aosporcieaosporcieaosporcie

31 sierpnia 2017

Szymon Pawłowski nie chce się kisić w Poznaniu. Czas na podbój Niecieczy


Szymon Pawłowski odchodzi z Lecha Poznań - póki co jedynie na wypożyczenie do Bruk-Betu Termaliki Nieciecza. 30-latek dołączy tam do trenera, którego świetnie zna z pracy w stolicy Wielkopolski, Mariusza Rumaka.

To przecież właśnie Rumak postanowił ściągnąć Pawłowskiego latem 2013 roku - choć należy przy tym pamiętać, że skrzydłowy przeszedł wówczas na Bułgarską na zasadzie wolnego transferu. Jeszcze kilka lat temu o ówczesnym gwiazdorze Zagłębia Lubin spekulowano głównie w kontekście jego transferu zagranicznego - często przewijał się temat Bundesligi.

Ostatecznie jednak Szymek wybrał inny ruch, podobnie jak Maciej Gajos kilka lat później, postanowił wzmocnić Lecha, by to właśnie z nim podbić krajowy rynek. Wydaje się jednak, że z jego talentem stać go było na więcej. Blisko ćwierć tysiąca meczów w Ekstraklasie, dwa mistrzostwa Polski i Superpuchary to oczywiście nie lada osiągnięcie, lecz kiedy w 2007 roku debiutował w meczu reprezentacji Polski przeciwko Bośni i Hercegowinie w wieku zaledwie 21 lat, wielu ekspertów twierdziło, że już za chwilę czmychnie na zachód.

W Poznaniu do momentu przyjścia Nenada Bjelicy był niekwestionowaną gwiazdą, jeśli tylko pozwalało mu na to zdrowie. To w ostatnim czasie zaczęło go straszliwie dręczyć - problemy z plecami sprawiły, że sporo stracił w oczach chorwackiego szkoleniowca. A przecież jeszcze jesienią 2015 roku, kiedy przy Bułgarskiej pracował już Jan Urban, pojawiły się głosy, żeby Pawłowskiemu ponownie dać szansę w reprezentacji Polski. Choć Lech grał w kratkę, to Pawłowski prezentował się wówczas świetnie i wszystko układało się wybornie do felernego spotkania z Górnikiem Zabrze na początku lutego, w którym najpierw Pawłowski zanotował asystę i strzelił gola, a potem... złamał kość jarzmową. Wrócił dopiero na rundę finałową, w której cały Kolejorz prezentował się mizernie.

Jako chichot losu można traktować fakt, że w debiucie Bjelicy przy Bułgarskiej, czyli w meczu z Pogonią Szczecin 11 września 2016 to właśnie Pawłowski wybiegł na boisko z opaską kapitańską. Zresztą w tym spotkaniu również dopisał sobie asystę, dlatego wydawało się, że i u nowego szkoleniowca będzie pełnił ważną rolę. Jesienią grał jeszcze w miarę regularnie, a miejsce w meczowej osiemnastce stracił tak na dobre dopiero w połowie kwietnia po pechowo przegranym meczu z Legią Warszawa na INEA Stadionie. Chorwat wcześniej krytykował Pawłowskiego za jego podejście do treningów, ale dawał mu szanse - potem już jednak nie wytrzymał i odstawił 17-krotnego reprezentanta Polski na boczny tor. Do końca sezonu rozegrał już jedynie 110 minut, w tym ponad półgodziny w przeklętym finale Pucharu Polski z Arką Gdynia. Swoich statystyk już jednak nie poprawił i sezon 2016/2017 zakończył z trzema golami i sześcioma asystami we wszystkich rozgrywkach.

Latem w Poznaniu nastąpiło trzęsienie ziemi. Wykupiono definitywnie Macieja Makuszewskiego z Lechii Gdańsk, na skrzydłach spośród nowych graczy mogą grać też Niklas Bärkroth, Deniss Rakels oraz Mario Situm, a w klubie jest też Kamil Jóźwiak. Stało się jasne, że przy niechęci Bjelicy do Pawłowskiego dla doświadczonego pomocnika może się zrobić w Poznaniu zbyt tłoczno. Nagle pojawiło się wybawienie w postaci Macieja Skorży, który został trenerem Pogoni Szczecin. Wychowanek Pomorzanina Sławoborze miał więc dołączyć do trenera, z którym w Poznaniu osiągał najlepsze liczby i wyniki. Znów odezwało się jednak zdrowie i Pawłowski nie przeszedł w Pogoni testów medycznych.

Nad zawodnikiem zgromadziły się więc czarne chmury. Z punktu widzenia finansowego wciąż miał co prawda zapewnione naprawdę godziwe jak na polskie realia warunki, ale na płaszczyźnie sportowej był to ogromny zjazd dla tak doświadczonego piłkarza - Pawłowski miał bowiem zacząć grać w rezerwach i dołączył tym samym do Dariusza Dudki. Zagrał jedynie w sparingach drużyny prowadzonej przez Ivana Djurdevicia, ale już wtedy wydawało się, że drzwi do pierwszego zespołu Lecha przez Nenada Bjelicę zostały mu zamknięte.

Ostatecznie na finiszu letniego okienka transferowego Pawłowski znalazł jednak klub i koniec końców dołączył do byłego trenera Lecha, lecz nie Macieja Skorży, a Mariusza Rumaka, który od tego sezonu prowadzi Bruk-Bet Termalikę Nieciecza i w ostatnim czasie zaczął się domagać lepszych (lub też jakichkolwiek) wzmocnień. Dostał solidnego skrzydłowego o uznanej klasie w Ekstraklasie, lecz wątpliwej formie fizycznej i zdrowiu. Szymon Pawłowski dla niecieczan może być jednak ogromnym wzmocnieniem, nie tylko zresztą poprzez swoje doświadczenie. Na razie trafił tam jedynie na wypożyczenie, ale jego przyszłość na Bułgarskiej przy trwaniu Bjelicy jest bardzo niepewna. Jego kontrakt z Kolejorzem upływa w 2019 roku.

Autor: Piotr Przyborowski | @P_Przyborowski | piotrek.przyborowski@gmail.com | foto: Piotr Przyborowski / aosporcie.pl

0 komentarze:

Prześlij komentarz