aosporcieaosporcieaosporcie

13 lipca 2017

Miało być Monaco, mogło być Lazio, jest Dynamo Kijów. Tomasz Kędziora pójdzie w ślady Teodorczyka?

Tomasz Kędziora to kolejny z młodych Polaków, który opuścił Lecha Poznań. Od zawsze chciał trafić do Anglii, w mediach pojawiały się plotki o zainteresowaniu Monaco, a ostatecznie 23-latek został nowym graczem Dynama Kijów.

Do pewnego momentu wydawało się, że prawemu defensorowi raczej bliżej do którejś z zachodnich lig. Oprócz owego nowego mistrza Francji jeszcze przed młodzieżowym Euro dość sporo pisało się o Lazio. Serie A z pewnością nie byłaby złą opcją, szczególnie po tym, jak niezłą opinię Lechowi dał swoimi dobrymi występami w minionym sezonie Karol Linetty.

Koniec końców na Półwysep Apeniński przeniósł się jednak tylko Dawid Kownacki, który w poniedziałek podpisał pięcioletni kontrakt z Sampdorią. Kędziora związał się natomiast o rok krótszą umową z wicemistrzem Ukrainy.

Tamtejsza liga od kilku lat przeżywa regres ze względu na niepewną sytuację polityczną tego regionu. I choć największe kluby (czytaj Szachtar i Dynamo) radzą sobie nadal nieźle, to jednak odbija się to też na wynikach właśnie najbogatszych. Mistrzowie wcale nie grają w Doniecku, lecz zmuszeni są do niemal gościnnych występów, od początku tego roku w Charkowie. Tęsknota za domem została nawet ujęta w oficjalnym filmiku promującym nowe stroje Szachtara.

I jeśli zmniejszyły się wydatki niedawnego potentata europejskiego z Doniecka, to tym bardziej musiało to dotknąć Dynamo, które pod względem sportowym ostatniej dekady nie może zaliczyć do najbardziej udanych, Zaledwie trzy mistrzostwa Ukrainy, dwa krajowe puchary to mało jak na ligę, o której przecięty Kowalski myśli zwykle w kontekście jednego z tych dwóch klubów. Zdarzyło się nawet, że w dwóch sezonach w ciągu tych dziesięciu ostatnich lat stołeczny zespół był nawet niżej niż na drugiej pozycji. W sezonie 2012/2013 Dynamo znalazło się jeszcze za Metalistem Charków, a rok później również za Dnipro. Trzecie i czwarte miejsce były najgorszymi w zjednoczonej Ukrainie. Szczęście Dynama w nieszczęściu ukraińskiego futbolu jest takie, że teraz oba kluby ekipie ze Stadionu Olimpijskiego już nie podskoczą, gdyż z powodów finansowych grają już na znacznie niższym poziomie (Metalist tuła się w ligach regionalnych, Dnipro będzie się odbudowywało od tamtejszej II ligi).

Dynamo już nie wydaje tak wiele jak kiedyś, a jeśli już to robi, to... płaci Lechowi. W minionym sezonie klub walczący (do pewnego, dość wczesnego momentu) o mistrzostwo kraju dokonał ledwie jednego transferu gotówkowego. Tak, był nim Tamás Kádár, który w lutym tego roku trafił za 2,5 miliona euro do stolicy Ukrainy. Poza tym przychodzili jedynie piłkarze z kartą na ręku jak np. Aleksandar Pantić z Villarrealu.

Teraz wiele wskazuje, że również w tym oknie transferowym sprowadzenie Kędziory za 1,5 miliona euro może być jedyną transakcją, w której klub oddający piłkarze dostanie również pewną sumę odstępnego. Wiele osób dziwi się, czemu przy tak zawrotnej cenie za Bednarka (6 milionów) czy równie niezłej za Kownackiego (4), Lech na sprzedaży Kendiego zarobi ledwie półtorej bańki. Sprawa jest całkiem oczywista - tylko rok do końca kontraktu oraz wiek. Kędziora z całej tej trójki jest zdecydowanie najstarszy, ma w końcu na liczniku już 23 lata. Tak naprawdę była to jedna z ostatnich okazji dla samego piłkarza, by móc realnie zawojować Europę.

Przenosiny na Ukrainę wcale nie jest bowiem dla byłego już kapitana Lecha kroku wstecz czy wręcz zmarnowaniem szansy. Nie należy zapominać, że to właśnie w Dynamie w ostatnich latach wypromowali się tacy piłkarze jak Aleksandar Dragović czy Brown Ideye. Ten drugi trafił zresztą do tak upragnionej przez Kędziorę Premier League. Zresztą przykładów nie trzeba szukać aż tak daleko od Lecha. Teraz blisko ligi angielskiej jest wszak Łukasz Teodorczyk, który z Kolejorza trafił właśnie do zespołu z Kijowa, a następnie zawojował Jupiler Pro League w barwach Anderlechtu Bruksela, czym skupił na sobie uwagę obserwatorów z jednej z najlepszych lig świata.

Z transferem Kędziory w Kijowie wiążą spore nadzieje, nie tylko te stricte finansowe. Tamtejsi kibice oczekują wzmocnień po tym, jak ich ulubieńcy w minionym sezonie stracili do Szachtara aż 14 punktów. Już za dwa dni Dynamo będzie mogło się odegrać na największym krajowym rywalu, gdyż to właśnie 15 lipca w Odessie odbędzie się mecz o Superpuchar Ukrainy. Sami fani Dynama dość ciepło przyjęli Tomka, w komentarzach na Facebooku (tych jest mało, bo na Wschodzie Internauci lubują się w VKontakte) pojawia się co prawda kilka obaw (czemu on się nie uśmiecha? - pyta jeden z kibiców może po prostu nie wie, co powiedzieć na słowa ukraińskich włodarzy - odpowiada ktoś inny), ale są zadowoleni z tego wzmocnienia. Dziwią się tylko, dlaczego Kędziora będzie grać w nowym zespole z numerem 94. Trzeba pamiętać, że to rok jego narodzin, a czwórka, z którą grał w Kolejorzu, jest zajęta przez wspomnianego już Panticia.

Tomasz Kędziora przez pięć lat rozegrał w Lechu Poznań 117 meczów w Ekstraklasie, w których strzelił w sumie pięć goli i zanotował 11 asyst. W sumie dla Kolejorza wystąpił w 151 meczach, co jak na jego wciąż młody wiek jest wynikiem wręcz wybornym. Swój debiut w lidze zaliczył w październiku 2012 w przegranym spotkaniu z Jagiellonią. Warto mieć też w pamięci to, że w sześciu spotkaniach (pięć razy w lidze i raz w PP) wyprowadzał Lecha jako kapitan. Wszystko to działo się już za kadencji trenera Nenada Bjelicy. Gdyby został, zapewne pełniłby tę funkcję już na stałe w najbliższym sezonie. Kendi niech się jednak rozwija, a za kilka lat z pewnością będzie podporą reprezentacji Polski. W tym momencie wydaje się bowiem naturalnym następcą Łukasza Piszczka. Na ten moment: dziękujemy, Kapitanie!

Autor: Piotr Przyborowski | @P_Przyborowski | piotrek.przyborowski@gmail.com

0 komentarze:

Prześlij komentarz