniu straszliwie smutni, to jednak dojście do finału reprezentacji z kraju tylko trochę większego od Bhutanu było ogromnym osiągnięciem. I jak się potem okazało - początkiem końca.
11 lipca 2010 roku, 116. minuta spotkania między Holandią i Hiszpanią na Soccer City w Johannesburgu. Słynna akcja, w której Andrés Iniesta zdobył gola na wagę mistrzostwa świata. I choć podopieczni Berta van Marwijka mogli być po tym spotkaniu straszliwie smutni, to jednak dojście do finału reprezentacji z kraju tylko trochę większego od Bhutanu było ogromnym osiągnięciem. I jak się potem okazało - początkiem końca.
Jeszcze cztery lata później na chwilę kibice Oranje mogli zapomnieć o tym, że ich futbol popadł jednak w poważny kryzys. W Brazylii udało się tym razem wywalczyć trzecie miejsce, ale po drodze do meczu z Brazylią byliśmy świadkami geniuszu Louisa van Gaala, choćby związanego ze zmianą golkipera w ćwierćfinałowym starciu z Kostaryką.
W międzyczasie była oczywiście solidna wpadka w postaci ostatniego miejsca w grupie podczas Euro 2012 - zero punktów w grupie z Danią, Niemcami i Portugalią. Po tym turnieju z drużyną narodową rozstał się Bert van Marwijk, chociaż wcześniej podpisał kontrakt obowiązujący do 2016 roku.
To, że rozstanie z Van Marwijkiem było błędem, chyba Holendrzy zdali sobie już sprawę. Oczywiście z pewnością było tam ogromne zmęczenie materiału, ale odejście legendy MVV Maastricht chyba było początkiem końca nie tylko dla tamtej generacji holenderskich piłkarzy, ale też całej reprezentacji. Przydarzyła się Brazylia 2014, która temu co prawda wszystkiemu zaprzeczyła, ale w końcu jednak okazało się, że pomarańczowy futbol zaczyna nabierać szarych barw.
→ Jeszcze siedem lat temu Holendrzy byli na (niemal) futbolowym szczycie. Teraz do końca muszą walczyć o wyjazd do Rosji
Najpierw przyszły fatalne eliminacje Euro 2016. Holandia nie weszła na ME, w których po raz pierwszy w historii wzięło udział aż 24 zespoły. Kompromitacja w grupie A eliminacji, tylko 13 punktów w 10 meczach i dopiero czwarte miejsce - za Turcją, Islandią i Czechami. Dla Holendrów ich brak udziału we francuskim Euro było szokiem.
Najpierw przyszły fatalne eliminacje Euro 2016. Holandia nie weszła na ME, w których po raz pierwszy w historii wzięło udział aż 24 zespoły. Kompromitacja w grupie A eliminacji, tylko 13 punktów w 10 meczach i dopiero czwarte miejsce - za Turcją, Islandią i Czechami. Dla Holendrów ich brak udziału we francuskim Euro było szokiem.
Jeszcze w czasie eliminacji do ME odszedł Guus Hiddink, a przyszedł Danny Blind - człowiek nowej generacji holenderskiej szkoły trenerskiej. Tata zawodnika Manchesteru United jednak kompletnie sobie w nowej roli nie poradził, najpierw spieprzył już doszczętnie eliminacje Euro, a potem dołożył do tego fatalną postawę w eliminacjach Mistrzostw Świata. Podczas swojej ponurej przygody wygrał ledwie 7 z 17 spotkań.
KNVB zaczęło kombinować i wreszcie wymyśliło - czas na Dicka Advocaata, który swoje ostatnie poważne trofeum wywalczył niemal dekadę temu. I w sumie gdzieś tam tli się jeszcze nadzieja na choćby baraże o udział w przyszłorocznym mundialu. Oczywiście ostatnio Holendrzy dostali oklep 0:4 od Francji, ale spośród trzech meczów pod wodzą doświadczonego selekcjonera Oranje wygrali pozostałe dwa - pewnie 5:0 z Luksemburgiem i 3:1 z Bułgarią.
Jeśli więc w październiku Holandia nie skompromituje się w Borysowie z Białorusią, z którą rok temu pewnie zwyciężyła u siebie 4:1, a potem Amsterdamie pokona Szwecję, to będzie miała baraże. W tej chwili wskoczenie na pierwsze miejsce w grupie A wydaje się już raczej zwykłym science-fiction.
Ch...j, dupa i kamieni kupa - kluby
Czasem bywa tak, że choć reprezentacja radzi sobie miernie, to kluby z danego kraju są naprawdę cenione na światowym rynku. Idealnym przykładem takiej sytuacji jest chyba Anglia - Lwy Albionu od dawna nic nie wygrały w poważnej piłce, a kluby przędą całkiem nieźle (choć w sumie wyników też im brakuje). W przypadku Holandii nie ma ani jednego, ani drugiego.
Jeśli prześledzimy osiągnięcia holenderskich klubów na przestrzeni ostatnich ośmiu sezonów, czyli od czasu MŚ 2014, widzimy, że z Eredivisie też nie jest za dobrze. Oczywiście i w tym przypadku zdarzają się wyjątki - tym razem dwa. W sezonie 2015/2016 PSV wyszło z grupy B, nie dając się przy tym ograć Manchesterowi United i ostatecznie to właśnie przez ówczesnego mistrza Holandii Czerwone Diabły musiały rozstać się z Ligą Mistrzów już na tym etapie. Z kolei ekipa prowadzona przez Phillipa Cocu odpadła już na pierwszym rywalu w fazie pucharowej, ale... po pierwsze, w dwumeczu piłkarze Atlético Madryt ani razu nie pokonali Jeroena Zoeta i o awansie przesądziły karne (przestrzelona jedenastka Luciano Narsingha dopiero w ósmej kolejce), a po drugie - chłopcy Diego Simeone ostatecznie dopiero w finale musieli uznać wyższość Realu Madryt.
Drugi wyjątek wydarzył się z ubiegłym sezonie i mowa tu oczywiście o dojściu do finału Ligi Europy Ajaksu. Amsterdamczycy dopiero w najważniejszym meczu musieli uznać wyższość Manchesteru United. Co jednak z tego, skoro z tamtego sukcesu w klubie ze stolicy Holandii nie zostało już zbyt wiele - Davinson Sánchez i Davy Klaassen zostali sprzedani za fortunę do Premier League, a architekt tego wielkiego sukcesu, czyli trener Peter Bosz teraz pracuje już w Borussii Dortmund.
Ten sezon jest dla holenderskich klubów w europejskich pucharach równie fatalny co dla polskich. W fazie grupowej Ligi Mistrzów spore baty od Manchesteru City przed własną publicznością zdołał już zaliczyć Feyenoord, który przegrał z zespołem prowadzonym przez Pepa Guardiolę 0:4. Do bram najbardziej elitarnych klubowych rozgrywek świata próbował pukać Ajax, ale lepsza od niego okazała się Nicea. Godenzonen i tak kompletnie się skompromitowali, odpadając w decydującej fazie eliminacji Ligi Europy z Rosenborgiem. Jeszcze większy blamaż zaliczyło PSV, które już w trzeciej rundzie eliminacji LE poległ w dwumeczu z... chorwackim Osijekiem. Do końca walczył Utrecht, który może i grał paździerz, ale wyeliminował lepiej grającego od niego Lecha Poznań, a dopiero po dogrywce lepszy od niego okazał się Zenit. Honoru Eredivisie w fazie grupowej LE broni już teraz tylko Vitesse, które na inaugurację przegrało (ale po walce!) 2:3 z Lazio.
Skoro w ostatnich latach holenderskie kluby odpadały z takimi drużynami jak Omonia Nikozja (ADO Den Haag), Petrolul Ploeszti (Vitesse) czy nawet luksemburskim Differdange 03 (Utrecht), nic dziwnego, że Eredivisie leci w rankingu europejskich lig. Już w przyszłym sezonie mistrz kraju nie uzyska automatycznie biletu do fazy grupowej Ligi Mistrzów, lecz rozpocznie zabawę już w trzeciej rundzie. To może oznaczać, że po raz pierwszy nie zobaczymy holenderskiego zespołu w fazie grupowej tych rozgrywek. A dalej może być już tylko gorzej...
Ch...j, dupa i kamieni kupa - kluby
Czasem bywa tak, że choć reprezentacja radzi sobie miernie, to kluby z danego kraju są naprawdę cenione na światowym rynku. Idealnym przykładem takiej sytuacji jest chyba Anglia - Lwy Albionu od dawna nic nie wygrały w poważnej piłce, a kluby przędą całkiem nieźle (choć w sumie wyników też im brakuje). W przypadku Holandii nie ma ani jednego, ani drugiego.
Jeśli prześledzimy osiągnięcia holenderskich klubów na przestrzeni ostatnich ośmiu sezonów, czyli od czasu MŚ 2014, widzimy, że z Eredivisie też nie jest za dobrze. Oczywiście i w tym przypadku zdarzają się wyjątki - tym razem dwa. W sezonie 2015/2016 PSV wyszło z grupy B, nie dając się przy tym ograć Manchesterowi United i ostatecznie to właśnie przez ówczesnego mistrza Holandii Czerwone Diabły musiały rozstać się z Ligą Mistrzów już na tym etapie. Z kolei ekipa prowadzona przez Phillipa Cocu odpadła już na pierwszym rywalu w fazie pucharowej, ale... po pierwsze, w dwumeczu piłkarze Atlético Madryt ani razu nie pokonali Jeroena Zoeta i o awansie przesądziły karne (przestrzelona jedenastka Luciano Narsingha dopiero w ósmej kolejce), a po drugie - chłopcy Diego Simeone ostatecznie dopiero w finale musieli uznać wyższość Realu Madryt.
Drugi wyjątek wydarzył się z ubiegłym sezonie i mowa tu oczywiście o dojściu do finału Ligi Europy Ajaksu. Amsterdamczycy dopiero w najważniejszym meczu musieli uznać wyższość Manchesteru United. Co jednak z tego, skoro z tamtego sukcesu w klubie ze stolicy Holandii nie zostało już zbyt wiele - Davinson Sánchez i Davy Klaassen zostali sprzedani za fortunę do Premier League, a architekt tego wielkiego sukcesu, czyli trener Peter Bosz teraz pracuje już w Borussii Dortmund.
→ Klaas-Jan Huntelaar tego lata powrócił do Ajaksu. Wydaje się, że 34-latek jeszcze nie chce odcinać kuponów - w pięciu meczach Eredivisie strzelił trzy gole i dołożył asystę
Skoro w ostatnich latach holenderskie kluby odpadały z takimi drużynami jak Omonia Nikozja (ADO Den Haag), Petrolul Ploeszti (Vitesse) czy nawet luksemburskim Differdange 03 (Utrecht), nic dziwnego, że Eredivisie leci w rankingu europejskich lig. Już w przyszłym sezonie mistrz kraju nie uzyska automatycznie biletu do fazy grupowej Ligi Mistrzów, lecz rozpocznie zabawę już w trzeciej rundzie. To może oznaczać, że po raz pierwszy nie zobaczymy holenderskiego zespołu w fazie grupowej tych rozgrywek. A dalej może być już tylko gorzej...
Holenderskie kluby w europejskich pucharach od wicemistrzostwa świata reprezentacji
10/11
LM: Twente i Ajax, oba 3. miejsce w grupie
LE: PSV i Twente ćwierćfinał; Ajax 1/8; AZ, Utrecht grupa, Feyenoord PO (Gent)
11/12
LM: Ajax 3. miejsce; Twente PO (Benfica)
LE: Ajax 1/16, AZ 1/4, PSV 1/8, ADO III (Omonia)
12/13
LM: Ajax 3. miejsce; Feyenoord III (Dynamo Kijów)
LE: Ajax 1/16 (Steaua), Twente 4. miejsce, PSV 3. miejsce, AZ PO (Anży), Feyenoord PO (Sparta Praga), Vitesse III (Anży)
13/14
LM: Ajax 3. miejsce; PSV PO (Milan)
LE: Ajax 1/16 (Red Bull Salzburg), AZ 1/4 (Benfica), PSV 3. miejsce, Feyenoord PO (Kubań Krasnodar), Vitesse III (Petrolul Ploeszti), Utrecht II (Differdange 03)
→ Fani Utrechtu po odpadnięciu ich ekipy z FC Differdange 03 zgotowali Luksemburczykom ogromne brawa
Autor: Piotr Przyborowski | @P_Przyborowski | piotrek.przyborowski@gmail.com | foto: Wikimedia.org
14/15
LM: Ajax 3. miejsce, Feyenoord III (Beşiktaş)
LE: Feyenoord 1/16 (Roma), PSV 1/16 (Zenit), Ajax 1/8 (Dnipro), PEC Zwolle PO (Sparta Praga), Twente PO (Karabach), Groningen III (Aberdeen)
15/16
LM: PSV 1/8 (Atlético), Ajax III (Rapid Wiedeń)
LE: Ajax 3. miejsce, AZ 4. miejsce, Groningen 4. miejsce, Vitesse III (Southampton), Go Ahead Eagels I (Ferencváros)
16/17
LM: PSV 4. miejsce, Ajax PO (FK Rostów)
LE: Ajax (Manchester United), AZ 1/16 (Lyon, 2:11), Feyenoord 3. miejsce, Heracles Almelo III (Arouca)
17/18
LM: Feyneoord, Ajax III (Nicea)
LE: Vitesse grupa, Utrecht IV (Zenit), Ajax IV (Rosenborg), PSV III (Osijek)
0 komentarze:
Prześlij komentarz