Kiedyś wydawało się, że transfer piłkarza z Hiszpanii do Polski nie wchodzi w grę. Teraz okazuje się, że w Lechu Poznań zagra piłkarz, który jeszcze wiosną mierzył się w lidze z... Cristiano Ronaldo. Nowym graczem Kolejorza został bowiem Nikola Vujadinović.
By jednak sprowadzić nieco niektórych zbyt wielkich entuzjastów tego ruchu transferowego - Czarnogórzec raczej nie był pierwszym wyborem trenera Nenada Bjelicy. Jeszcze w czwartek wydawało się, że z Lechem zwiąże się inny zagraniczny stoper - Miguel Vieira. Portugalczyk, który w minionym sezonie zajął z Paços de Ferreira 13. miejsce w Lidze NOS, przyjechał nawet do stolicy Wielkopolski, by przejść testy medyczne. Okazało się, że najprawdopodobniej właśnie przez nie ostatecznie w Kolejorzu nie zagra. Klub milczy, ale jeśli to prawda, byłaby to pierwsza taka sytuacja od lata 2012, kiedy to w podobny sposób upadł transfer Saïdiego Ntibazonkizy.
Vujadinović to prawdziwy globtroter. W swojej karierze grał nie tylko w Serbii (Rad, Radnički, Javor) czy rodzimej Czarnogórze (Zeta), ale także w Bułgarii (CSKA Sofia), Bułgarii (Unirea Alba Iulia), Szkocji (Aberdeen), Austrii (Sturm Graz), wspomnianej Hiszpanii (Osasuna), a nawet w Chinach (Beijing Enterprises Group). Był też graczem włoskiego Udinese, które w 2009 kupiło go z CSKA za blisko milion euro. W barwach Zebr zdołał jednak jedynie dwukrotnie pojawić się na ławce rezerwowych.
Wiosną tego roku występował w Osasunie, z którą próbował rozpaczliwie uratować się w Primera División. Ten cel nie został niestety zrealizowany, Los Rojillos w sumie zabrakło do tego aż 13 punktów, a dodatkowo klub z Nawarry okazał się tym z najgorszą defensywą. W sumie na przestrzeni całego sezonu klub z północnej Hiszpanii stracił aż 94 gole! W nowożytnej historii tamtejszej ekstraklasy to rzecz wręcz niespotykana. Trzeba jednak podkreślić, że w klubie z Pampeluny przez cały rok panował ogromny chaos, a drużyna była prowadzona przez nie do końca odpowiednią osobę w postaci Petara Vasiljevicia. Pocieszać można się faktem, że z Vujadinoviciem na boisku Osa zdobyła pięć punktów, co stanowili niemal 1/4 całego dorobku zespołu (22). Co jeszcze bardziej niesamowite, mimo tych wszystkich wpadek w lidze znalazła się gorsza drużyna od Osasuny - Granada, która zdołała uciułać zaledwie 20 oczek. A nowy defensor Lecha dał się poznać twardą grą w powietrzu, z której zresztą słynie. Tutaj w starciu z Antonio Sanabrią z Betisu:
- Wiem, że Lech jest jednym z najlepszych klubów w Polsce. Mam dobre relacje z trenerem Bjelicą, który powiedział mi o klubie wiele dobrych rzeczy. To drużyna, która wygrywa tytułu, walczy o mistrzostwo i chce je wygrać. To także moje ambicje. Jest wiele powodów, dla których tu jestem - tłumaczy w rozmowie z Lech TV Vujadinović
Wiosną tego roku występował w Osasunie, z którą próbował rozpaczliwie uratować się w Primera División. Ten cel nie został niestety zrealizowany, Los Rojillos w sumie zabrakło do tego aż 13 punktów, a dodatkowo klub z Nawarry okazał się tym z najgorszą defensywą. W sumie na przestrzeni całego sezonu klub z północnej Hiszpanii stracił aż 94 gole! W nowożytnej historii tamtejszej ekstraklasy to rzecz wręcz niespotykana. Trzeba jednak podkreślić, że w klubie z Pampeluny przez cały rok panował ogromny chaos, a drużyna była prowadzona przez nie do końca odpowiednią osobę w postaci Petara Vasiljevicia. Pocieszać można się faktem, że z Vujadinoviciem na boisku Osa zdobyła pięć punktów, co stanowili niemal 1/4 całego dorobku zespołu (22). Co jeszcze bardziej niesamowite, mimo tych wszystkich wpadek w lidze znalazła się gorsza drużyna od Osasuny - Granada, która zdołała uciułać zaledwie 20 oczek. A nowy defensor Lecha dał się poznać twardą grą w powietrzu, z której zresztą słynie. Tutaj w starciu z Antonio Sanabrią z Betisu:
Patrząc na dotychczasową karierę w przeszłości sześciokrotnego młodzieżowego reprezentanta Czarnogóry, aż dziw bierze, że wiceprezesowi Piotrowi Rutkowskiemu i spółce udało się go namówić na aż dwuletni kontrakt. Umowa zawiera zresztą opcję jej przedłużenia o kolejny rok. Wówczas będzie już dość sędziwym panem piłkarzem, co jednak na jego pozycji nie jest tak istotne.
Vujadinović jak na polskie standardy powinien być solidnym defensorem. Przed kamerami klubowej telewizji prezentował też naprawdę niezły angielski, co może mu pomóc w dość mocno zagranicznej szatni Kolejorza. Zna go też trener Nenad Bjelica, gdyż chciał go sprowadzić do Spezii w 2014 roku, kiedy... obserwował go także Lech. Wcześniej obaj panowie spotkali się też w austriackiej Bundeslidze. Czarnogórzec grał wtedy w Strumie, natomiast Chorwat był szkoleniowcem Austrii Wiedeń.
Nowy defensor niemal z marszu może wejść do pierwszej jedenastki Kolejorza. Ostatnio na pozycji stopera trener Bjelica musiał wystawiać Emira Dilavera (prawy obrońca) czy Łukasza Trałkę (defensywny pomocnik). Vujadinović to piłkarz, który swoją dotychczasową karierą przypomina nieco Ivana Djurdjevicia. Serb też grał jako gracz raczej defensywy (choć często w pomocy), do Lecha trafił już jako dojrzały zawodnik (miał wtedy 30 lat, Nikola pod koniec lipca skończy 31), również miał za sobą przeszłość na Półwyspie Iberyjskim (tyle że w Portugalii), a w dodatku na początku swojej kariery miał podobnie jak nowy nabytek Lecha okazję grać w FK Rad. Jeśli Vujadinović okazałby się dla Kolejorza taką postacią, jaką jest do dzisiaj Ivan Djurdević, chyba nikt z nas nie miałby z tym żadnego problemu.
0 komentarze:
Prześlij komentarz